"Polskie piękno": każda z nas chciała wyglądać jak Alexis
Lata 90. to szalona dekada w dziejach polskiej mody. Dopiero co wyszliśmy z szarego PRL-u, gdzie nie było w sklepach absolutnie niczego i zachłysnęliśmy się kolorami i trendami z Zachodu.Chcieliśmy wyglądać jednocześnie jak z "Dynastii" i jak z MTV. Dziś ortalion niektórych śmieszy, ale w sklepach z odzieżą "vintage" zaczyna być... prawdziwym hitem!
Odważne pomysły, śmiałe kreacje i przełamywanie tabu przez miliony kobiet. Ostatnie sto lat to prawdziwa modowa rewolucja. Nigdy wcześniej damski strój nie zmieniał się tak szybko. I tak efektownie. Dla słynących z urody Polek XX wiek był czasem walki: o wolną ojczyznę i o własne prawa. Wydawałoby się, że nie było wtedy czasu na zajmowanie się modą. Ale to właśnie ona dodawała im odwagi i pozwalała poczuć się pięknie. Wyczucie stylu i wyobraźnia stały się ich wizytówką.
Dziś mamy coś, czego naszym prababkom często brakowało. Ogromny wybór. To właśnie on czyni współczesną modę tak fascynującą. Obecne trendy to niewiarygodny miks tysięcy elementów kobiecej garderoby wielu epok.
Prezentujemy fragment książki "Polskie piękno. Sto lat mody i stylu" Karoliny Żebrowskiej, do kupienia w księgarniach już 5 grudnia.
Modowa apokalipsa
Tymczasem w kraju, po kilkudziesięciu latach noszenia kiepskiej jakości obuwia i odzieży, problemów z dostępem do ubrań, niedostępności najnowszych trendów i dodatków, konieczności uciekania się do chałupniczych metod, szklany klosz pękł i ukazał się Polkom w całej rozciągłości barwny i egzotyczny świat mody. Nic dziwnego, że pierwszym odruchem było sięgnięcie po towary dotychczas trudno dostępne.
Polskie bazary i targowiska szybko zalała fala jaskrawych ubrań, pojawiły się zagraniczne marki odzieżowe, których nazwy dotychczas wymawiano z namaszczeniem i które kojarzyły się tylko ze szczęśliwymi łupami z peweksu.
Jarmarczny charakter polskiej mody nie uszedł uwadze jej czujnych obserwatorów. "Czy Polacy są dobrze ubrani?”, pytała Joanna Bojańczyk w 1994 roku na łamach 'Twojego Stylu”. "Na to pytanie jednoznacznie, stanowczo […] odpowiadam – nie. […] Szarość socjalistycznej ulicy zastąpiła tandetna pstrokacizna ciuchów tajlandzkich, wietnamskich, chińskich i indyjskich. Dawniej cudzoziemca można było poznać po żywych kolorach – to my byliśmy szarzy. Dziś role odwróciły się. Europa jest skromnie czarna, szara i granatowa, my jesteśmy żółci, fioletowi i pomarańczowi. Oraz ostentacyjnie zagraniczni, pooklejani naszywkami, etykietkami, napisami. Żeby nikt przypadkiem nie pomyślał, że mamy na sobie coś krajowego. […] Wzory estetyczne czerpiemy z telewizji, a największą siłę perswazyjną mają seriale telewizyjne oraz gwiazdy rocka z MTV. […] Jak ognia boimy się rzeczy zwyczajnych. Źle sprzedają się proste fasony, jednolite kolory. […] Bez szans jest granat, który wciąż uważany jest za kolor szkolny, chociaż od dawna w szkole już nie obowiązuje. Szary, który stał się jednym z podstawowych standardów młodzieżowo-inteligenckich na Zachodzie, u nas się nie przyjął. My uwielbiamy blask sztucznych tworzyw i wściekłe kolory, na które można je ufarbować. Nudzą nas i męczą barwy stonowane i monochromatyczne – uważamy je za brzydkie i ponure. […] Przyjmujemy fanatycznie i bezmyślnie marginalne symptomy mody, które nagle się rozdymają jak balon i zaczynają żyć własnym życiem. Przykłady: spódnice z falbanami na marszczonej gumie, dżinsy marmurki, czarne rajstopy (nawet do klasycznego kostiumu i białych butów)
, chustki w tureckie wzory, […] białe skarpetki, błyszczące legginsy, obcisłe mini z lycry, […] koński ogonek. […] Na rynku odzieżowym panuje kompletny chaos – sklepy zaopatrują się nie wiadomo gdzie i poza nielicznymi dużymi domami towarowymi, wciąż państwowymi, nie dają na nic żadnych gwarancji. Wiedzą co robią, bo sprzedają rzeczy złej jakości, anonimowych producentów, którzy często po wypuszczeniu partii towaru zwijają interes”.
Potrzeba było co najmniej kilku lat, żeby fascynacja zagraniczną tandetą minęła i by kobiety z większą dbałością zaczęły kreować swój wizerunek.
Kto z kim przestaje, tak się ubiera
Sytuację mody w latach 90. można by przyrównać do tego, co działo się w latach 70. – mnóstwo odłamów, różnych stylów,– z tą różnicą, że w ostatniej dekadzie XX wieku styl wyraźnie definiował przynależność do grupy społecznej czy subkultury. Kto chciał być uważany za człowieka biznesu, musiał nosić wyglądający na drogi garnitur czy kostium. Kto inspirował się Nirvaną i amerykańskim rockiem, ten wdziewał flanelową koszulę i darł dżinsy, a na stopy zakładał martensy. Kto słuchał hip-hopu, ten nosił workowate spodnie i bandany. I odwrotnie – kto nosił szerokie spodnie, ten z góry był identyfikowany jako słuchacz hip-hopu. Subkultury, choć istniały w jednym czasie, a ich przedstawiciele spotykali się ciągle w tramwaju, w szkole czy pracy, miały jasno wyznaczone zasady, których nie wolno było łamać i mieszać. Nie można było na przykład założyć flanelowej koszuli do stroju w stylu hip-hopowym, za karygodne uznawano zestawienie martensów z szerokimi spodniami.
Dominujące w Polsce lat 90. subkultury bardzo precyzyjnie zakreślały granice obowiązującego w ich ramach stylu. Dziewczyny inspirujące się hip-hopem nosiły spodnie z obniżonym krokiem, luźne T-shirty sięgające poniżej bioder lub modne bluzy z kapturem i czapki z daszkiem. Styl hip-hopowy w wydaniu kobiecym był jednak mniej wyrazisty niż w przypadku mężczyzn.
Kasia Kowalska w latach 90tych osiągnęła szczyt popularności
Dziewczyny podkochujące się w Kurcie Cobainie i preferujące styl grunge często samodzielnie obcinały nogawki spodni, a potem pieczołowicie strzępiły ich końcówki. Należało też dżinsy porządnie podziurawić. Do tego noszono czarne T-shirty lub koszule flanelowe, koniecznie sprane i zniszczone; jedną koszulę (najczęściej w czarno-czerwoną kratę) zakładano na siebie, drugą – w innym kolorze – wiązano na biodrach. Stopy obuwano w glany lub innego rodzaju ciemne ciężkie buty ze skóry. Styl grunge przejął sporo elementów ze stylu punkowego, był jednak mniej "łachmaniarski”, bardziej niż w przypadku punku zwracano uwagę na dobranie pozornie przypadkowych elementów i dopasowanie ich do siebie.
Reni Jusis od razu po debiucie zawładnęła sceną dance
Styl techno w Polsce nie wypracował sobie jednolitego wizerunku. Ekstremalne stylizacje charakteryzowały się króciutkimi fryzurkami w szalonych kolorach (czasem upinanymi w kilka malutkich koczków na czubku głowy), metalizowaną odzieżą, obowiązkowymi wąskimi ciemnymi okularkami i butami na wysokich koturnach. Równie często noszono jednak topy na ramiączkach, dżinsy i czapki z daszkiem. Miłośniczki techno w reportażu TVP poświęconym modzie wymieniają białą sukienkę, „bo świeci się […] w świetle, które się nazywa fioletem. Buty wszystko jedno jakie. Okulary – najczęściej takie zdezelowane, które po prostu ochraniają […] przed tym światłem fioletowym. Gwizdek – do gwizdania, wygwizdywania rytmu po prostu. I najlepiej jeszcze, jak świeci w fiolecie”.
Modowy mainstream
Mimo wszystko subkultury stanowiły tylko ułamek polskiego społeczeństwa. A jak ubierała się cała reszta? Początek lat 90. to odreagowywanie szarzyzny PRL – popularne było więc wszystko, co stanowiło jej zaprzeczenie. Żywe kolory, przesadna elegancja, amerykańskie marki, wyrafinowany glamour.
W pierwszych latach dekady w światowej modzie właściwie dalej lansowano trendy lat 80. – żywe barwy, szerokie ramiona, marynarki. Zmienił się tylko rozmiar projektowanej odzieży, która zaczęła mocno przylegać do ciała, podkreślając kobiece kształty.
Ilona Felicjańska była jedną z pierwszych znanych w Polsce modelek
Na początku nowej dekady w dalszym ciągu modne były kostiumy. Te z lat 90. projektowano dopasowane, czarne lub w nasyconych odcieniach fuksji, żółci, zieleni czy granatu. Charakterystyczny element stanowiły ozdobne, złote guziki, często wysadzane cyrkoniami. Takimi guzikami i sprzączkami chętnie zdobiono też na przykład kieszenie czy mankiety. Ogromną popularnością cieszyły się również kostiumiki inspirowane Chanel – w słynną czarno-białą pepitkę, zdobione na brzegach czarną lub białą lamówką. Uzupełnieniem takiej stylizacji było (zazwyczaj sztuczne) złoto – w uszach, na nadgarstkach, we włosach, pod szyją.
Gdy podczas oficjalnej wizyty królowej Elżbiety w Warszawie, Jolanta Kwaśniewska miała odsłonięte kolana, wszyscy grzmieli, że jest to niedopuszczalna wpadka
W Polsce duży wpływ na popularność kostiumów miał wyemitowany z kilkuletnim opóźnieniem serial „Dynastia”. Mimo że akcja serialu toczyła się w połowie lat 80., jego ogromna popularność sprawiła, że każda Polka początku lat 90. chciała wyglądać jak Alexis.
Polskie dresiarstwo
Istniejącym poniekąd do dzisiaj typowo polskim "stylem”, który narodził się w latach 90., jest styl dresiarski. Tak popularne w latach 80. ortalionowe zestawy, noszone bez żadnych zastrzeżeń przez młodych ludzi, jeszcze na początku lat 90. święciły triumfy; szybko jednak wyszły z mody, przez co stały się domeną ludzi z nizin społecznych, bez wyczucia stylu, którzy nad dobry wygląd przedkładali wygodę. Ortalionowe komplety zakładały jeszcze w latach 90. kobiety w średnim wieku, nieświadome, że w międzyczasie stroje stały się "obciachowe” i kojarzą się z marginesem społecznym. Z czasem ten trend został całkiem zepchnięty do dresiarskiego półświatka; jeśli ktoś zakładał charakterystyczny komplet z ortalionu w jaskrawych barwach, a nie miał zamiaru uprawiać w najbliższym czasie sportu, był od razu klasyfikowany jako "dresiarz”.
Co ciekawe, kurtki lub spodnie nienoszone w zestawie nie budziły już takich skojarzeń. Kolorowe, ortalionowe kurtki i bluzy zakładano na przykład bardzo chętnie do dżinsów czy spódniczek. Trend ten wygasł w połowie lat 90., kiedy neonowe połączenia kolorów wyparły granat i słynne paski Adidasa.
Modowi guru, modowe biblie
Lata 90. to – także w Polsce – prawdziwy wysyp modowych specjalistów. Pojawiła się cała gama poradników poświęconych dopasowywaniu ubioru do swojego temperamentu i do swojej sylwetki, programów telewizyjnych dotyczących sztuki modnego wyglądu; zaczęli się też pojawiać pierwsi polscy styliści, których rolę dotychczas odgrywali projektanci i dziennikarze modowi. To w latach 90. swoją karierę rozpoczynali Tomasz Jacyków czy Dorota Williams. To właśnie wtedy po raz pierwszy w takich ilościach zaczęto publikować książki dotyczące stylizacji, odnajdywania własnego stylu, dopasowywania ubrań do swojej osobowości i swojego typu urody. Kobiety nie tylko stawały się świadome swojego stylu i wizerunku, ale uczyły się nim manipulować – stąd też pozycje typu "Jak kształtować swój image”, mające pomóc tym Polkom, które już dostrzegły, jak duży wpływ ma ubiór na funkcjonowanie w społeczeństwie.
Modelki
Szał na modeling szybko dotarł do Polski. Choć nie udało nam się zebrać znanej na całym świecie armii krajowych superpiękności (mimo iż wiele polskich modelek odnosiło światowe sukcesy, polskie supermodelki zaistniały dopiero w kolejnej dekadzie), pojawiły się popularne nazwiska, które kojarzono z pokazów mody – seksowna Agnieszka Maciąg, wicemiss Polonia Ilona Felicjańska, krótkowłosa Ewa Pacuła, charakterystyczna Joanna Horodyńska i pracująca w branży już od lat 70. Małgorzata Niemen.
Polska moda i profesjonalne pokazy w powijakach. Na zdjęciu Jarosław Szado producent pokazów, stylista i Olivier Janiak wraz z Rafałem Cieszyńskim, którzy zaczynali karierę jako modele.
Rzeczy, które trzeba było mieć
Lata 90. to cały szereg kultowych produktów i gadżetów, które każda młoda osoba w pewnym momencie dekady posiadać absolutnie musiała, a jeśli ich nie miała, to na pewno tęsknym okiem spoglądała na lepiej sytuowane koleżanki i bogatszych kolegów.
Do takich młodzieżowych gadżetów należały na przykład drewniane chodaki, nonszalancko wystający z kieszeni dżinsów walkman, plastikowa albo koralikowa obróżka na szyi, przezroczyste plecaki, bransoletki z muliny, frotka we włosach czy gumowe sandałki. Sama prawie każdy z tych gadżetów w którymś momencie miałam: latem chodziłam w ukochanych gumowych sandałkach i w drewniakach, które strasznie mnie obcierały, ale miały ładny żółty kolor i wzór w misie; na szyi (po usilnych błaganiach, bo to w końcu ryzyko uduszenia) nosiłam czarną żyłkową
Moda ślubna
Pierwsze lata nowego ustroju to przede wszystkim nadrabianie zaległości. Dlatego mimo lansowanych przez paryskich projektantów sukni eleganckich i raczej minimalistycznych, jeśli chodzi na przykład o ilość ozdób, kobiety, które w latach 80. marzyły o "księżniczkowatych” kreacjach ślubnych, na początku lat 90. masowo to marzenie spełniały. Bufiaste rękawy, zdobiony gipiurą gorset, spódnica na krynolinie, kilometry tiulu były charakterystycznym widokiem na ślubnym kobiercu początku dekady. Z czasem trend ten umarł i zastąpiony i popularność zdobyły bardziej klasyczne kreacje z białej tafty, które jednak aż do końca dekady wyróżniały się sporymi rozmiarami. Polki widać "odchorowywały” niemożność zużycia kilkunastu metrów materiału na tę ważną okazję. Szeroka spódnica na kole w umysłach wielu kobiet jeszcze przez długi czas stanowiła synonim elegancji i statusu majątkowego.
Ślub Kingi Rusin i Tomasza Lisa w 1994 roku
Ikona mody Małgorzata Niemen
Choć w latach 90. Małgorzata Niemen miała już ponad trzydzieści lat i była prawdziwą weteranką polskich wybiegów, mającą za sobą współpracę między innymi z Corą i Modą Polską, jako jedyna w kraju cieszyła się renomą porównywalną do tej, którą zyskały sobie zagraniczne supermodelki. Zawsze gdy wychodziła na wybieg, witano ją gromkimi brawami. Prezentując stroje, często śmiała się, tańczyła, zgrywała, potrząsała bujnymi włosami. Nigdy nie było wiadomo, co tym razem wymyśli. Antkowiak pisał o niej w 1994 roku: "Małgosia jest moją największą gwiazdą. Ta dziewczyna ma osobowość i wciąż się rozwija”.
"Jest symbolem delikatnej polskiej urody, która trwa i promienieje”, zachwycano się z kolei w 1993 roku na łamach "Twojego Stylu”. "Kobiety lubią na nią patrzeć, chciałyby wyglądać tak jak ona. Kiedy idzie po wybiegu, jest po prostu ładnie ubraną, myślącą kobietą, która nie kokietuje sztucznym uśmiechem manekina. Na pokazach stroi się w jedwabie, ale prywatnie woli miękką i ciepłą flanelę. […] Ponad dwadzieścia lat pokazuje modę, pozuje do zdjęć, występuje w telewizji. Pięknie nosi eleganckie kostiumy, spodnie, suknie, które chciałoby się mieć w szafie. Jeśli płynie w sutej taftowej spódnicy w kratkę i cylindrze ozdobionym ogromną kokardą, jest to żart czytelny dla wszystkich. […] Panie garderobiane z »Mody Polskiej« opowiadają, że przed każdym pokazem po kilka razy cierpliwie sprawdza, czy wszystkie dodatki są na swoim miejscu, rajstopy całe, kołnierzyk bluzki doskonale doprasowany”.
Autorka książki, Karolina Żerowska
Sto lat piękna w Polsce: