"Poradnik dla psychopatów": Emocje do kwadratu, czyli każdy jest psychopatą
Wieść niesie, że facet ratuje świat przed feminizmem, taszcząc lodówkę na ósme piętro. Piękny gest. Ale czemu nie skorzysta z windy?
Pod moim ostatnim tekstem przeczytałam uwagę, że wszystko fajnie, ale to powinien być poradnik dla ofiar psychopatów. Owszem, to JEST poradnik dla ofiar psychopatów. Z psychopatycznym rysem.
Bo każdy z nas ma w sobie kawałek psychopaty. Każdy z nas ma dwie natury, jak strony Księżyca, plus minus, nieskończoność. Jasną i ciemną. Dodatnią i ujemną. Sztuka polega na tym, żeby jakimś cudem utrzymać między nimi równowagę. Nie jest to łatwe, bo mamy tylko jedną przyjemną emocję. Radość. Pozostałe to lęk, gniew, smutek, odraza. Sama śmietanka. Do tego dochodzą relacje z innymi ludźmi. A w każdym ten koktajl. Mołotowa.
Natura dąży do bilansu zero, a więc przechył w jedną stronę powoduje reakcję odwrotną. Na przykład, facet wraca z pracy, otwiera drzwi i już w przedpokoju słychać nerwowe pohukiwania. Jest zły.
Jego emocje utknęły na osi minus. Reakcja żony jest natychmiastowa. Wykres jej uczuć skacze w kierunku dodatnim i oto skacze wokół męża jak ratlerek. Oczywiście, nie ma to nic wspólnego z prawdą. Bo jest coś takiego jak empatia, a ona – podobnie jak przyroda – dąży do przepływu energii. Empatia zaraża żonę negatywną emocją i tak naprawdę wywołuje w niej dokładnie to samo: gniew. Tylko że w naszej kulturze kobieta nie okazuje gniewu. Wiadomo czemu. Jeśli kobieta okazuje gniew, to znaczy, że albo dawno nie miała seksu, albo że ma hormony. Albo po prostu fangę dostanie. Włącza więc lęk. I przykrywa go przymilnym uśmiechem, czyli „radością”.
Psychopata to nie tylko rozszalały agresor
Fałszywa radość, jak każdy fałsz, przechyla szalę jeszcze bardziej. Facet widzi te nieszczere podrygiwania i dostaje szału. A ona kuli się po kątach. Na śmierć zapomina o tym, że jest dorosła, a w telefonie ma klawisze 112. To jest przykład relacji fałszywej. Statystycznie jakieś 99,99 proc. relacji w naszym społeczeństwie. Zaburzenie równowagi z najwyższej półki, doskonale ułatwiające wyhodowanie demona psychopaty.
Pamiętajmy jednak, że nasz mąż, podobnie jak żona, ma w sobie obie możliwości, obie osie z plusami i minusami. Psychopata to nie tylko rozszalały agresor. Znam doskonale psychopatów pokrzywdzonych, którzy "chcą dobrze i tak strasznie nas kochają i tyle dla nas robią, a my TACY". Wystarczy wejść w tę grę, wziąć na siebie poczucie winy i demon w domu. Sztuka w tym, jak go okiełznać. Powiem wam jak. Jak najszybciej.
Załóżmy, że żona jest dorosła. Dorosła osoba zauważa swój gniew i decyduje, czy mu ulegać. Do tego przydaje się bardzo fajna pochodna emocji, zwana ciekawością. Zanim wybiegniesz w sam środek burzy, weź parasol. Zanim wpadniesz w koleiny swoich lęków, gniewów czy fałszywych radości, zadaj pytanie. CO SIĘ STAŁO?
A teraz załóżmy, że to mąż zapomina, że jest dorosły. Przychodzi jak dzieciak ze szkoły pokrzywdzony przez nauczycielkę i wyładowuje złość na mamuśce, pospolicie zwanej żoną. Bo w tej szerokości geograficznej żona zwykle występuje w formie mamuśki, kwoczącej nad mężem. A mąż, w pojęciu kobiety, to bardzo biedne stworzenie. Nie ma szans posługiwania się tak skomplikowanym urządzeniem jak żelazko. Pralka? To dopiero fizyka jądrowa. Podobno jest w stanie umrzeć z głodu, jeśli nie dostanie talerza pod nos. Ostatnio pokutuje nawet wieść, że nieszczęśnik, niczym Syzyf, targa lodówkę na ósme piętro i tym samym ratuje świat przed feminizmem. Piękny gest. Trudno jednak pojąć, czemu nie korzysta z windy.
Nikt nie jest mamuśką dla skrzywdzonego synalka
Ale łatwiej zrozumieć, że w naszej sytuacji – po powrocie z pracy, w złym humorze – nie wyjaśnia, co się stało. Tylko SZALEJE. Niech więc sobie szaleje. Tylko że wtedy spokojnie można sobie pozwolić na gniew.
Gniew to czerwony znak STOP, granica z owczarkami niemieckimi. Trzeba ją pokazać, żeby przypomnieć o równowadze. Nikt tu nie zamierza wchodzić w rolę biedactwa, żeby wyhodować demona psychopatę. Nikt tu nie jest mamuśką dla skrzywdzonego synalka. Facet jest dorosły. W razie wątpliwości zawsze można poprosić o dowód.
Prosty i kategoryczny komunikat: „nie drzyj ryja, bo wyjdę”, powinien wystarczyć. Jeśli nie wystarcza: wychodzisz. A na zewnątrz kwiecień, wiosna, śpiew ptaków, świat budzi się do życia. Po długich miesiącach przebywania na osi minus, natura wraca do wartości dodatniej.
W przyrodzie musi być równowaga. Dlatego, choć radość jest tylko jedną przyjemną emocją, ma wiele pochodnych. A wśród nich ciekawość. Nadzieję. Miłość. I o tej ostatniej napiszę w przyszłym tygodniu.
Sylwia Kubryńska, pisarka, felietonistka, autorka książek: Kobieta dość doskonała, Furia Mać!, 30 sekund. Od wielu lat prowadzi bloga Najlepszy Blog na Świecie. W maju wychodzi jej najnowsza powieść Mama.