Dobrze napisana i wciągająca książka. Napięcie, złożoność akcji, kilka równoległych wątków. Wątków, które splatają się w solidny, mocny sznur. Choć jednocześnie wyjątkowe nagromadzenie sytuacji mało prawdopodobnych. Spójrzmy jednak na to chłodnym okiem chirurga. Nikły stopień prawdopodobieństwa nie oznacza, że pewien zbiór zdarzeń nie zajdzie w tym samym czasie. Taki zbieg okoliczności w książce nie musi być zatem traktowany jako zarzut, raczej jako stwierdzenie pewnego faktu.
A oto te sytuacje: psychopata-dobroczyńca mordujący pacjentki chore na nowotwór, macki Yakuzy, szpiegostwo przemysłowe i patenty w medycynie, duże pieniądze i spisek w grupie lekarzy. Dużo wątków, w myśl zasady "lepiej więcej niż mniej" i "dla każdego coś miłego". Zgadzając się na "sensacyjność" w stylu Ludluma, wszystko to można bez problemu przełknąć. Minusem pozostaje, jak dla mnie, tematyka. Widziałem ludzi umierających na raka. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy wzruszą ramionami, uśmiechną się, posądzą o tani sentymentalizm. Śmierć, cierpienie, samotność. Trudno zrozumieć je tym, co ich sami nie doświadczyli. To trochę tak jak politycy-milionerzy rozumiejący bezrobotnych przeżywających miesiąc za kilkaset złotych. W jakiś abstrakcyjny sposób rozumieją, albo się im tak wydaje. W Stanie terminalnym nie czuje się, że śmierć jest czymś szczególnym. Na poziomie samych słów - tak. Na poziomie empatii - nie. A do faktu choroby i śmierci trudno mi podchodzić w sposób pozbawiony emocji opartych o
doświadczenie. Szkoda, że dla wielu jedynym sposobem zrozumienia innych jest doświadczenie samemu tego, co tamci przeżyli. Szkoda, bo taka lekcja życia jest na ogół bolesna i nieodwracalna.
Nie jest to książka wyróżniająca się czymś szczególnym spośród utworów tego gatunku, które przeczytałem. Nie umiem rzetelnie ocenić wartości informacji z dziedziny medycyny, które w niej są podane. Żargonu, danych, opisów metod badawczych. Nie znam się na medycynie klinicznej. Dla niektórych terminologia fachowa może i coś znaczy, ale większość przemknie nad nią bez pełnego zrozumienia. Niektórych żargon medyczny może odstraszać, choć nie ma go tu w nadmiarze. Pewną wadą, jak na książkę sensacyjną, było to, że już w jej połowie domyślałem się wytłumaczenia podstawowej zagadki. Oczywiście, nie znałem szczegółów i byłem ciekaw co wymyślił autor. Jednak napięcie nie było już tak wysokie, na pewno nie gwarantowane 230V. Jest to typ literatury sensacyjnej, którą można przeczytać jako pewną odskocznię od poważniejszych lektur. Warsztat pisarski Cooka gwarantuje odpowiednio wysoki poziom. Pozostaje tylko sprawa specyficznej tematyki, ale tu jak zwykle decydują osobiste gusta.