Czego możemy być tak naprawdę do końca pewni? Daty swoich narodzin, imienia i nazwiska, rodziców, poznanych twarzy, zapamiętanych cyfr, obrazów czy też zapachów... Czy naprawdę tych uwiecznionych w zakamarkach umysłu lub na kartkach obrazów i słów możemy być pewni? W życiu nastoletniego Adama nagle wszystko okazuje się być niepewnością. Każdy zapamiętany ułamek życia, każde wspomnienia, a nawet ci, którzy zdają się być jego rodzicami, są tak naprawdę elementem jednej wielkiej tajemnicy. Tajemnicy, która widać spaja go, zamyka w szczelnej klatce od bardzo dawna. Odkąd pamięta. Odkąd zaczął brać pigułki i spowiadać się temu człowiekowi. Jednak w pewnym momencie jego umysł oraz ciało nie są w stanie tego wytrzymać. W ułamku chwili decyduje się, by wsiąść na rower i pojechać, byle dalej stąd. By uciec od tego wszystkiego, ale też dotrzeć do miejsca, w którym może otrzymać odpowiedź na wszystkie pytania. By odnaleźć prawdę. Jeżeli to tylko jest możliwe...
Pozbawiony lekarstw chłopiec po prostu pedałuje, aż po granice swej fizycznej wytrzymałości. Koła obracają się, a w jego głowie pojawiają się obrazy, których nie może już być pewien, ale które pozwalają nam, czytelnikom, zająć jakieś stanowisko. Tylko jakie? Co można powiedzieć o świecie, który tak naprawdę nie istnieje. Albo raczej istnieje tylko w głowie kilku osób. Osób, które teraz muszą jak najszybciej odnaleźć Adama. Tylko dlaczego jest on dla nich tak ważny? Co uczynił? „Wszyscy ludzie nienawidzą nieszczęśliwych.” – pisze Mary Shelly we Frankensteinie. Adam jest nieszczęśliwy, gdy zsiada z roweru. Swej machiny pewności i normalności. Jedynej rzeczy, która się nie zmienia, nie znika, nie staje się czymś innym. Czy ktoś naprawdę go kocha i potrzebuje? Okazuje się, że... nie.
Robert Cormier w 1999 roku otrzymał Nagrodę Margaret Edwards, za „całokształt osiągnięć na polu literatury dla nastolatków”. Ale trzeba być nadzwyczaj wrażliwym nastolatkiem, który potrafi przebić się przez elementy sensacji, by zrozumieć tę nowelę, by cokolwiek sensownego wydobyć z tej pogmatwanej opowieści. Toczącej się w koło, bo gdy zatrzymujemy się na ostatniej stronie, nagle z przerażeniem odkrywamy, iż tak naprawdę jesteśmy dopiero na początku... Tajemnica okazała się być od nas silniejsza. Ta podróż, wycieczka do granic fizycznego wyczerpania, zdała się na nic. Poniosła tylko dalej niepewną tożsamość. A sama? Cichutko się z nas śmieje, dumna z tego, że oparła się kolejnym umysłom. W kole to powieść nadzwyczaj intrygująca. Element nowoczesnej, choć pozbawionej magii, teraźniejszości. Zaskakująca w doborze środków przekazu, pełna tropów, często prowadzących donikąd. Podrzucanych czytelnikowi, ale już raczej w postaci przeterminowanych ochłapów. Bo tylko niepewność jest tutaj pewna. Tylko kłamstwo,
którym jest Adama życie, jest prawdą... ale czy może tak być? Czy to w ogóle jest możliwe? Czy można wiedzieć o sobie tylko tyle, że potrafi się jeździć na rowerze? Pytania, które zadaje sobie Adama Farmer, sprawiają, że wnikamy w nasze życie. Zaczynamy się rozglądać i częściej sprawdzać, przestajemy być pewni, bo może to tylko... matrix? W kole – oto powieść na poły szpiegowska, wykorzystuje prawdopodobnie motyw zmiany osobowości, utrzymywania prawdy, dla dobra, często życia, rodziny. Może to program ochrony świadków? A może bardziej intrygujące siły wkroczyły na nasze terytorium, by pobawić się ludzką psychiką? By potem pozostawić go z niczym, poza jątrzącymi wątpliwościami? Tak jak ta powieść.