Mam zawsze problem z oceną takich książek. Jak bowiem recenzować recenzje? Bo teksty, które przynosi zbiór Z różnych półek Andrzeja Dobosza, są de facto recenzjami albo sytuują się na pograniczu recenzji, szkicu czy felietonu. Jak oceniać czyjeś poglądy na temat dzieł sztuki, na temat książek? Wiadomo nie od dziś przecież, że De gustibus non est disputandum: o gustach się nie dyskutuje. Jeden lubi kryminały, inny ceni Sienkiewicza, kolejny – Lema. To zupełnie jak dyskusja o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy.
Dodatkowy problem w tym wypadku jest taki, że książka Dobosza, jak pisałam, stanowi zbiór tekstów: publikowanych w różnych latach i w różnych czasopismach albo też wygłaszanych na antenie Polskiego Radia. Mamy więc do czynienia ze swoistym przeglądem myśli autora z kilkunastu bodajże lat; jakże się do nich ustosunkować? Doprawdy trudno (i po co zresztą) polemizować (ewentualnie) z tekstem, który pierwotną publikację miał w roku, dajmy na to, 2000.
Przy wszystkich tych zastrzeżeniach nie mam jednak wątpliwości, że zbiór Z różnych półek nie zawiedzie tych, którzy po niego sięgną. Autor pisze o książkach, które, owszem, swoje wydania miały wiele lat temu, ale ciągle funkcjonują na rynku, są w bibliotekach, w obiegu czytelniczym. Są więc żywe: dlatego opinia na ich temat, jakkolwiek subiektywna, jak wszystkie, z natury rzeczy, opinie recenzentów, warta jest poznania. Gdybym bowiem zamierzała dziś kupić, na przykład, Słownik biograficzny historii Polski pod redakcją Janiny Chodery i Feliksa Kiryka z 2005 roku (bo jest to możliwe), wolałabym wcześniej znać opinie na jego temat. W końcu to i wydatek, i zajęte miejsce – dwa tomy – na półce. Andrzej Dobosz w recenzji „Współpraca pomp z siecią”, czyli niezwykły podręcznik akademicki, wystawił zaś tej pozycji ocenę negatywną, druzgocącą wręcz i poparł ją licznymi, konkretnymi dowodami ujawniającymi wszelkie niedociągnięcia (delikatnie rzecz ujmując) autorów i redaktorów. Gdybym po latach od wydania tej książki
miała szukać opinii na jej temat, zajęłoby mi to sporo czasu. A tak – mam pod ręką. Mam też pod ręką wypowiedzi na temat wielu innych książek, czasem zaskakująco zestawionych w jednym tekście, jak w Drzewach za oknem i trochę dalej, gdzie Dobosz ocenia za jednym zamachem 2 książki: Drzewa świata. Ilustrowaną encyklopedię, wydaną przez Universitas w 2008 roku i Izabeli Jarosińskiej Było i tak. Życie codzienne w Polsce w latach 1945-1989 z roku 2009. Tę drugą pozycję zresztą nie tyle ocenia, ile wykorzystuje jako swoisty kontekst emocjonalny, pretekst do wynurzeń bardziej osobistych na temat konsekwencji kontaktu z konkretnymi książkami (czy też raczej – z ich zawartością) i spojrzeniem ich autorów na rzeczy, które on również zna – ale widzi czy też pamięta je inaczej.
Tytuł zbioru znakomicie oddaje to, co znajduje się w środku: autor spisuje swoje wrażenia z lektur o bardzo różnorodnej tematyce, zaliczanych zarówno do literatury pięknej, jak i popularnonaukowej czy stricte naukowej. Czyta różne książki – więc i pisze o różnych książkach. W tym właśnie widzę jedną z większych zalet tomu tekstów Dobosza: zebrane w jednym miejscu, jasno wskazują, że czytać można właściwe wszystko, zachęcają do lektury, do osobistego kontaktu z książkami, do własnych z nimi przeżyć bez sugerowania się dziedziną, jaką reprezentują.
Zbiór Andrzeja Dobosza ucieszy z pewnością wszystkich, którzy lubią dobre pióro i książki. Choć do takich dzieł mam zawsze, przy całym szacunku dla ich autorów, stosunek ambiwalentny z przyczyn, o których pisałam, to mogę spokojnie polecić.