Pustka i pełnia składa się z zapisków czynionych przez autora podczas kolejnych jego podróży po Japonii, po części wcześniej nie publikowanych, odszukanych dopiero podczas porządkowania jego pośmiertnej spuścizny. Nie jest jednak ani dziennikiem, ani pozycją, jakiej zwykliśmy szukać w bibliotekach w dziale „Geografia i podróże”, będąc gatunkowo najbliższą chyba szczególnemu rodzajowi reportażu literackiego, który u nas spopularyzował Ryszard Kapuściński, i w którym o smaku i kolorycie tekstu decydują nie tyle same opisywane fakty i szczegóły, co odautorskie refleksje.
Bouvier nie poznaje Japonii w sposób metodyczny: nie wytycza marszruty, nie planuje czasu pobytu w poszczególnych miejscach, nie ustala hierarchii dokonywanych obserwacji. Zamiast tego zanurza się w nią i smakuje wszystkimi zmysłami, analizując na gorąco swoje doznania. Równie ważna okazuje się obserwacja zachowań współpasażerów w pociągu i obejrzenie spektaklu teatru_ nō, dialog na migi z handlarką warzyw i dyskusje z Europejczykami bardziej zasiedziałymi w Kraju Kwitnącej Wiśni, widok zdychających z głodu i upału bezdomnych kociaków i wrażenia odczuwane podczas sypiania na macie _tatami.
Każde spostrzeżenie, każde doznanie staje się pretekstem do wglądu w mentalność Japończyków, do nieustannego analizowania różnic pomiędzy człowiekiem Wschodu i Zachodu. Od zadziwień i fascynacji daleko jednak do zachwytu, od zrozumienia do asymilacji – autor nie należy bowiem do tej grupy podróżników, która – rozczarowana Europą – poszukuje recepty na życie wśród skrajnie odmiennych kultur; jego potrzeba wejrzenia w istotę japońskości wynika z czysto reporterskiej pasji poznania, tej samej, która kilka lat wcześniej przegnała go na przełaj przez całą Eurazję.
Nic więc dziwnego, że obok refleksji na temat sztuki, tradycji, obyczajowości Japończyków przewijają się rozważania natury ogólniejszej, w których odnajdujemy również echa doświadczeń z poprzednich wypraw i czytanych gdzieś po drodze lektur. Piękny, dźwięczny, głęboki język, o całe mile odległy od zwyczajowego reporterskiego żargonu, bez cienia wątpliwości zdradza, że mamy do czynienia z dziełem pisarza, dla którego podróżowanie jest tylko środkiem, służącym odnajdywaniu i gromadzeniu tworzywa literackiego, a nie podróżnika, który zapragnął zostać pisarzem.
W książce Bouviera nie znajdziemy zbyt wielu praktycznych informacji, które mogłyby się przydać osobom wybierającym się do Japonii; próżno poszukiwać w niej detalicznych opisów zabytków lub dań regionalnych, nie mówiąc już o bazie hotelowej czy infrastrukturze komunikacyjnej. Ale do tego celu służą przewodniki Pascala czy innego guru globtroterów, w odróżnieniu od powstałego przed pół wiekiem dziennika podróży systematycznie aktualizowane.
Jeśli natomiast ktoś odczuwa przynależność do grona „wirtualnych tropicieli”, przy pomocy literatury penetrujących bezbrzeżne obszary rozciągające się między pustką a pełnią życia, może śmiało wkroczyć w nurt tej smakowitej prozy i dać się mu ponieść, przybliżając się w ten sposób do właściwego brzegu...