Po przeczytaniu Zmory Alaizabel, pierwszej drukowanej w cyklu Wrota wyobraźni książki Chrisa Woodinga, rzuciłam się na drugą nawet niewiele myśląc i nie czytając literek z okładki. Może to poprzez dziwną sympatię do autora, równolatka, a może poprzez tą jego straszliwą i koszmarną wyobraźnię Trucizna znalazła się w moich rękach tak szybko. Książka zaczyna się bardzo znajomo. Jak w wielu powieściach fantasy. Jest dziewczyna z przeszłością, inna od wszystkich, jest i mędrzec, który widzi w niej Starą Krew, jest i macocha, ciapowaty ojciec i siostra. Jest odłączenie od gromady, niechęć i jej marzenia o czymś innym, nieuchwytnym zbyt ulotnym.
"... niektórzy z nas rodzą się w nie właściwym miejscu, a niektórzy dopiero muszą takiego szukać."
Trucizna żyje na bagnach. Wśród prostych, zwykłych ludzi. Nudnych i przewidywalnych do bólu. Zamknięta pod niebem z liści, wśród potworów z bagien, trucizna poszukuje samej siebie. Tak dziwny dla nas świat, mokry, grząski, pełen niebezpieczeństw, dla niej jest zbyt powszedni. A wokoło? Ludzie z bagien płyną z prądem, którego nie znają w tak zastałej krainie. Jakby według charmonogramu: narodziny, dzień imienia, założenie własnej rodziny, czyli dorosłość, potem dzieci, starość i... śmierć. Monotonia ta jedynie dostępna, jeżeli tylko bagna pozwolą. Bo przecież śmierć czyha wszędzie. I nawet macocha Trucizny, Rosiczka, mimo "przebłysków", podczas których pozwala ukazać się jej marzeniom, pragnieniu życia jak z bajek, opowiadanych przez starego - milknie, gdy milkną one. Gdy ten świat ze snów umyka w dach liści. Gdy wyrysowane obrazy rozpływają się w oparach mgieł bagnisk.
"... świat to biblioteka, tylko że żadnej z jej ksiąg nie da się przeczytać dwa razy."
Te słowa starca Bystrego zapadną głęboko w pamięć szesnastoletniej trucizny, ale i podrażnią jej nastoletnią, zbuntowaną duszę. Bo wieś Mewa nie jest miejscem dla bajek. To nuda, potwory, ciągłe pilnowanie własnego życia i... sny. Zwodnicze, jak się w końcu okazuje. Oczywiście jak w wielu książkach moment najgorszej nudy wyznaczy zwrot akcji. Tu będzie nim utrata kogoś, kto okazuje się być dla Trucizny ważniejszy, niż sama myślała. Na tyle istotny, by go odszukać. By odmienić podmieńca Trucizna odchodzi z wioski. Czy też może raczej ucieka przed tym, co by ją czekało, a czego nie pragnie. Małżeństwa, które jest w Mewie najważniejsze, zapomnienia o samym sobie. Odrzucenia marzeń, stania się... Rosiczką. Choć może to przeznaczenie? A może jednak rzeczywiście chęć ucieczki od rzeczywistości? Chęć poznania tego, co było bajką, opowieścią starca?
Trucizna nie zostaje w wiosce, by czekać na koleje innego losu. Stawia mu czoło, zresztą nie może zostawić faeriom siostry. Nie ona. "Książki czasem bywają niebezpieczne. Żyją twoją wyobraźnią." Trucizna wyruszająca w podróż to zwykła szesnastolatka. naburmuszona, zła na świat, ale i poszukująca przez cały czas. Jej dotychczasowy świat był za mały, by zmieścić jej pragnienia i wyobraźnię. Mimo stworów... Ironia losu? To dlatego odchodzi. Porwanie to pretekst, ona i tak by to zrobiła. "To jest część życia, bo na to pozwalamy." Stara krew?
Książka jest o podróży, która ma dać poznanie i świata i samej siebie. By odnaleźć siostrę. To też książka z zachwycającym, zadziwiającym, niespodzianym zakończeniem. Zresztą od początku jest intrygująca. Najpierw okładka: mroczna, ociekająca tajemnicą, potem słowa cisnące się do głowy i te nieznane obrazy... Obrazy z podróży do Krainy Człowieka i innych... Tam, gdzie jest podobno lepiej, choć nikt w wiosce o tym nie mówił. Choć przecież wiedzieli... więc dlaczego mieszkańcy Mewy żyją na bagnach? Czyżby na przekór losowi? Czy może stawiają mu czoła ? Kolejnej bajce o pradawnych bagnach i ich tajemnicach. Dumni, ci, którzy PRZETRWAJĄ!!!
Trucizna w książce to nie tylko imię dziewczynki. Imię, na które zasługuje, i które sama wybrała. To też niteczka zmiany, zawirowanie, zasiana wątpliwość w sercach tych, którzy odrzucili jej inność. A ona? Zatruła porządek, złamała reguły, pragnęła inności, indywidualności... Inna... Może tak naprawdę podmieniec, to dar dla wioski, która dzięki temu pozbyła się odszczepieńca? Ciernia w, jakby nie było, harmonii. Harmonii, w którą wpisane są nagłe zgony, gorączka, potwory... NORMALNOŚĆ!!!
Tak naprawdę to wcale nie jest to książka psychologiczna, tylko przygoda, która czasem daje do myślenia. Tak jakoś "podprogowo", mętnie, niespodzianie rzuca nam do mózgownic zdania, które budują się ze strachu i szaleństwa. A może dorosłość? W gruncie rzeczy podróż Trucizny jest poznawaniem i nieznośnym pędem, który rozmywa tęsknotę za rodziną. W książce pojawiają się elementy znane z legend i podań, stwory nieznane, lecz czasem, nagle wyskakują na nas wspomnienia dziewczynki, obrazy i myśli, które pozwalają przypuszczać, że autor na pewno nas jeszcze czymś zaskoczy. I nie będzie to książka dla dzieci. Czy okaże się, że Trucizna żyła w świecie bajek?
A może ten poznany świat, nowy, okaże się tylko bajką? Czy dociekliwa i spontaniczna, a jednocześnie pewna siebie dziewczyna odnajdzie siostrę? Czy nie zgubi się, a może odnajdzie coś więcej? Czy bajki pomogą? Czy też staną się "kulą u nogi"? Nie wiadomo co się stanie, nie zgadnie ni młody, ni stary, ale też nikt by nie przypuszczał, że...