Są dwa powody dlaczego sięgnęłam po tę książkę. Po pierwsze autor – Andrzej Pilipiuk dał się poznać jako pisarz, który tworząc, plecie opowieści, włączając w nie cudowne nuty patriotyzmu, wątki typowej, polskiej wsi, tworząc fantasy, lecz przede wszystkim, specyficznego poczucia humoru. Po drugie – Norwegia. Od dnia, w którym przyszłam na świat, gdy zrozumiałam, że jednak jest tu dla mnie za ciepło i to nie ten świat, uświadomiłam sobie, że tęsknię za reniferami i fiordami. Jednak ta książka, którą pochłonęłam nazbyt łapczywie, okazała się być mariażem nie tylko tych dwóch elementów, ale też mojej ukochanej książki, czyli Szatana z siódmej klasy. Z jednej strony opowieści przygodowej, tajemniczej, z drugiej realnej, która mogła się przydarzyć. I tak jest i teraz, choć rzecz dzieje się daleko.
Oto mamy przed sobą bohaterów – maleńkie kopie naszych ukochanych „rozbójników”, czyli: Tomasza Nikitycza Paczenkę oraz Macieja Wędrowycza. Obydwaj nastoletni, tak samo zawzięci jak ich dziadkowie, tak samo inteligentni i często przerażający w swych wynalazkach. Ale w rzeczywistości będący cudowną zapowiedzią literackiej, przygodowej i skrytej pod osłoną tajemnicy, przyszłości. Bo cóż się może stać, gdy nagle okazuje się, iż nie jest się tym, za kogo się uważało? Gdy nagle nawet najlepszy przyjaciel okazuje się być strażnikiem, i wie o wiele więcej niż sam zainteresowany? Gdy nagle w spokojne życie wkraczają szpiedzy, tajemniczy hrabia i wielka podróż?
To wszystko przydarza się Tomaszowi Paczence, a jego przyjacielem jest nikt inny, jak znany nam już młody Wędrowycz. Nagle to co opowiadano mu o jego przyszłości, okazuje się być kłamstwem. I to kłamstwem wymyślonym tylko aby go chronić. Okazuje się, iż poza wyglądem Paczenko uwielbia też na przykład świeżą trawę. Jednak to nie dlatego pewnego dnia znika ze szkoły, zostaje odbity przez tzw. dobrych, a następnie zesłany na najdalszą północ Norwegii, gdzie musi przeżyć. Do tego będzie potrzebował wiele siły i pomysłowości, ale też i przyjaciela, który pomoże unikać ujawniającego się szpiega, pozwoli zrozumieć dziwne sny, zajmie się stolarstwem i wykorzysta umiejętności odziedziczone po dziadku, Jakubie.
Opowieść zdaje się ujawniać tajemnice naszych wschodnich sąsiadów, ale nie tylko, gdyż początki eksperymentów sięgają czasów carów. Jednak czy to sprawka kosmitów, czy też genetycznego geniusza, a może wykształconych przez jedno z ludzkich odgałęzień specyficznych cech oraz przyzwyczajeń? Kim jest Tomasz oraz ci, którzy wtrącają się w strony jego dziennika? O tym dowiemy się na pewno w kolejnym tomie. Tomie, na który naprawdę warto poczekać, a jak znam sposób pisania tego autora, może się on okazać być bliżej nas, niż nam się zdaje... Książka jest przeznaczona dla młodzieży, ale dobrze przy niej się będą bawić młodzi duchem, niezależnie od rocznika „przydatności do spożycia”! Szczególnie, gdy przychodzi nam czekać na Dziedziczki. Tym bardziej, iż Pilipiuk to wielki fascynat Północy, naprawdę znający się na świecie, w którym błądzą jego bohaterowie.