Trwa ładowanie...

Piotr Strzeżysz drogę z Patagonii na Alaskę pokonał rowerem. "Każda podróż jest ważna"

Piotr Strzeżysz od lat podróżuje przemieszczając się po świecie rowerem. "To po prostu część mnie, część mojego życia, naturalny sposób bycia, z którym być może się urodziłem" powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską. O swoich przeżyciach napisał kilka książek. Najnowsza, "Zaistnienia", właśnie trafiła do księgarń.

Piotr Strzeżysz drogę z Patagonii na Alaskę pokonał rowerem. "Każda podróż jest ważna"Źródło: Materiały prasowe
d2k76nf
d2k76nf

Karolina Stankiewicz: Skąd twoja pasja do podróżowania rowerem?

Piotr Strzeżysz: Nie wiem, czy to, co robię, te wszystkie podróże realizowane z mniejszą, bądź większą częstotliwością w ciągu ostatnich trzydziestu lat nazwałbym pasją. To po prostu część mnie, część mojego życia, naturalny sposób bycia, z którym być może się urodziłem. Nikt mnie nie inspirował, nie namawiał, nigdy nie dorabiałem do tego co robię żadnej ideologii. Od dziecka lubię rower. Lubię się przemieszczać. I tyle.

Jakie kraje zwiedziłeś już rowerem?

Najróżniejsze. Żeby wymienić te, z którymi wiążą mnie najbardziej intensywne wspomnienia: Islandia, Tybet, Birma, Kolumbia, Boliwia, USA, Meksyk, Sudan, Zimbabwe, Kirgistan.

Twoje "Zaistnienia" zupełnie nie przypominają książki podróżniczej. Ani to poradnik, ani reportaż, ani pamiętnik. Dlaczego zdecydowałeś się na taki rodzaj prozy?

Ale ja się absolutnie na nic nie "decydowałem”. I nie miałem w głowie konceptu – piszę prozę podróżniczą. Po prostu pisałem. Książka wyszła taka, jaka wyszła, bo mam taki styl. Albo inaczej – chciałbym mieć właśnie taki styl. Jeśli trudno mnie zaszufladkować, to jest to dla mnie ogromny komplement, ale nie wynika on z faktu, że potrzebuję wyróżniania się dla samego wyróżniania. Mam na myśli specyficzny sposób patrzenia na świat, wyrażony za pomocą słów. Najprościej rzecz ujmując – chciałem pokazać własny zachwyt na światem, nad tym, że jeszcze tu jestem.

Zobacz także: Daria Ładocha o podróży do Ameryki Południowej: "Ciężko jest tam wybrać się na wakacje. Widzi się biedę"

W "Zaistnieniach" opisujesz bardzo uniwersalne sprawy. Ale też często zwyczajne sytuacje. Zastanawia mnie, czy faktycznie trzeba jechać na drugi koniec świata, by tego doświadczyć. Czy mógłbyś napisać taką książkę podróżując po Polsce?

Nie wiem, czy ja mógłbym napisać podobną rzecz podróżując po Polsce, ale na pewno mógłbym doświadczyć podobnych przeżyć. Kiedyś, po zakończeniu pewnego spotkania, podczas którego opowiadałem o drodze z Patagonii na Alaskę podszedł do mnie mężczyzna i powiedział, że identyczną podróż mógłbym odbyć jadąc z Gdyni na Hel. Bo opowiadałem o bezdomnych psach, kotach, spotkaniach z bezdomnymi, bo opowieść była zupełnie pozbawiona nazw geograficznych, informacji kontekstowych, czy historycznych.

d2k76nf

Dokładnie o to mi chodziło. Bo każda podróż jest ważna, nieważne dokąd pojedziemy. Jak to pięknie ujął Alain de Botton: "Przyjemność, czerpana przez nas z podróżowania, może z większym stopniu zależy od nastawienia umysłu, z którym podróżujemy, niż od samego celu podróży. Gdybyśmy potrafili podobne nastawienie zastosować do naszego miejsca zamieszkania, odkrylibyśmy, być może, iż jest ono nie mniej interesujące od wysokogórskich przełęczy i rojnych od motyli dżungli Ameryki Południowej Humboldta". Pytanie, dlaczego ja jeżdżę na drugi koniec świata, a nie szukam wysp szczęśliwości za rogiem? Nie wiem, może potrzebuję większego fizycznego dystansu, większego umordowania się, może po prostu nie potrafię się odpowiednio nastawić, choć sam do tego zachęcam.

Mam wrażenie, że nie masz w sobie coachingowego zacięcia, jak wiele innych osób, które postawiły na podróżniczy tryb życia. Nie masz zapędów do bycia influencerem, ani do instruowania innych, jak żyć. Nie kusiło cię, by założyć konto na Instagramie?

A kim ja jestem, aby instruować kogoś, jak ma żyć? Nie mam do tego żadnego prawa. Natomiast, jeśli komuś podoba się to, co robię, to przecież może spróbować żyć podobnie. Moje życie na walizkach, albo inaczej – na sakwach – nie jest ani lepsze ani gorsze od życia innych. Ale jest moje. To mój wybór, który jak wszystkie wybory w życiu, wiąże się z masą wyrzeczeń. Czy mógłbym żyć inaczej? Pewnie tak. Może kiedyś założę rodzinę, kupię dom i założę konto na Instagramie. Na razie nie mam nawet smartfona. Używam od lat starego telefonu, z którego korzystam do dzwonienia, z rzadka – wysłania sms-sów.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Najdziwniejsza przygoda, jaka przytrafiła ci się podczas podróży po Amerykach?

Niewiele z przeżyć nazwałbym "dziwnymi". Ale rzeczywiście kilka podciągnąłbym pod taki epitet. Choćby to opisane w książce spotkanie z samcem uchatki patagońskiej. Zwierzę spotkałem na bardzo wysokiej skarpie, na którą sam ledwo wszedłem. Stałem nad urwiskiem i fotografowałem ryczący na plaży harem samic, kiedy usłyszałem przeciągły ryk i zobaczyłem zbliżające się do mnie zwierzę. Wszystko skończyło się dobrze, bo uchatki na lądzie poruszają się bardzo niezgrabnie, ale do dziś zastanawiam się, skąd tam wziął się wielki samiec?

Dokąd wybierasz się w następną podróż?

Nie wiem. Decyzje podejmuję dość spontanicznie. Chwilowo pomieszkuję w Krakowie i większość czasu spędzam w książkach. Podróżuję niemal nie ruszając się z miejsca, robiąc mniej więcej to, co podczas siedemnastu miesięcy drogi z Patagonii na Alaskę. Głaszczę rude koty, dokarmiam psy, piję dużo kawy, nadstawiam twarz do wiejącego wiatru, patrzę ludziom w oczy i staram się dużo uśmiechać.

d2k76nf
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2k76nf