Pies to wcale nie ja 

Jak wygląda tydzień z życia polskiego policjanta? Dariusz Loranty po raz kolejny - po debiucie pt. "Spowiedź psa", którego współautorem był Aleksander Majewski - postanowił swoje przygody opisać już w formie powieściowej. "Siedem dni z życia psa" to podzielona na kolejne dni tygodnia opowieść o komisarzu Grzegorzu Bernardzie. Do tej formuły przekonało go między innymi zamiłowanie do fabularnej warstwy serialu o poruczniku Borewiczu, czyli "07 zgłoś się", lecz wpływ na taki a nie inny kształt powieści miał także konflikt z rodzicami, jaki nastąpił po publikacji pierwszej książki, i to, że za fikcją literacką Loranty mógł ukryć te fakty, które mogłyby zaszkodzić jemu i jego najbliższym.

Życie to nie film
Źródło zdjęć: © Fot. Zbigniew Furman/Wydawnictwo The Facto

/ 10Życie to nie film

Obraz
© Fot. Zbigniew Furman/Wydawnictwo The Facto

Jak wygląda tydzień z życia polskiego policjanta? Dariusz Loranty po raz kolejny - po debiutanckim wywiadzie pt. " Spowiedź psa ", którego współautorem był Aleksander Majewski - postanowił swoje przygody opisać już w formie powieściowej. " Siedem dni z życia psa " to podzielona na kolejne dni tygodnia opowieść o komisarzu Grzegorzu Bernardzie. Do tej formuły przekonało go między innymi zamiłowanie do fabularnej warstwy serialu o poruczniku Borewiczu, czyli "07 zgłoś się", lecz wpływ na taki a nie inny kształt powieści miał także konflikt z rodzicami, jaki nastąpił po publikacji pierwszej książki, i to, że za fikcją literacką Loranty mógł ukryć te fakty, które mogłyby zaszkodzić jemu i jego najbliższym.

"Nie chciałbym ponownie przechodzić nieprzyjemnej procedury sądowej. Gdyby oskarżyciel publiczny postawił mnie w roli osoby dopuszczającej się ujawnienia tajemnicy służbowej, to wyjaśnię, co następuje: to nie ja, to fikcyjny bohater książki, komisarz Bernard" - tłumaczy.

/ 10Pójdziecie na akcję z buta

Obraz
© Radiowóz policyjny, lata 90. / AKPA

Książka, która w założeniu miała być powieścią, jest jednak tylko rzetelnym zbiorem anegdot o tym, jak żyją polscy policjanci.* Jest tu zatem wszystko, co być powinno: tak zwane twarde męskie rozmowy, najczęściej sprowadzone do dwóch tematów, czyli wódki i kobiet, jest nieco słabej erotyki i zaskakująco mało - jak na dumnie brzmiący podtytuł "Prawdziwe zbrodnie, prawdziwe śledztwa" - i zbrodni, i śledztw.* Loranty z jednej strony chciałby być porucznikiem Borewiczem, z drugiej strony pokazuje, jak siermiężnie wyglądała praca w polskiej policji na początku lat 90., kiedy na miejsce zdarzenia przełożeni nakazywali funkcjonariuszom iść "z buta", by dokonywać oględzin zwłok. Nie ma radiowozów i wycia syren jak w filmie, za to jest zdejmowanie odcisków palców zmarłej kobiety. W głowie posterunkowego rodzi się myśl: "Co będzie, jeśli ona ożyje?".

Ale kobieta jest martwa i bohaterowi opowieści wydaje się, że minęły wieki, zanim udało mu się pobrać odciski palców. To nie koniec koszmaru: śledczy analizują rany, rozbierają ofiarę, dyskutują o tym, co mogło się wydarzyć. Na koniec Bernard słyszy jednak: "Widziałem, co robiłeś z trupem, nadajesz się. Szlag może cię trafić, ale nikt nie może zobaczyć, co się z tobą dzieje, wszystko wytrzymasz. Ja też przyjechałem ze wsi i musiałem sobie poradzić".

/ 10U nas w Westpoincie

Obraz
© Wyższa Szkoła Policji w Szczytnie, promocja oficerska na stopień podkomisarza (1997) / PAP

Pije się wszędzie, w szkole policyjnej w Szczytnie, zwanej na cześć amerykańskiej uczelni Westpointem, też. Nikt nie zwraca na to specjalnie uwagi: impreza skończy się w poniedziałek, gdy zaczną się zajęcia. To tu, w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie, zawiązują się także wieloletnie przyjaźnie, jak ta między Bernardem i Szczurem.

Transformacja i przejście z jednego ustroju do drugiego przebiega opornie. Łatwo zmienia się tabliczki na ścianach, ale mentalność już trudniej, zwłaszcza że kadra nauczycielska dobrze pamięta i czule wspomina złote czasy Milicji Obywatelskiej.Z jednej strony rygor, jaki starają się zaprowadzić ci wykładowcy, dobrze działa na słuchaczy kursu oficerskiego, z drugiej - pojawiają się nieznane do tej pory w Polsce rodzaje przestępstw. Niektóre z nich, na przykład stalking, to modne tematy na salach wykładowych. Przykładów rodzimych nie ma wiele, bo prawo polskie nie uznaje tego za przestępstwo, a zatem nie karze - i wtedy robi się problem, dla studenta, i dla wykładowcy. Trwa eksperyment pedagogiczny: "Pomysłodawca kursu oficerskiego zakładał, że umysł podchorążego chłonąć będzie wiedzę jak sucha gąbka wodę. Że jak tylko podchorąży będzie miał zadaną pracę i pójdzie do macierzystej jednostki, to będzie się błyskawicznie uczył i jednocześnie doskonale pracował". Nic bardziej mylnego.

/ 10Polityka się zmieniła, ale druki nie

Obraz
© Ćwiczenia Oddziałów Prewencji Policji w Szczecinie / PAP

Kiedy Grzegorz Bernard składa podanie o przyjęcie do policji, ma 29 lat i do działu kadr przynosi starannie wykaligrafowany życiorys, który rekrutujący go policjant praktycznie wyrzuci do kosza. Pisze się na miejscu, przecież charakter pisma też mówi wiele o człowieku. Po godzinie wypisywania kolejnych miejsc pracy, słyszy pytanie: "A pałką dacie radę bić?", a potem parę zdań na temat pracy, która jest czymś więcej, bo to służba. Kiedyś polegała na służeniu władzy i to było dobre, ale teraz, niestety, czasy się zmieniły i trzeba służyć społeczeństwu.Bernard wypełnia kolejne strony kwestionariusza, by w pewnym momencie zadeklarować katolicyzm i brak przynależności partyjnej. Wtedy kadrowiec z żalem komentuje, że tego pisać nie trzeba: polityka się zmieniła, a druki nie. Nawet epizod solidarnościowy nie ma tu żadnego znaczenia, teraz, w tych "nowych czasach".

Kiedy wreszcie trafia do dochodzeniówki, szybko staje się w oczach przełożonych idealnym materiałem, z którego można ulepić wszystko - dobrą gliną.

/ 10Fałszywy ksiądz i prawdziwe laleczki

Obraz
© Policjanci jedzą hamburgery na trzepaku podwórka przy Placu Wolności w Łodzi (1990) / PAP

Jedną spośród opisywanych akcji jest zatrzymanie Biskupa, przemytnika samochodów.Naczelnik Prymas - przełożona Bernarda - to kobieta, która w sejfie trzyma coś więcej niż broń. To porcelanowe laleczki, a zabawa nimi to dowód na to, że naczelnik jest zdenerwowana i zestresowana: tylko zabawa lalkami ją nieco uspokaja. Wzywa Bernarda i nakazuje mu "na mocnych papierach zawinąć fałszywego klechę", po czym nagle zmienia temat: "Grzegorz, czy ma sens zamiana sukienek pomiędzy tymi laleczkami? Doradź mi, czy ten krój sukienki u tej nie będzie się gryzł z resztą. Bo wiesz, muszę je dziś poprzebierać. Planowałam to już od dawna. One nie mogą cały czas być w tych samych strojach".

Bernard rusza na akcję - policjanci obstawiają restaurację, w której spotyka się szantażowany i przestępca. Ofiara ma przekazać przestępcy kopertę z pieniędzmi, czyli po prostu haracz. Liczy się tylko przyjęcie koperty, a nie samo usiłowanie jej wręczenia, co jest bardzo ważne, ale też bardzo niebezpieczne, bo "biznesmen" porusza się z obstawą i nosi broń.* Niestety, podczas wykonywania tak zwanych czynności maskujących, czyli po prostu jedzenia obiadu, funkcjonariusze patrzą się w talerze, zamiast na akcję.* I tak Bernard aresztuje pewnego znanego piłkarza polskiej reprezentacji... księży.

/ 10Negocjatorzy nie z Hollywood

Obraz
© Ćwiczenia antyterrorystyczne z zakresu ratownictwa taktycznego pod kryptonimem "Tactical Prison Rescue 2015", Stadion Miejski we Wrocławiu / PAP

A kiedy wraca i planuje spokojny weekend, pewien zamachowiec próbuje podłożyć bombę w jednym z warszawskich banków. "Polscy ochroniarze bankowi przeżyli już wiele ekstremalnych sytuacji. Wielogodzinne spóźnienie pociągu - bo chyba wszyscy ochroniarze banków mieszkają co najmniej sześćdziesiąt kilometrów od miejsca pracy. Gigantyczny tłok na trasie, bizantyjskie obyczaje kadry kierowniczej agencji ochroniarskich. Ciągłą inwigilację przez kierowników placówek bankowych, w których pracują. Licznych wariatów nawiedzających banki, którzy domagają się zmiany systemów płatniczych lub wprowadzenia dolara jako waluty narodowej. Ale facet z kamizelką wypełnioną trotylem? To coś zupełnie innego".

/ 10O czym mówią media

Obraz
© Fot. Zbigniew Furman/Wydawnictwo The Facto

Negocjacje kończą się pomyślnie, ale Bernard wcale nie jest zadowolony: "To jest jednoznaczny przekaz dla polskiego społeczeństwa, że jeżeli odstawisz dobry numer w stolicy, to twoje sprawy zostaną załatwione, nikt nie odważy ci się przeciwstawić. Pokazaliśmy, że policja nie ma jaj, bo nie jest w stanie powstrzymać działań desperata".

Jest tylko jedno wyjście - media muszą uzyskać inny komunikat: zamachowca zatrzymano siłą i cudem udało się uniknąć wybuchu w centrum stolicy.

/ 10Ładnie brzmiące nazwy

Obraz
© Ćwiczenia antyterrorystyczne policjantów z Biura Operacji Antyterrorystycznych na warszawskiej stacji metra Imielin / PAP

W kwietniu 2002 roku Bernard jest funkcjonariuszem Biura Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji i pracuje jako negocjator. Wielu chętnie zamieniłoby się z nim na posady. Komandos policyjny - to brzmi jak marzenie.Przez wiele lat policyjni komandosi uzupełniali działania pozostałych służb policyjnych: zatrzymywali przestępców, ale zawsze na zlecenie policji kryminalnej, walczyli z przestępczością zorganizowaną w ramach kontroli drogowej. Jednym słowem: byli potrzebni, ale nie najważniejsi. Dla najbardziej ambitnych to było zbyt mało. Brakowało im uznania i możliwości wypłynięcia na szerokie wody. W teorii byli samodzielnym pododdziałem, ale w praktyce nie wykonywali żadnych samodzielnych akcji. W 2002 roku to się zaczęło zmieniać - a wszystko dzięki zamachowi na World Trade Center z 11 września 2001 roku.

Rozpoczęły się reformy i reorganizacje: "Reorganizacja to w miarę prosty zabieg polegający na wydaniu paru poleceń służbowych, zmianie podległości organizacyjnej i dużej liczbie zmian kadrowych. Warszawski pododdział antyterrorystyczny został więc przemianowany na Biuro Operacji Antyterrorystycznych. Zmieniono nazwę, emblematy i sporządzono ozdobne naszywki. Nazwa w skrócie była łatwa do zapamiętania i bardzo groźnie brzmiała. Nikt nie zwrócił uwagi na błędne nazewnictwo. Reorganizację przeprowadzono w blasku mediów, co spowodowało, że społeczeństwo natychmiast zyskało poczucie bezpieczeństwa".

/ 10Znak jakości

Obraz
© Uroczystość wręczenia certyfikatu normy jakości ISO 9001/2001 Komendzie Rejonowej Policji Warszawa / PAP

O wielu sprawach na świecie decydują powszechne normy. Jedną z nich jest ISO. To właśnie dzięki ISO wiemy, czy niedziela jest pierwszym, czy siódmym dniem tygodnia. ISO może też stanowić znak jakości. Jednostka policji, w której pracuje Bernard, ma otrzymać taki znak jakości. Kontroli podlegnie wszystko, a przede wszystkim procedury alarmowe, reagowanie służb dyżurnych w mieście. Policjanci mają nosić przy sobie telefony i odbierać natychmiast po usłyszeniu dzwonka.

Weekend mija spokojnie, do niedzieli. Bernard musi pojechać do miasta i załatwić sprawę desperata, który chce skoczyć z wysokiego budynku. Kontrolerzy ISO mierzą mu czas, w domu bawi się jego dwuletni syn, a trzecia żona nadal jest w kościele. Nic nie idzie tak, jak powinno: zgodnie z grafikiem to Bernard prowadzi tym razem negocjacje, choć na miejscu jest inny zdolny negocjator. W dodatku lęk wysokości sprawia, że zadanie nie jest proste. Ale po czterech godzinach niedoszły samobójca jest już w szpitalu psychiatrycznym, Bernard może spokojnie zjechać windą, a komenda... oczywiście dostaje znak jakości ISO.

10 / 10Czarno-biały świat

Obraz
© Wydawnictwo The Facto

Książka Lorantego jest pełna uproszczeń i czarno-białej wizji świata.W jego opowieści o Grzegorzu Bernardzie mazowiecka wieś to "cisza, spokój, po prostu sielanka. Mieszkańcy okolicznych wsi nawet nie mają pojęcia, że żyją na terenie metropolii, dla nich gmina to centrum lokalnego świata. W Warszawie wręcz przeciwnie: pościgi wściekłych radiowozów na ulicach, napady z bronią w ręku, strzelaniny w miejscach publicznych, kidnaping i szantaże. Gdy mieszkaniec takiej zapadłej wsi bierze tabloid do ręki, boi się pojechać do stolicy".

" Siedem dni... " wypełniają podobne stereotypy: byłe żony są zawsze złe, podobnie jak aktualne żony, koledzy podkładają świnie, choć ogólnie to porządne chłopaki, na wsi jest spokojnie, w mieście gwarno, a komisarz Bernard zawsze, nawet w najgorszej sytuacji, ma więcej oleju w głowie niż wszyscy jego przełożeni razem wzięci. W ten sposób zamiast rzetelnej opowieści, która ma być powieścią, czytelnik śledzi poszczególne anegdoty, za każdym razem ze świadomością, kto tu jest prawdziwym bohaterem.

Ola Maciejewska/książki.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]