Na ile bywa nudne życie bez uśmiechu i figli, zdaje sobie sprawę chyba każdy z nas. I tak samo jak „dobry żart tynfa wart”, tak i luźna, być może nienajwyższych lotów, ale z nutką humoru, literatura miewa swoje plusy. Zatem zdałoby się czasem zejść z parnasu, odłożyć wysoce intelektualne pozycje i zasiąść z lżejszą lekturą w wygodnym fotelu. Nie chcesz mnie? autorstwa Indii Knight, jest jedną z tych pozycji, jakie zaliczyć można do tzw. literatury kobiecej – ze sporą dawką humoru, pieprzyku oraz od pierwszych słów (niestety) przewidywalnym końcem fabuły. Żadna tam literatura wysokiego autoramentu, ale dla wyluzowania warto chwilkę poświęcić Stelli, Frankowi i Honey, a także kilku innym mniej bądź bardziej ekscentrycznym osobom, pojawiającym się na kartach wyżej wspomnianej książki.
Fabuła, jak już wspomniałam, jest mało skomplikowana i raczej w niczym nie zaskoczy czytelnika, no chyba, że będzie on wyjątkowo niedomyślny. Za to galeria przewijających się postaci jest dość imponująca, rzecz jasna, naładowana komicznymi ujęciami oraz… kiczem. Natykamy się tu na Stellę, dobiegającą czterdziestki, matkę przesłodkiej, zaczynającej klecić pierwsze zdania, Honey, Franka - malarza, który lubuje się w tworzeniu krowich wizerunków, a także kilku byłych partnerów Stelli (jeden mąż i jeden nie-mąż, aczkolwiek twórca owocu - Honey), kilku doszłych i niedoszłych kochanków tejże, ojca – pół-geja i matkę - damę angielską. Musicie sami przyznać, że w takim miszmaszu naszej, wprost ryczącej za seksem, francusko-angielskiej Stelli nie powinno być trudno znaleźć właściwego pana do zbliżenia…
Sprawa jednak jak się okazuje, prosta nie jest. Nie dość, że faceci, na których natyka się bohaterka, miewają „niezaprzeczalne” felery, to jeszcze… O zgrozo! Frank co wieczór sprowadza do domu inną panienkę, a biedna Stella usychając z braku, jak to określa, pieprzonka, z zazdrości (że on, taki ryży chłop, znowu kogoś podłapał, kiedy ona może tylko sobie pomarzyć, bo wokół sami usterkowicze) „obgryza pazury”. Właściwego „partnera” nasza pieprzniczka francusko-angielska szuka nawet w gejowskiej knajpie i o dziwo, to właśnie tutaj przychodzi olśnienie.
Na drodze do happy-seksu (objawienia) towarzyszą naszej bohaterce przezabawne sytuacje, a wszystko przyobleczone jest w niewybredne, współczesne i bezpruderyjne (co nie znaczy pornograficzne) dialogi. I choć zakończenie pobrzmiewa już na początku, to jednak nie da się odmówić Nie chcesz mnie? (przy bytowaniu w szeregach tzw. lekkiej literatury dla bab, babeczek i babiszonów) lekkości humoru, złośliwości zakrapianej żartem oraz obserwacji zanikających stereotypów. W efekcie okazuje się, że wystarczy Angielce domieszka krwi francuskiej, aby zdjęła swój ugrzeczniony mundurek damy bez skazy i stanęła przed nami jako całkiem niezła i zabawna, a kto wie, może i sprośna, laska.