Są chwile, których ślady zostają w pamięci na zawsze. Z każdym dniem jakby coraz milsze, coraz barwniejsze, ważniejsze. Z każdym upływającym rokiem coraz cenniejsze. Rozmywane przez nieodwracalnie zniszczone połączenia komórek pamięci. Złożone z tego co było i tego co chcielibyśmy, żeby trwało. Ciało nieszczeje, umiera, pogrążając się w chaosie. Pamięć stara się zachować bogactwo minionych dni. Przeżyć, obrazów, uczuć, namiętności, smaków, zapachów, dźwięków. Radości, cierpienia, miłości, smutku.
Opowiadania Hrabala są takim nostalgicznym powrotem do lat młodości. Lat tej uroczej świadomej nieświadomości bólu istnienia, zachwytu nad tajemnicą życia i zadziwienia otaczającym światem. Potem, w smogu codzienności, ten zachwyt często blaknie, jak kolejny raz prana bluzka. Zdziwienie przeradza się w grymas zniecierpliwienia. Młodość ucieka i nigdy już nie potrafimy tak się cieszyć chwilą, która jest nam dana. Nigdy już nie doświadczamy tak intensywnie świata. Rzadko już kiedy tak wyraźnie dostrzegamy piękno otaczającej nas rzeczywistości.
Universum Hrabala to świat drobnych przyjemności. Chleba ze smalcem. Chłodnego piwa. Przechwałek stryjaszka Pepi. Odmalowany pełnymi nostalgii, uroczymi, lekko zakręconymi zdaniami. Barwny, choć jednocześnie prosty. Zmitologizowany i upiększony. Z przyjemnością zanurzam się w te historie utrwalone na cierpliwych kartkach papieru. Historię wytatuowania zielonej syreny. Akcję ratowania z likierowego nałogu pięknej pani rzeźnikowej. Historię nigdy nie kończących się napraw „Oriona”, życia i śmierci Owczego Króla.
Wspomnienia dziwnego uroku latarni gazowych zapalanych przez pana Rambouseka czy magicznej ochrony posiadaczy koszuli firmy Milan Hendrych, ulica Palackiego 156. Cudowne i w jakiś sposób smutne zarazem koncerty muzykantów z Szumawy. Przysłowiowe dwugodzinne przytrzymywanie nakrętek naprawiającemu motor tatusiowi. Obrazy minionego świata. Prowincjonalnego, a jakże pełnego uroku miasteczka. Prostych choć czasami dziwnych ludzi. I tak płyną te artystycznie przetworzone wspomnienia czasów przedwojennych po niespokojne lata okupacji i niosące nadzieję wyzwolenie. A na niebie niezależnie od nastroju przepływają niezmiennie to jasne to ciemne chmury. Świeci słońce, pada deszcz, skuwa lodem mróz. To życie toczy swój garb uroczy.