Polki - superbohaterki. Kobiety, które zmieniały świat
Żyły z pasją. Wbrew konwenansom, społecznym ograniczeniom, realizowały siebie. Artystki, inżynierki, działaczki społeczne. Pierwsza kobieta chirurg, himalaistka, szpieg. – Napisałam książkę dla dzieci, ale wygląda na to, że zarazem zabrałam głos w dyskusji o miejscu kobiet w społeczeństwie - przyznaje Anna Dziewit-Meller. Ta rozmowa pachnie feminizmem.
Rachela Berkowska: Damy, dziewuchy, dziewczyny. Zatrzymuję się przy dziewuchach. Dziewuchy wychodzą na ulice. To polityczna książka?
Anna Dziewit-Meller: Na ulicach obserwujemy proste prawa fizyki. Jest nacisk, a więc powstaje opór. Mam poczucie, że nastał czas ostrego sprzeciwu kobiet, a mężczyźni w świecie coraz bardziej samoświadomych, realizujących się kobiet, są postawieni w sytuacji konieczności zdefiniowania swojej roli na nowo. I to jest, jak rozumiem, trudne i skutkuje różnymi napięciami. Obserwuję je dookoła siebie. A ja napisałam książkę dla dzieci, ale wygląda na to, że zarazem zabrałam głos w dyskusji o miejscu kobiet w społeczeństwie. Chciałam odwołać się do konkretnych postaci z historii, pokazać kobiety, które wbrew konwenansom, epoce, rodzinie, osiągały swoje cele.
Pierwsza ważna kobieta w pani życiu.
Wiadomo, że mama. Moja jest farmaceutką. I zanim się pojawiłam na świecie, pracowała w aptece. Nie chodziłam do przedszkola - przez pięć lat byłam w domu z mamą, która została z nami na urlopie wychowawczym. Wszystkiego więc uczyłam się z mamą – bardzo wcześnie zaczęłam na przykład czytać. Mocno mnie ukształtowała, wpłynęła na to, jaką jestem osobą. Ona i moje dwie babcie. Babcia Hanka, wciąż w dobrej formie, jest emerytowanym ginekologiem. To ona przeprowadzała mnie przez bolączki okresu dojrzewania. Dużo opowiadała mi też o swojej ukochanej babci - oczywiście słuchałam też opowieści o ojcu i dziadku, ale to kobiety były w naszych rozmowach ważne. Prawdziwa z niej feministka. Zawsze mi powtarzała, że jestem wartościową osobą, a bycie dziewczynką jest super. Nie zdawałam sprawy z tego, jak to mocno buduje osobowość i jaki daje kapitał na przyszłość.
Maria Skłodowska-Curie jedyna kobieta, która została uhonorowana dwukrotnie Nagrodą Nobla. Po raz pierwszy w 1903 z fizyki za badania nad zjawiskiem promieniotwórczości, po raz drugi w 1911 z chemii za odkrycie polonu i radu.
To się nazywa - dmuchać komuś w skrzydła.
Wierzę w pozytywne wsparcie, w moc budowania wiary w siebie. Nie mówię jednak o bezrefleksyjnym czynieniu z dziecka pępka świata i wmawianiu mu, że jest najlepsze, choć nie jest, bo może się potem boleśnie zdziwić konfrontując się z tym światem. Chodzi także o przekazanie poczucia posiadania korzeni: Hej, nie jestem sama, jest ze mną mama, babcia, prababcia, było nas dużo. I o nich wszystkich warto pamiętać.
”Ciekawe dlaczego tak mało jest w historii kobiet wynalazców?” - przypuszczam, zdarzyło się pani słyszeć z męskich ust podobne pytanie. W domyśle ma stwierdzenie - jesteśmy głupsze. Chciała pani książką zamknąć komuś usta?
Źle reaguję na głupie teksty szowinistyczne. Jestem już na tyle dojrzała, że głośno się oburzam. Nie jestem zahukaną dziewczynką, którą można było przestraszyć i uciszyć. Myślę, że trzeba reagować i nie pozwalać na podobne traktowanie.
Nie wiem, czy poseł Marek Jakubiak, ten od wnoszenia lodówki na czwarte piętro, jest gotów na taką refleksję.
Jak nie, to jego strata. Wierzę głęboko, że te wszystkie fantastyczne, utalentowane kobiety, o których nigdy nie usłyszeliśmy, zwyczajnie nie miały w sobie na tyle determinacji, co moje bohaterki, żeby funkcjonować wbrew konwenansom. Myślę, że warto to sobie uświadomić - szczególnie kiedy jest się kobietą. To po pierwsze. Po drugie, książka powstała po to, żeby moja córka mogła ją kiedyś przeczytać. Ma teraz trzy i pół roku, jest na nią jeszcze za mała. Ale myślę, że takie małe kompendium, kompendiątko, traktujące o kobietach ciekawych, sprawczych, jest cenne. Nie było podobnego.
_Henryka Pustowójtówna, córka polskiej szlachcianki i rosyjskiego oficera. W powstaniu styczniowym biła się o Polskę równo, ramię w ramię z mężczyznami. _
O jednej ze swoich bohaterek mówi pani - dziwadło. Zaraz ktoś podsumuje, że to przegląd dziwadeł.
Ależ o większości moich bohaterek mówiono: dziwadła. To były osoby, które chciały wyjść z roli, jaka została im narzucona, której same sobie nie wybierały. Próbowałyby podążyć za swoim wewnętrznym głosem, potrzebą, pasją. Konwenans im to uniemożliwiał. Tu działa prosty, odwieczny i aktualny po dziś dzień mechanizm - jeśli nie rozumiesz kobiety, która dokonuje wyborów wbrew otaczającej rzeczywistości, to ją dyskredytujesz. W taki czy inny sposób. Choćby i nazywając dziwadłem. Wszystkie moje bohaterki łączy to, że próbowały przekroczyć jakieś ograniczenia. I mam nadzieję, że wybrałam panie, z których możemy czuć się dumni. Henryka Pustowójtówna, córka polskiej szlachcianki i rosyjskiego oficera. Patriotka, kiedy wybuchło powstanie styczniowe nie zastanawiała się, tylko dołączyła do walczących. Biła się o Polskę równo, ramię w ramię z mężczyznami. Magdalena Bendzisławska - cyruliczka, która w 1697 roku zdobyła przywilej królewski pozwalający na praktykowanie zawodu. Chciałabym zobaczyć, jak pracowała. Myślę, że musiała mieć krzepę. Zajmowała się górnikami pracującymi w Wieliczce. Maria Komornicka, poetka i prozaiczka, żeby móc się realizować, nosiła się jak mężczyzna.
Komornicka spaliła swoją suknię. Rodzinie zapowiedziała, żeby uważali ją za mężczyznę i zwracali się do niej - Piotr Włast. Wyrwała sobie zęby, żeby nie wyglądać kobieco. Była transseksualistką?
Maria Komornicka zapłaciła ogromną cenę za swoją transgresję. Jej życie do dziś budzi skrajne emocje. Jako pisarkę doceniono ją dopiero po śmierci. W ”Damach, dziewuchach…” zebrałam opowieści o kobietach wyrazistych, sprawczych, trzymających los we własnych rękach. Czytanie dziewczynkom o Irenie Sendlerowej, Stefanii Wilczyńskiej, Wandzie Rutkiewicz, daje im piękny wzorzec. Czytanie o nich chłopcom powoduje, że przyzwyczajają się do wizerunku kobiety, która też może mieć kolorowe życie i być superbohaterką. Mała dygresja. Po seansach filmu ”Wonder Woman”, chłopcy, dzieci znajomych, zaczęli się za nią przebierać. Jest Superman, jest i Wonder Woman, równorzędni superbohaterowie. Dla nich nie stanowiło to problemu.
Zofia Stryjeńska - malarka, graficzka, scenografka, była najbadziej znaną artystką plastykiem dwudziestolecia międzywojennego.
A dla rodziców? Przestraszyli się, że nagle syn chce biegać w kobiecym kostiumie?
A o co miałby być ten strach? O ciekawych postaciach kobiecych warto chłopcom mówić. Dla mojego syna nie jest niczym dziwnym, że raz czytamy książki o Albercie Albertsonie, a raz historie Pipi. Gucio ma pięć lat, dzieciaki na tym etapie życia są przede wszystkim przedszkolakami, a dopiero później chłopcami i dziewczynkami. Moja książka, jakkolwiek jest elementem budowania kobiecości, nie jest dla dziewczyn, tylko dla dzieci. Ważne jest uczenie ich wzajemnego szacunku do siebie, szanowania swoich odrębności i domaganie się też szacunku dla siebie. Wychowujmy córki z taką myślą, żeby w przyszłości były niezależne i dzielne. I chłopców, partnerów dla tych dziewczyn, którzy to udźwigną. Inaczej będzie klops.
”Damy, dziewczyny, dziewuchy”, Anna Dziewit-Meller, Wydawnictwo Znak.
*O autorce: *Anna Dziewit-Meller – pisarka i dziennikarka, mama Basi i Gustawa. Felietonistka ”Tygodnika Powszechnego”. Współautorka tomów wywiadów ”Głośniej! Rozmowy z pisarkami” i ”Teoria trutnia i inne”. ”Rozmowy z mężczyznami”, a także reporterskiej książki ”Gaumardżos, opowieści z Gruzji”, napisanej wspólnie z mężem, Marcinem Mellerem. W 2012 roku ukazała się jej debiutancka powieść ”Disko”, nominowana do Nagrody Literackiej ”Gryfia”, a w 2016 bestsellerowa ”Góra Tajget”. Twórczyni portalu o książkach Bukbuk.pl.