Lis już wtedy był myśliwym z pewnością nie należy ani do lektur łatwych, ani przyjemnych, ale za to jest bardzo interesujący. Klimat powieści w znacznym stopniu jest zdeterminowany już przez sam czas i miejsce akcji, wszak życie w Rumunii pod koniec dyktatury Ceausescu nie należało do godnych pozazdroszczenia. Wprawdzie nawet tuż przed wybuchem zamieszek większość społeczeństwa była bierna wobec władzy i tylko część aktywnie wspierała reżim, ale jeszcze mniej ludzi odważało się na nawet nieśmiałe protesty. W Lisie. na przykładzie kilku osób, których los zetknął ze sobą właśni w tym momencie historii, ukazana jest cała gama tych postaw. Główna bohaterka powieści, Adina, stara się niczym nie narażać władzy, jednak i tak nie uchroniło to jej od „zainteresowania” ze strony organów bezpieczeństwa. Nie jest nawet oficjalnie przesłuchiwana, ale odkrywane przez nią zostawiane celowo ślady czyjejś obecności w jej mieszkaniu powodują, że jej życie przeradza się stopniowo w koszmar na jawie. Z kolei jej
najbliższa przyjaciółka Clara romansuje z Pavlem, który nie dość, że jest żonaty, to w dodatku okazuje się być pracownikiem służby bezpieczeństwa. Przyjaciele Adiny, Paul i Abi mają zaś problemu z powodu na pozór niewinnej piosenki... Powieść nie koncentruje się jednak tylko na działalności organów represji, lecz ukazuje przede wszystkim zwykłe, pozbawione nadziei życie szarych ludzi – pracowników fabryki drutu, fryzjera, blacharza czy nauczyciela w wiosce na dalekiej prowincji. Próżno szukać tutaj jakichś wielkich wydarzeń, tylko codzienna monotonna praca, kierownik handlujący złotem i wykorzystujący seksualnie kobiety z fabryki oraz ich drobne rozrywki takie, jak podglądanie kąpiących się mężczyzn. A nawet radość kibiców z sukcesów piłkarzy bywa zatruta nutką goryczy, kiedy nie mogą nawet do woli śpiewać swoich piosenek. Dodatkowo atmosferę „zagęszczają” wspomnienia z przeszłości, ale dzieciństwo wcale nie jawi się jako czas szczęśliwości, czasem wręcz tylko dodaje goryczy chwili obecnej.
Przytłaczający, podszyty strachem i apatią klimat wyłaniający się z kart książki budowany jest, nawet w większym stopniu niż przez same zdarzenia, przypominającymi prozę poetycką opisami przyrody, miasta czy fabryki. Wydaje się, że nawet topolom czy kotu w fabryce udzielił się nastrój beznadziei i ciągłego szpiegowania wszystkich przez wszystkich. A chociaż dyktatura w końcu upada, to zakończenie wcale nie napawa optymizmem, nie wystarczy przecież zadekretować demokracji, muszą się jeszcze zmienić ludzie...
Lis już wtedy był myśliwym to poruszający obraz społeczeństwa, na którym nieodwracalne piętno odcisnął totalitarny ustrój. Proza Herty Müller jest interesująca jednak przede wszystkim nie z powodu rozliczeń z przeszłością, lecz dlatego że opowiada o ludzkich emocjach, a czyni to w taki sposób, że ten przygnębiający nastrój wręcz udziela się czytelnikowi. A chociaż ze względu na sposób przedstawienia życia kobiet w komunistycznej Rumunii można by określić tę książkę jako feministyczną, to moim zdaniem takie jej „zaszufladkowanie” byłoby tylko uproszczeniem, a nawet wręcz krzywdzące, gdyż jest to po prostu interesująca powieść, po którą naprawdę warto sięgnąć.