Siedzimy sobie spokojnie w ukochanym fotelu, z ukochaną książką, ukochanego autora w rękach ... i tak czasem myślimy, że naprawdę tę książkę i tego autora kochamy tylko my. I tylko my mamy prawo, by dotykać tych stron, naprawdę zrozumieć. A potem spotykamy kogoś takiego samego.
O nie... wcale nie lubimy, jak ktoś darzy tą samą atencją to, co my. Wolimy być jedynymi w swoim rodzaju, i dla utrzymania swej niezwykłości możemy zrobić ZBYT WIELE. Wierzymy w to, co zostało napisane. Ale sama książka? Czymże jest ona w rzeczywistości? Czy tylko okładką otulającą strony, spis treści, przypisy, wzorki liter i czasem, te bardzo istotne - OBRAZKI? Autor? Czy zdaje sobie sprawę z tego, co uczynił? Czy bierze odpowiedzialność za swe światy, które stworzył nie tylko na papierze, ale i w naszych umysłach. Przecież one stały się częścią nas samych.
Chcemy nagle wiedzieć o nich więcej i więcej, jakby Autor był Bogiem naszego, książkowego świata. I jak tajemne są dokonania demiurga, tak my chcemy poznać jego tajemnice. Zwykły człowiek się nie "sprzedaje". Książka winna być wynikiem cierpienia autora. A to oznacza, iż ten człowiek żył naprawdę, że jest... lub był.... Nie umiemy jednak odpowiedzieć na nurtujące nas pytania, więc zaczynamy pisać biografię.
Poszukujemy twórcy naszego świata, a raczej tych, którzy go znali, by zamknąć ich w książce. Lecz co, jeżeli nagle zauważymy, że to ONI na nas czekali? Wiedzą o wszystkim .... mają swój cel. To tylko słowa rzucone to tu, to tam, spojrzenia, ale wyobraźnia podsuwa nam dziwne myśli. Kraina Chichów to kilka książek w jednej. Wielka wyobraźnia autora - Carrolla błądzi od jednej do drugiej tworząc PRZERAŻAJĄCE!!!
Dlaczego spotykamy kogoś, kto nas przeraża? A czasem odnajdujemy to przerażenie w sobie? Przecież jest ona jak ja... tylko inna. Przerażająca ona i przerażający on, choć mówi raczej o własnej strachliwości. Ale w końcu PRZERAŻAJĄCY to całkiem coś innego. Bohaterowie główni mają jedno pragnienie. Poznanie i spotkanie w nim ukochanego autora. Ale i miasteczko i wspomnienia wydają się być przerażające. To jakby Truman Show, tylko, że z pełnią wiedzy.
Nagle to, co mieli w sobie, całe zbierane materiałów nie jest już nic warte. Wpadają w "PRZERAŻAJĄCE". Po co są? Czy tylko dla niego? Nie książka dla nich, ale my dla stron? "Pytania są niebezpieczne, Nie szukaj ich, będą spały. Zapytasz - zbudzisz i znaczni więcej Niż myślisz pytań powstanie". Zbyt wiele pytań to kwintesencja tej powieści. Bo jest ich zbyt dużo, na większość nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć.
To książka, a jednocześnie recenzja. Nasze myśli, które spinały książkę. Na okładce obiecano, że włos zjeży mi się na głowie. Pamiętając o bezwłosych, ja oczekiwałam grozy. I nie zawiodłam się, choć na początku jest tak spokojnie, maski są i marionetki, dom pogrzebowy.... Potem książka staje się rzeczywistością, naszą rzeczywistością...
A to przecież taka prosta historyjka. Bo gdy książka żyje w nas i my stajemy się jej częścią. Może to my powinniśmy przeczytać tą książkę, a może nie ma żadnego pisarza ?
P.S. Książka nie jest tak straszna :) Co prawda bliższa Koontzowi niż Drugiej strony lustra, ale...