"Pisanie to spełnienie moich marzeń". Przeczytaj wywiad z Anną Szafrańską, autorką książki "Dziewczyna ze złotej klatki"
"Dziewczyna ze złotej klatki" to kolejna, trzecia już książka Anny Szafrańskiej. Młoda autorka z każdą kolejną powieścią udowadnia, że w literaturze nurtu new adult czuje się rewelacyjnie.
Kim jest Amelia?
Anna Szafrańska: Zagubioną w świecie dorosłych nastolatką. Ma 18 lat, kończy drugą klasę liceum, ma własne plany i marzenia. Wie jednak, że te marzenia nigdy się nie spełnią.
Dlaczego?
Ponieważ jej życie w całości podporządkowane jest woli rodziców. Mamie, Angelinie, byłej aktorce prowadzącej obecnie sieć hoteli oraz ojcu, Ryszardowi, przedsiębiorcy i politykowi.
To są bardzo bogaci ludzie.
Bogaci i apodyktyczni. Zupełnie nie przejmują się własnymi dziećmi. Tworzą rodzinę, która ma ładnie wyglądać tylko na zdjęciach. Amelia nie wie, czym jest miłość rodzicielska. Poznała jedynie miłość siostrzaną i tę, którą darzy Dorotę, swoją nianię, zajmującą się nią od małego. Amelia ceni Dorotę, jej silny charakter, sposób bycia, brak strachu przed okazywaniem własnego zdania. Amelia i jej siostra Natalia widzą w Dorocie wzór prawdziwej matki, której one nigdy nie miały.
A jednak, pomimo że Amelii nie podoba się droga, którą wybrali dla niej rodzice, nie potrafi się przeciwko niej zbuntować. Może dlatego, że tak naprawdę nie byłaby w stanie funkcjonować bez "zaplecza", jakie dają jej pieniądze?
W pewnym momencie Amelia stoi przed decyzją o ucieczce i głośno zastanawia się, czy potrafi porzucić to, co ma? Przypomina sobie, że kiedy raz wyszła z domu bez portfela, nie miała pojęcia, co w takiej sytuacji zrobić. Ona od początku była przyzwyczajona do tego, że ma pieniądze na koncie, telefon w kieszeni, że zawsze ma dokąd wrócić. Nawet jej ojciec stwierdził kiedyś, że jeśli chce odejść, może to zrobić, ale ma wyjść z domu tak, jak stoi, nie zabierając niczego. I gdyby nie postać, która w pewnym momencie pojawia się w jej życiu, prawdopodobnie nigdy by się na to nie zdecydowała.
Mówimy o Robercie.
Tak. On pokazuje Amelii światełko w tunelu. Uświadamia jej, jak to jest żyć wedle własnych zasad, realizować własne marzenia, spalić za sobą wszystkie mosty. Parę godzin w towarzystwie Roberta otwiera Amelii oczy na to, jak mogłoby wyglądać jej życie, gdyby była normalną nastolatką.
A jednak gdyby nie Aleksander, człowiek z przeszłości jej ojca i dramatyczne wydarzenia, jakie pociąga za sobą jego pojawienie się, Amelia pewnie nie zmieniłaby swojego życia.
Podejrzewam, że nie. Amelia jest odważna, ale nie na tyle, żeby przeciwstawić się rodzicom. Nawet Robert i jego miłość nie byłyby w stanie wydostać jej ze złotej klatki, w której się znajduje. Nawet pomimo tego, że o ile na początku uczucie między nimi to jest takie szczeniackie zauroczenie, to później, im bardziej akcja w książce przybiera coraz bardziej dramatyczny zwrot, Robert uświadamia sobie, że on naprawdę kocha tę dziewczynę. W końcu jednak to dzięki niemu Amelia się odradza i podejmuje bardzo trudne decyzje. Oboje wiele dla tej miłości poświęcają, ale rzeczywiście gdyby nie pojawienie się Aleksandra, wątpię, czy byliby razem. Na pewno na przeszkodzie stanęliby rodzice Amelii.
"Dziewczyna ze złotej klatki" to pani trzecia powieść?
Tak, wcześniej ukazały się "Widmo grzechu" i "Grzech pierworodny". Nie byłabym szczera, gdybym nie przyznała, że pisanie to spełnienie moich marzeń. Zaczynałam od publikowania opowiadań w Internecie. Na jednej ze stron poznałam Agnieszkę Lingas-Łoniewską. Miałyśmy podobny styl pisania, a ponieważ Agnieszka jest ode mnie nieco starsza, nazywano nas Matką i Córką. I tak już pozostało. Agnieszka, podobnie jak moja "prawdziwa" mama, wspiera mnie i motywuje do pisania.
Nad czym pani teraz pracuje?
Na premierę czeka "Dziewczyna ze złotej klatki" i z racji tego poświęcam jej obecnie dużo czasu, ale jeśli chodzi o samo pisanie, jestem już dwie książki do przodu. Jakiś czas temu skończyłam powieść o młodej pisarce, która oprócz obecnego życia w Warszawie ma też tajemnicę z przeszłości, która wciąż nie daje jej spokoju. Więcej nie zdradzę. Natomiast jeśli chodzi o książkę, którą piszę obecnie, jest to dramat obyczajowy i uczciwie przyznaję, że na razie pisanie jej idzie mi jak krew z nosa.
Może temat nie ten?
O nie, temat jest świetny, to opowieść o romansie nauczycielki z uczniem. Szkopuł w tym, że ja mam dość ostre, zadziorne pióro, a moja bohaterka jest trochę infantylna, nie ma własnego zdania, nie umie się postawić ani podjąć żadnej konkretnej decyzji. I to mnie denerwuje. Gdyby ona miała więcej ikry, skończyłabym opisywać jej losy kilka razy szybciej. Ale nie mogę, bo co napiszę akapit, muszę usiąść na rękach i odczekać 10 minut, by ochłonąć i pozwolić jej pozostać sobą. Co nie znaczy, że nie dokona się w niej w końcu jakaś zmiana.
Rozmawiała Agnieszka Groza