U nas w Westpoincie
Pije się wszędzie, w szkole policyjnej w Szczytnie, zwanej na cześć amerykańskiej uczelni Westpointem, też. Nikt nie zwraca na to specjalnie uwagi: impreza skończy się w poniedziałek, gdy zaczną się zajęcia. To tu, w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie, zawiązują się także wieloletnie przyjaźnie, jak ta między Bernardem i Szczurem.
Transformacja i przejście z jednego ustroju do drugiego przebiega opornie. Łatwo zmienia się tabliczki na ścianach, ale mentalność już trudniej, zwłaszcza że kadra nauczycielska dobrze pamięta i czule wspomina złote czasy Milicji Obywatelskiej.Z jednej strony rygor, jaki starają się zaprowadzić ci wykładowcy, dobrze działa na słuchaczy kursu oficerskiego, z drugiej - pojawiają się nieznane do tej pory w Polsce rodzaje przestępstw. Niektóre z nich, na przykład stalking, to modne tematy na salach wykładowych. Przykładów rodzimych nie ma wiele, bo prawo polskie nie uznaje tego za przestępstwo, a zatem nie karze - i wtedy robi się problem, dla studenta, i dla wykładowcy. Trwa eksperyment pedagogiczny: "Pomysłodawca kursu oficerskiego zakładał, że umysł podchorążego chłonąć będzie wiedzę jak sucha gąbka wodę. Że jak tylko podchorąży będzie miał zadaną pracę i pójdzie do macierzystej jednostki, to będzie się błyskawicznie uczył i jednocześnie doskonale pracował". Nic bardziej mylnego.