Kryminały czytam rzadko, gdyż zwyczjnie wolę je oglądać w telewizji. Dlaczego więc sięgnąłem po Świadka ostatecznego? Po prostu dałem się złapać na przynętę wydawcy – chciałem zobaczyć, jak debiutuje wnuk wielkiego J.R.R. Tolkiena. Ale tym razem nie żałuję, bo książka spełnia w zupełności obietnicę hasła z okładki – no może z wyjątkiem tej „szybkiej akcji”, gdyż sformułowanie to nieodparcie kojarzy mi się z filmami akcji będącymi jednym ciągiem scen walki i efektów specjalnych.
Natomiast książka Simona Tolkiena to po prostu solidna powieść kryminalna, a właściwie sądowa – więc rzeczywiście jest tu i obiecywany „wątek kryminalny”, i „napięcie”, ale myślę, że zamiast o szybkiej akcji należałoby mówić o akcji pełnej zaskakujących zwrotów. Autor stopniowo odkrywa czytelnikom coraz to nowe fakty, z napięciem pochłaniałem więc kolejne strony, aż do zaskakującego finału.
Punktem wyjścia fabuły (jak przystało na porządny kryminał) jest morderstwo. Ofiara to lady Anna, jedynym świadkiem zbrodni zaś jest jej syn Thomas. Kolejne kluczowe postaci powieści to ojciec Thomasa – Peter, będący ministrem obrony, oraz jego nowa żona (a dawniej asystentka) – Greta. Właśnie w tym trójkącie syn-ojciec-macocha gra toczy się nie tylko o to, jaki będzie wyrok sądu, lecz przede wszystkim o to, komu uwierzy Peter - swej żonie czy też synowi. Bo śmierć lady Anny to dopiero początek kłopotów rodziny – Thomas oskarża Gretę, że współdziałała z mordercami.
Ponieważ angielska policja jest chyba równie nieudolna w odszukiwaniu przestępców jak polska, to dla werdyktu ławy przysięgłych najważniejsza jest ocena wiarygodności Thomasa jako świadka, gdyż inne dowody przedstawiane w procesie bez jego zeznań trudno byłoby uznać nawet za poszlaki - w końcu to, że młoda kobieta jest ambitna i pragnie zostać żoną ministra obrony, to jeszcze nie powód, żeby miała popełnić przestępstwo... A bujna wyobraźnia chłopca, nienawiść, jaką żywi on do oskarżonej (czy aby nie wynikająca z odrzucenia przez Gretę jego chłopięcej miłości?), poczucie winy, że nie uchronił matki przed mordercami (co z kolei sugeruje obrońca oskarżonej), powodują, że ława przysięgłych - podobnie jak czytelnik - wcale nie jest pewien, jak wygląda prawda ...
Wprawdzie dla mnie największą zaletą tej książki jest pogłębiony wizerunek psychologiczny głównych postaci (szczególnie Thomasa), lecz z pewnością dla wielu czytelników równie istotne będzie śledzenie sztuczek obrońcy i prokuratora - przedstawionych ze znawstwem, gdyż autor sam jest prawnikiem. Tym razem wiec nie tylko nie żałuję swej podatności na hasła marketingowe wydawcy, ale jeszcze chcę zachęcić innych do przeczytania tej książki – to naprawdę jest po prostu świetna powieść kryminalna!