Patrząc na zamieszczony na okładce portret, trudno uwierzyć, że gdy wykonywano to zdjęcie, Joan Collins – brytyjska aktorka rozsławiona nie tyle najlepszymi swoimi rolami teatralnymi, ile udziałem w mało ambitnym, za to ogromnie kasowym amerykańskim serialu „Dynastia” - liczyła sobie 65 lat. Dziś ma 80 i wcale jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa: od czasu do czasu – choć nieczęsto - pojawia się na scenie, a ponadto z zapałem przelewa na papier swoje fantazje, wspomnienia i przemyślenia, dokładając do swojego bogatego CV autorstwo kilkunastu książek. „Świat według Joan” to najnowsza z nich, według wszelkich znaków na niebie i na ziemi mocno spokrewniona z takimi wcześniejszymi jej dziełami, jak „Joan's Way: Looking Good, Feeling Great” czy „Health, Youth and Happiness: My Secrets”, w których, wedle opisów wydawców, aktorka dzieli się z czytelniczkami swoimi sekretami z zakresu pielęgnacji cery, makijażu, ubioru, diety i aktywności fizycznej, dzięki którym niezależnie od wieku można czuć się młodo i
wyglądać atrakcyjnie. Tego rodzaju porady zajmują mniej więcej jedną trzecią objętości niniejszej publikacji, resztę zaś stanowią refleksje na najróżniejsze „życiowe” tematy, wspomagane reminiscencjami z własnej przeszłości autorki. Mając za sobą pięć małżeństw (z czego ostatnie – nadal aktualne – z mężczyzną młodszym od dwojga starszych dzieci) i kilkanaście nieformalnych związków, kilkadziesiąt lat kariery aktorskiej na dwóch kontynentach, mnóstwo znajomości i mnóstwo podróży, materiału do rozważań musiała mieć aż nadto.
Chociaż, prawdę powiedziawszy, takie same przemyślenia w kwestii dobrych manier, wychowania dzieci czy trybu życia współczesnego człowieka możemy usłyszeć z ust naszych mam (czy, w przypadku młodszych czytelniczek, babć) reprezentujących to samo pokolenie co Collins – choćby przez całe życie nie ruszyły się z domu dalej niż do wojewódzkiego miasta i nawet nie pomyślały o mężczyźnie innym niż ten pierwszy i jedyny. Każdej osiemdziesięciolatce narzekającej na dzisiejszą młodzież lub na ogólny upadek obyczajów zdarza się powtarzać po parę razy te same myśli nieco innymi słowami, a że zwierzenia aktorki mają charakter takiej właśnie babcinej gawędy, nie powinniśmy być zaskoczeni, że w kilku miejscach natkniemy się na tego typu repetycje. Im bliższe jesteśmy autorce wiekiem, tym bardziej prawdopodobne, iż podzielamy przynajmniej część jej poglądów: że dzieciom wyszłoby na dobre, gdyby mniej czasu spędzały przed telewizorem i komputerem, a więcej na czytaniu i kreatywnych zabawach; że nieetyczne jest faszerowanie
programów telewizyjnych dla najmłodszych reklamami „śmieciowego jedzenia” i tandetnych zabawek, a czasopism dla 10-czy 12-latek poradami pomagającymi w przeistoczeniu się w młodszą wersję lalki Barbie; że programy rozrywkowe z gatunku reality show w najlepszym razie są mało wartościowe, a przeważnie tylko „celebrują złe zachowanie i głupotę”, zaś spośród wykreowanych tą drogą celebrytów „w ciągu krótkiego czasu większość przechodzi od chwały do chały”; że spodnie biodrówki i kuse bluzeczki mogą zdobić co najwyżej bardzo zgrabne nastolatki, a tatuaże i piercing raczej odbierają kobiecie wdzięk, niż go dodają. Nikt też nie zakwestionuje tezy, że im większą wagę przywiązujemy do aktywności umysłowej i (odpowiednio dawkowanej) fizycznej, tym później poczujemy się staro, albo że „zdrowy lunch z winem (…) to niezwykle cywilizowany zwyczaj w porównaniu z wsuwaniem kanapki z czipsami i napojem gazowanym”. Ale już co do szykowności w wydaniu glamour – no, cóż, nie oszukujmy się, nie każdej kobiecie pasuje styl
Alexis Carrington z „Dynastii”, który, jak sama Collins przyznaje, został oparty na jej własnych preferencjach, nie dla każdego typu urody „nic nie jest bardziej twarzowe niż kolor biały”, a jeśli się nie jest aktorką zmierzającą na imprezę rozdania Oscarów lub inną podobnej rangi, ubranie się na podróż samolotem „w obcisłą czerwoną sukienkę i długi do ziemi płaszcz z brązowych norek” wydaje się mocno nie na miejscu…
Jasne więc, że nie ze wszystkich porad i sugestii autorki możemy skorzystać; wątpliwe też raczej, czy coś pożytecznego dla nas wniesie rozdział „O mężczyznach: Nie mogę z nimi wytrzymać, a nie mogę ich zabić…”, podsumowujący w dużym skrócie historię bogatych doświadczeń Collins z zakresu kontaktów damsko-męskich, zarówno osobistych, jak i profesjonalnych.
Ale w końcu mało kto sięga po tego rodzaju książkę jako po życiowy przewodnik. A jako lekka wakacyjna lektura na krótką podróż sprawdza się lepiej niż kryminał – nie ma obawy, że wsiąkniemy w opisywany świat tak mocno, by przegapić docelowy przystanek.
Dla porządku wypada wspomnieć, że wydawnictwo mogło okazać nieco większą staranność przy korekcie – w tekście można natrafić na pewną ilość literówek (w tym w nazwisku jednego z amerykańskich gwiazdorów telewizyjnych, Davida Lettermana – nie „Lattermana”), a nawet jedno rozpaczliwie niegramatyczne zdanie („Jako młoda matka wielokrotnie serce stawało mi w gardle…”).