Po śmierci Passenta odjęło mu mowę. Wojciech Kuczok zdradził, jak zareagował jego syn
Wojciech Kuczok, pisarz, a prywatnie zięć Daniela Passenta, opisał, jak bliscy zareagowali na śmierć słynnego felietonisty. Swoją postawę zestawił z reakcją sześcioletniego syna. Zupełni inną niż zachowanie dorosłych.
Na internetowej stronie "Tygodnika Przegląd" pojawił się felieton Wojciecha Kuczoka poświęcony zmarłemu przed tygodniem Danielowi Passentowi. Pod wymownym tytułem "Dziadziuś nie żyje" zięć Passenta opisał, z jakim trudem przychodzi mu oswojenie się ze śmiercią teścia.
"Odjęło mi mowę. Pogrzebową także. Im bliżsi nam umierają, tym bardziej doskwiera niemowność. Niemożność domknięcia trumny ostatnim słowem. Niezgoda na ostateczność czasu przeszłego. (...) Nie podejmę się; nie mnie mówić, mnie milczeć w smutku i współczuciu. Daniel Passent odszedł – to jest wiadomość dewastująca dla najbliższej rodziny pogrążonej w rozpaczy. Daniel Passent już niczego nie napisze. To jest wiadomość druzgocząca dla polskiej felietonistyki. Zgasł jeden z najpiękniejszych umysłów w tym kraju" - podkreślił Kuczok.
Oni odeszli w 2021
Swoje przeżycia Wojciech Kuczok zestawił ze zgoła inną reakcją swojego sześcioletniego syna na śmierć ukochanego dziadka. Z uznaniem opisuje stoicką postawę chłopca, pełną przekonania, że zmarły dziadek wciąż "jest" i to na dodatek w "lepszym" świecie.
"Antoś stracił już obu dziadków, ale nigdy nie mówi o nich w czasie przeszłym – obaj "są" w niebie, przenieśli się tam, przeprowadzili, ta dziecięca wiara jest tyleż żarliwa, co naturalna, niewymuszona, nie ma nic wspólnego z religią, od której dziecko trzymamy z dala. Niebo, czyli nie-tu, gdzieś w lepszym wymiarze. U sześciolatka żałoba przebiega jeszcze pod znakiem ulgi i przekonania, że w zaświatach człowiek istnieje poza ciałem, więc i poza wiekiem, poza wszelkimi dolegliwościami: dziadek umarł, więc znowu jest zdrowy, tam, skąd nas teraz obserwuje" - czytamy w felietonie Kuczoka.
Autor powieści "Gnój" nazwał Daniela Passenta "mistrzem inteligentnego dowcipu", który "nie zaprzątał sobie głowy śmiercią". Jak przypuszcza, teść wcale nie będzie patrzeć z góry na kondukt opłakujących go żałobników. W tym lepszym świecie z pewnością pochłonęło go biesiadowanie w gronie przyjaciół, którzy trafili tam przed nim.