Czarno-biały świat
Książka Lorantego jest pełna uproszczeń i czarno-białej wizji świata.W jego opowieści o Grzegorzu Bernardzie mazowiecka wieś to "cisza, spokój, po prostu sielanka. Mieszkańcy okolicznych wsi nawet nie mają pojęcia, że żyją na terenie metropolii, dla nich gmina to centrum lokalnego świata. W Warszawie wręcz przeciwnie: pościgi wściekłych radiowozów na ulicach, napady z bronią w ręku, strzelaniny w miejscach publicznych, kidnaping i szantaże. Gdy mieszkaniec takiej zapadłej wsi bierze tabloid do ręki, boi się pojechać do stolicy".
" Siedem dni... " wypełniają podobne stereotypy: byłe żony są zawsze złe, podobnie jak aktualne żony, koledzy podkładają świnie, choć ogólnie to porządne chłopaki, na wsi jest spokojnie, w mieście gwarno, a komisarz Bernard zawsze, nawet w najgorszej sytuacji, ma więcej oleju w głowie niż wszyscy jego przełożeni razem wzięci. W ten sposób zamiast rzetelnej opowieści, która ma być powieścią, czytelnik śledzi poszczególne anegdoty, za każdym razem ze świadomością, kto tu jest prawdziwym bohaterem.
Ola Maciejewska/książki.wp.pl