Trwa ładowanie...
fragment
22-11-2012 14:41

Paula 1. Piosenki dla Pauli

Paula 1. Piosenki dla PauliŹródło: Inne
d1lcimm
d1lcimm

Blue Jeans, Piosenki dla Pauli

Godzina szósta pewnego marcowego popołudnia.

Zerknęła na zegarek po raz nie wiadomo który i nerwowo zdmuchnęła kosmyk włosów z czoła. Spojrzała szybko w prawo, potem w lewo. Nic. Ani śladu czerwonego kwiatu w zasięgu wzroku.

Dwa dni wcześniej.

d1lcimm

On: Przyniosę czerwoną różę.

Ona: Czerwona róża! Jak romantycznie!

On: Tak już mam. Wiesz o tym przecież.

Ona: A mnie rozpoznasz po fioletowym plecaku z Atomówkami.

On: Ale ty jesteś dziecinna!

Ona: Tak już mam, przecież wiesz.

Szósta piętnaście pewnego marcowego dnia.

„A jeśli jednak okaże się palantem i wyjdzie na to, że dziewczyny miały rację...?”.

Paula ponownie sprawdza godzinę. Wzdycha. Wygładza spódnicę, którą sprawiła sobie specjalnie na tę randkę. Założyła również nowiutką bieliznę, aczkolwiek doskonale wie, że sytuacja w żadnym razie nie rozwinie się na tyle, by znalazła ona praktyczne zastosowanie. Szybki, równomierny rytm wystukiwany obcasem o chodnik zdradza, iż nastolatka powoli zaczyna tracić cierpliwość.

d1lcimm

Dzień wcześniej.

Ona: Jesteś przekonany, że to dobry pomysł?

On: Nie. Ale musimy. Już czas.

Ona: Jeżeli nie przyjdziesz…

On: Przyjdę. Spokojnie.

Szósta trzydzieści, pewnego marcowego popołudnia.

Paulę ogarnia zwątpienie. Gdyby chociaż podała mu numer komórki. Przykłada rękę do czoła, rozpalonego pomimo przenikliwego chłodu, jaki panuje tego dnia. Nie może uwierzyć, że on się jednak nie pojawił. Ponownie rozgląda się wokół, wypatrując czerwonej róży. Nic z tego.

d1lcimm

– Palant z ciebie – komentuje głośno, ale nie na tyle, by ktoś mógł ją usłyszeć.

Poprzedniej nocy.

Ona: KC.

Szósta trzydzieści sześć pewnego marcowego popołudnia.

Czekanie zmęczyło Paulę. Ponadto dokucza jej gorąco, chociaż jeszcze chwilę wcześniej marzła. Z jednej z wielu kieszonek plecaka wyjmuje gumkę i związuje włosy w koński ogon. Wprawdzie z myślą o randce pracowicie je sobie wyprostowała, ale teraz jest już jej wszystko jedno. Nie przyszedł. Palant. Kretyn. Idiota.

d1lcimm

I co dalej? Za wcześnie na powrót do domu, a poza tym za nic na świecie nie chciałaby się znaleźć w pobliżu swojego komputera. Na rozproszenie smutków najlepiej pomogłaby chyba filiżanka dobrej kawy.

Na szczęście nie musi daleko szukać, bo dokładnie po drugiej stronie ulicy znajduje się Starbucks. Dziewczyna kieruje się ku pasom, robiąc po drodze serię min wyrażających najrozmaitsze odcienie zniesmaczenia. Kiedy czeka, aż semaforowy ludzik zmieni

kolor na zielony, przypomina sobie rozmowę, którą przeprowadziły z nią w szkole jej przyjaciółki.

d1lcimm

Tego samego dnia rano.

Paula: O piątej po południu.

Cris: Nie wytrzymam! Ty naprawdę umówiłaś się z tym kolesiem?

Diana: Oj, kroi się coś poważnego!

Paula: Moim zdaniem już najwyższy czas, żebyśmy się poznali.

Miriam: Ale ty go nawet na zdjęciu nie widziałaś, dziewczyno...

Paula: Wiem. Nie szkodzi. Najważniejsze, że go lubię, a on lubi mnie. Po co nam zdjęcia?

Diana: A jeśli coś mu jest albo to jakiś zboczeniec?

d1lcimm

Miriam: Jasne, Diana. Dla ciebie ktoś taki byłby spełnieniem marzeń: obsesyjny erotoman, który przez cały dzień nie myśli o niczym innym poza seksem.

Przyjaciółki wybuchają śmiechem. Wszystkie z wyjątkiem Diany, próbującej trzepnąć Miriam, która z łatwością się uchyla.

Cris: No dobrze, ale załóżmy na przykład, że wystawi cię do wiatru?

Paula: Nie wystawi.

Miriam: Istnieje takie ryzyko.

Diana: Fakt, istnieje.

Paula: A ja wam mówię, że mnie nie wystawi!

Nauczyciel matematyki: Sen˜orita Garcia, wiem, jak bardzo pasjonują panią pochodne, jednak uprzejmie proszę, by podczas lekcji starała się pani hamować nieco swój entuzjazm. A przy okazji, czy zechciałaby pani podejść do tablicy i olśnić nas swą mądrością?

Propozycja ucina przyjacielską wymianę poglądów, wzbudzając wybuch ogólnej wesołości. Tylko Paula zachowuje powagę i niechętnie kieruje się w stronę katedry.

Szósta czterdzieści pewnego marcowego popołudnia.

Paula otwiera drzwi kawiarni. Przynajmniej tutaj nie musi czekać, bo przy barze nie ma nikogo. Obsługuje ją szczupły łysy chłopak z niewielką bródką i sympatycznym wyrazem twarzy. Dziewczyna wybiera caramel macchiato, jedną ze specjalności kawiarni, przyprawioną wanilią i karmelem. Następnie płaci i wchodzi na piętro, gdzie spodziewa się znaleźć odpowiednie warunki, żeby zaprowadzić odrobinę porządku w swej skołatanej głowie.

Sala jest niemal pusta. Na kanapie przy jednym z dużych okien wychodzących na ulicę flirtuje jakaś parka. Paula patrzy na nich spode łba.

„Co za pech, musieli zająć najlepsze miejsce”.

Tuż obok znajduje się druga kanapa, która wygląda równie zachęcająco, lecz Paula rezygnuje z niej ze względu na zbyt bliskie sąsiedztwo zakochanych. Nie chce im przecież przeszkadzać. W końcu decyduje się na stolik w drugiej części sali, w rogu, też przy oknie, ale nie tak dużym i z gorszym widokiem.

W smutnym, refleksyjnym nastroju Paula oddaje się kontemplacji ruchu ulicznego. Musi przyznać, choć z bólem, że całkowicie zaufała temu chłopakowi. Po dwóch miesiącach codziennych rozmów, zwierzeń, żartów i bliskości niemal na granicy zakochania, kiedy nadeszła decydująca chwila, on stchórzył i nie przyszedł na spotkanie. Albo, co równie prawdopodobne, nie jest tym, za kogo się podawał, więc siłą rzeczy uznał, że ich przygoda dobiegła końca.

Nie, niemożliwe. Tak trudno w to uwierzyć.

Paula pociąga łyk karmelowego macchiato. Gęsta pianka zostawia na jej wardze wąsik. Dziewczyna próbuje zlizać słodki ślad, lecz to raczej daremny wysiłek. Karmel pod jej nosem trzyma się dobrze. „Cholera. Zapomniałam wziąć serwetkę. Znowu będę musiała

przejść obok pary gołąbków”.

Na wszelki wypadek zagląda do plecaka w poszukiwaniu chusteczek higienicznych. Wzdycha ciężko, bo naturalnie ich tam nie dostrzega. Wyjmuje ze środka książkę, kładzie na stole i po usunięciu tej przeszkody zaczyna od nowa przetrząsać plecak. Z tym samym skutkiem: chusteczek jak nie było, tak nie ma. Wzdycha jeszcze raz, ciężej.

Podczas akcji poszukiwawczej na piętrze pojawia się nowy klient i siada na kanapie na wprost dziewczyny. Paula wzdycha po raz trzeci, zrezygnowana, po czym podnosi głowę znad plecaka. Wtedy jej wzrok pada na chłopaka. On akurat też na nią patrzy, a ponieważ

jest całkiem przystojny, więc Paula odruchowo się uśmiecha. Natychmiast jednak przypomina sobie o karmelowych wąsach.

Niby przypadkiem zrzuca ze stołu książkę, schyla się po nią i wykorzystując sytuację, pośpiesznie wyciera ręką usta, policzki a nawet dla pewności czubek nosa. Gotowe, uratowana. Nagle widzi tuż przed sobą twarz chłopaka, który tymczasem zbliżył się do niej bez słowa i nachylił, żeby zaproponować chusteczkę higieniczną.

– Proszę – odzywa się wesoło nieznajomy, wyciągając paczkę z kieszeni spodni. „Jaki cudowny uśmiech”, myśli dziewczyna. – Chociaż właściwie chyba się spóźniłem.

Komentarz roześmianego przystojniaka wywołuje w Pauli pragnienie gwałtownej śmierci. Policzki płoną jej ze wstydu. Speszona, sięga po książkę, lecz kiedy próbuje wrócić do normalnej pozycji, uderza głową o blat stołu.

– Aj!

– Nic ci się nie stało?

– Nie. Wszystko w porządku. – Paula ma teraz okazję przyjrzeć się chłopakowi dokładniej. Jest dość wysoki, ubrany w czarną bluzę i niebieskie, lekko znoszone dżinsy. Duże brązowe oczy, włosy jak na jej gust odrobinę zbyt długie. Poza tym jest naprawdę niczego sobie. – Dziękuję za chusteczkę, ale nie będę jej potrzebować.

Chłopak uśmiecha się i chowa chusteczki do kieszeni.

– Nie ma za co. Wobec tego wracam na swoje miejsce.

Paula opuszcza wzrok, czekając, aż nieznajomy usiądzie na kanapie.

Po krótkiej chwili spogląda dyskretnie w jego stronę. „Autentyczne ciacho… Dosyć! O czym ty myślisz, dziewczyno!”.

Do porządku przywraca ją lekki ból głowy. Dotyka miejsca, gdzie się uderzyła, ale na szczęście nie wyczuwa żadnego wybrzuszenia. „Uff. Jeszcze tylko tego by mi brakowało”. Przypomina jej się, co zwykła mówić mama: „Dziecko, ty to masz twardą głowę”. I proszę,Paula znowu musi przyznać jej rację.

Nastolatka uśmiecha się po raz pierwszy tego popołudnia. Wypija łyk kawy, tym razem bardzo ostrożnie, po czym otwiera książkę tam, gdzie kilka godzin wcześniej skończyła czytanie. Rzecz nosi tytuł Wybacz, ale będę ci mówiła skarbie włoskiego autora Federico Moccia. Opowiada o miłości siedemnastoletniej studentki i trzydziestosześcioletniego dziennikarza. Paula nie jest wielką amatorką lektury,

ale Miriam tak piała nad tą książką, że w końcu i ona nabrała ochoty, by ją przeczytać. I nie żałuje. Przeciwnie, śledzi losy bohaterów z zapartym tchem. Podziwia dojrzałość Niki – tak ma na imię główna bohaterka, zaledwie o rok starsza od Pauli – a także fakt, że zdobyła serce Alessandro pomimo dzielącej ich różnicy wieku. Której nastolatce nie marzyłby się taki namiętny romans? Chociaż Paula wolałaby osobiście, żeby jej wybranek był jednak nieco młodszy.

Ostatnia refleksja przywołuje wspomnienie świeżo poniesionej porażki. Wystawił ją, drań.

„Ech...”.

Prawie nieświadomie, Paula ponownie zerka w stronę kanapy, na której siedzi chłopak o ładnym uśmiechu. Tym razem nie odwzajemnia jej spojrzenia.

– Ale heca – wyrywa się dziewczynie na głos. Pochłoniętemu lekturą przystojniakowi zostało zaledwie kilka stron do końca. Paula musiała aż przechylić głowę, by upewnić się, że jej oczy się nie mylą. Nie, nie mylą się. Tytuł książki brzmi: Wybacz, ale będę ci mówić skarbie.

Wreszcie chłopak zdaje sobie sprawę, że jest obserwowany. Spogląda na Paulę, a następnie opuszcza wzrok na okładkę jej książki. Potem znów szybkie spojrzenie na dziewczynę i w końcu jego twarz się rozpromienia.

– Podoba ci się? – zagaja młodzieniec.

„Pewnie, że tak, głuptasie. Jak może mi się nie podobać, skoro to najładniejszy uśmiech, jaki w życiu widziałam”, myśli Paula, zanim odpowie pytaniem:

– Słucham? – I przybierze niewinną minkę osoby, która nie ma pojęcia, co się wokół niej dzieje.

– Zauważyłem już wcześniej, kiedy książka ci upadła... A właściwie jak tylko tu wszedłem, a ty szukałaś czegoś w plecaku.... No więc zwróciłem uwagę, że czytamy to samo. Jestem ciekaw, czy ci się podoba.

– Aha... Tak, podoba mi się, oczywiście.

– Ładna historia, prawda? Poczekaj...

Nieznajomy wstaje z kanapy, zabiera kawę i książkę, po czym siada obok Pauli. Ona, zaskoczona, ponownie oblewa się rumieńcem, jednocześnie poprawiając się w myślach: ten chłopak nie jest przystojny, jest superprzystojny.

– Nie masz nic przeciwko? Wolałbym nie krzyczeć przez pół sali...

– Nie, jasne, siadaj.

W tej sekundzie z głębin atomówkowego plecaka dobiega, wyjątkowo głośno, hit Don’t stop the music Rihanny. Paula podskakuje w miejscu i pospiesznie zaczyna szukać telefonu. Trwa to chwilę, lecz w końcu go odnajduje. Dzwoni Miriam.

– Przepraszam, przyjaciółka – wyjaśnia szeptem ślicznemu chłopcu, który ponownie obdarza ją uśmiechem, wykonując przy tym uspokajający gest. Paula przechodzi do drugiej części pomieszczenia, okupowanej wcześniej przez zakochanych.

– Tak?

– Jak tam, kochana? Sytuacja cały czas pod kontrolą? – Miriam wyrzuca z siebie jednym tchem. – Nie przeszkadzamy ci, mam nadzieje?

– Jaka sytuacja? I dlaczego miałybyście mi przeszkadzać?

– No, siedzimy tu sobie razem, Diana, Cris i ja. Poczekaj. Odezwijcie się dziewczyny…–W słuchawce daje się słyszeć piskliwe „cześć”, po którym następuje niecenzuralny komentarz, bardzo w stylu przyjaciółek. – To na dowód naszej miłości i troski o ciebie. Jak tam randka?

„Ojej, randka!”. Paula załapuje wreszcie, lecz czuje, że właśnie w tym momencie nie ma ochoty opowiadać wszystkiego koleżankom, a zwłaszcza przyznawać im racji. Pomija więc milczeniem fakt, że została wystawiona do wiatru.

– W porządku. Sytuacja pod pełną kontrolą. Nie mogę teraz rozmawiać. Dzieje się tu trochę i…

– Aach! Dzieje się...! Mmm. Cmok, cmok, cmok. Dobra, nie narzucamy się więcej, mała. Ale jutro zażądamy od ciebie dokładnego sprawozdania. Dziewczyny, kończymy. Pożegnajcie się ładnie...

Po chóralnym „na razie, kochamy cię” wraz z nowym werbalnym i mocno nieprzyzwoitym dowodem przyjacielskiej czułości, rozmowa zostaje zakończona.

Paula prycha, kręcąc głową. „Wariatki”, myśli sobie i wraca do stolika. Przystojniak czeka obok kanapy, z książką pod pachą.

– Niestety, muszę lecieć. Strasznie późno się zrobiło. Za dziesięć minut zaczynam zajęcia.

„Jakie zajęcia? O tej porze?”.

– Miło było cię poznać. Mam nadzieję, że zakończenie przypadnie ci do gustu.

Po tych słowach przystojny nieznajomy o cudnym uśmiechu opuszcza pędem kawiarnię.

Paula siada z powrotem na swoim miejscu, rozmyślając o tym, że już najwyższa pora wrócić do domu, wziąć gorącą, relaksującą kąpiel, a co najważniejsze, przez jakiś czas trzymać się z dala od komputera. Zgarnia ze stołu książkę, by schować ją do plecaka i wtedy zauważa coś dziwnego. Umieszczona przy ostatnich stronach zakładka z pewnością nie należy do niej.

„Ten głuptak pomylił książki i wyszedł z moją”.

Otwiera książkę w zaznaczonym miejscu. Na górze strony niebieskim długopisem napisano: „Alexpisarz@hotmail.com. Na wypadek, gdybyś chciała pogadać o zakończeniu”.

Wiadomość początkowo wywołuje uśmiech na twarzy Pauli, który po chwili przeradza się w chichot. Dziewczyna wsuwa książkę do plecaka i zmierza w stronę schodów, nie mogąc zapanować nad niemądrą miną.

„Zabawny koleś. Podrzuca mi książkę z dziwną propozycją, a potem zmyka, gdzie pieprz rośnie. Pacan”. A właśnie, skoro mowa o pacanach: inny młodzieniec, wysoki i przystojny, wbiega co sił w nogach po schodach kawiarni. Tak się spieszy, że nie zauważa Pauli. Zderzają się, dziewczyna upada z impetem na ziemię, on niemal przewraca się na nią, lecz w ostatniej chwili udaje mu się złapać odrobinę równowagi tak, że kończy na kolanach tuż przy niej. Z rąk wypada mu czerwona róża. Młodzi patrzą na siebie zaskoczeni. Kiedy wzrok chłopaka prześlizguję się po leżącym na podłodze plecaku, jego twarz rozświetla szeroki uśmiech.

Tego samego marcowego dnia, w tym samym mieście, kilka godzin przed spotkaniem Pauli i Angela.

Z redakcji wyszli już niemal wszyscy. Pozostał jedynie szef, który jak zwykle siedzi zamknięty w swym małym gabineciku, i on, Angel, pracujący nad zakończeniem artykułu na temat pewnego szkockiego zespołu, niezwykle modnego ostatnimi czasy w Wielkiej Brytanii. Cicho, cichutko z głośników płynie All you need is love, jednak nie w oryginalnym wykonaniu The Beatles, lecz wersja z filmu Love actually. Wszystko, czego potrzebujesz, to miłość.

Chłopak kolejny raz przebiega wzrokiem dopiero co ukończony tekst. Właściwie po napisaniu każdego nowego zdania czyta całość. „Już prawie, prawie”, myśli.

Pisanie i muzyka – oto dwie rzeczy, które naprawdę go pasjonują. Oczywiście zatrudniająca go gazeta nie jest szczytem marzeń w tej branży, tak samo zresztą jak jego zarobki. Angel uważa jednak, że jak na pierwszą poważną pracę, w wieku dwudziestu dwóch lat, trafił nie najgorzej i że z czasem na pewno dane mu będzie rozwinąć skrzydła. Na przykład pracować dla „The Rolling Stone”. Ale na razie czuje się zadowolony z tego, co ma. Wielu jego kolegów ze studiów do tej pory nie znalazło pracy. A jemu się poszczęściło: może pisać o tym, co lubi.

Piosenka kończy się i zaraz zaczyna następna, I finally found someone, śpiewana w duecie przez Briana Adamsa i Barbrę Streisand. Angel uśmiecha się do siebie. Wspomina, jak przesłał ten kawałek Pauli przez MSN-a. Tytuł nic jej nie powiedział, ale kiedy usłyszała fragment, od razu skojarzyła: „Aaach, no tak! Znam to z Fabryki gwiazd!”.

A teraz on siedzi sam w pustej redakcji przed monitorem komputera i rozczula się na myśl o reakcji tej dziewczyny, która w ostatnich tygodniach skradła mu kawałek serca. Czy możliwe, by się zakochał?

Dziś ważny dzień. Po dwóch miesiącach codziennych rozmów w końcu się zobaczą, dotkną, poczują swój zapach. Nareszcie się przekona, dlaczego Paula aż tak bardzo mu się podoba.

Drzwi gabinetu szefa otwierają się i staje w nich on sam z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Prężnym krokiem pokonuje przestrzeń dzielącą go od biurka Angela.

– Udało się! Potwierdzone: dziś po południu odwiedza nas Katia. Będziemy mieli wywiad.

– Katia? Ta Katia?

– Znasz jakieś inne piosenkarki, które nazywają się Katia?

W ostatnich tygodniach ów pseudonim zyskał nieprawdopodobny rozgłos. Nie było nastolatka, który nie miałby na swoim iPodzie piosenki Ilusionas mi corazón, utrzymującej pierwszą pozycję na listach sprzedaży przez cały poprzedni miesiąc. Dziewczyna z impetem wkroczyła na scenę muzyczną ze swym pierwszym singlem.

– Gratuluję! Pan przeprowadzi wywiad?

– Nie, Angel. Ty się tym zajmiesz. Maite i Valeria wyjechali z miasta. Ja już jestem trochę za dorosły do tego rodzaju rozmów. Wam obojgu na pewno łatwiej się będzie dogadać. Jesteście niemal w tym samym wieku.

Angel z trudem zdobywa się na uśmiech. Że też właśnie teraz spadło na niego takie zadanie. Kiedy akurat miał wolne popołudnie i umówił się z Paulą. „Nie licz na stałe godziny pracy. Od dziennikarza wymaga się pełnej gotowości bojowej o każdej porze dnia lub nocy”, lubił powtarzać mu szef, gdy przyłapywał go na sprawdzaniu zegarka pod koniec dnia.

– Na którą umówiłeś spotkanie? – pyta pełen niepokoju Angel.

– Jej agent powiedział mi, że przyjadą gdzieś około czwartej.

Angel wykonuje w myślach szybkie obliczenia – czasu potrzebnego na wywiad oraz dotarcie na randkę. Przy odrobinie szczęścia skończy o czwartej trzydzieści lub za piętnaście piąta. W czterdzieści minut powinien bez większych problemów dotrzeć metrem na umówione miejsce. Nie zdąży wprawdzie wrócić do domu, żeby się przebrać, ale to nie problem. Zawsze ubiera się przyzwoicie: elegancko, a jednocześnie swobodnie i niezobowiązująco. I nie jest to nabyty zwyczaj. Taki już ma styl.

– W porządku, szefie. Zajmę się tym. Zaraz napiszę pytania.

– Doskonale, Angel. Tu masz wszystko. – Na biurku młodego adepta dziennikarstwa ląduje segregator z fotosami, wywiadami, artykułami o Katii oraz jej najnowsza płyta. – Pogrzeb też w necie. Tylko żadnych harców na komunikatorze, rozumiemy się?

Chłopak uśmiecha się. Czy szef wiedział o jego tajnych rozmowach z Paulą w chwilach wolnych od pracy?

– Oczywiście. Zaczynam natychmiast.

Na prawie dwie godziny Angel zapomina o całym świecie, pochłonięty studiowaniem informacji o młodej piosenkarce. Jej płytę przesłuchał już kilka razy. Minuty płyną, do spotkania pozostaje coraz mniej czasu. Jak również do randki z Paulą. Za piętnaście czwarta kończy układać plan wywiadu.

Angel idzie do pokoju szefa i wręcza mu owoce swej pracy: pytania są osobiste, ale nie wścibskie. Wiele z nich dotyczy muzyki, lecz udało się uniknąć sztampy. Ogólnie szkic wywiadu jest dość ostrożny, choć niepozbawiony swoistego uroku. Ponadto Angel zdaje sobie sprawę, że pytania to zaledwie pięćdziesiąt procent tego, o czym będą rozmawiać podczas spotkania. Najlepsze wywiady wychodzą spontanicznie, podczas swobodnej pogawędki dwóch przychylnie nastawionych do siebie osób. Scenariusz pomaga w sytuacji, gdy w głowie znienacka pojawia się pustka.

Szef doczytuje pytania do końca, kwitując je zadowolonym uśmiechem.

– Świetna robota. Nie ulega wątpliwości, że w tym zawodzie zajdziesz daleko i wkrótce opuścisz skromne progi naszej redakcji.

Pochwała z ust Jaime Suáreza wywołuje łatwo zauważalną radość u jego młodego podwładnego. Mimo to Angel nie potrafi powstrzymać się od nerwowego zerknięcia na zegarek.

– Czwarta piętnaście. Zaraz powinna tu być.

Niestety, do godziny wpół do piątej Katii nadal nie udaje się dotrzeć do redakcji. Ani do za piętnaście piąta. Mija piąta, lecz sytuacja nie ulega zmianie. Angel zaczyna obgryzać paznokcie. Nie może uwierzyć w swojego pecha. Coraz bardziej spięty co pół minuty sprawdza godzinę.

Nie ma złudzeń, nie zdąży na spotkanie z Paulą. W przypływie desperackiej nadziei włącza komunikator, licząc, że zastanie na nim dziewczynę i zdoła uprzedzić ją o spóźnieniu. Oczywiście na próżno, Paula nie jest podłączona.

Piąta piętnaście. Poziom zdenerwowania staje się trudny do zniesienia. „Cholera, wpół do szóstej!”. Paula już pewnie na niego czeka z tym swoim dziecinnym plecakiem. „Do diabła, jeszcze róża!”.

Zupełnie wyleciała mu z głowy tego popołudnia. Dzień wcześniej kupił tuzin dla mamy. Jak przypuszczał, nikt nie zauważył, że w bukiecie zamiast dwunastu róż było trzynaście. Ta jedna dodatkowa miała posłużyć za znak rozpoznawczy na randce.

„Jak romantycznie!”, skomentowała Paula. Rzeczywiście, Angel również uważał samego siebie za romantyka, ale w pełni przystosowanego do czasów, w których żył. Słuchał z równym upodobaniem Metalliki, co Rihanny, Laury Pausini i El Barrio. Z lekturą sprawa wyglądała podobnie: jednakowo cenił Agathę Christie i Ruiza Zafóna, Pérez-Reverte oraz Stephena Kinga. Tak samo swobodnie nosił sportowe marynarki, jak i przetarte dżinsy. Angel

czuł, że odnalazłby się w każdej epoce i w każdych okolicznościach. A to dzięki swemu charakterowi, na który składały się spontaniczność oraz niechęć do przedwczesnego samookreślenia się. Na studiach często im powtarzano, że aby osiągnąć sukces, człowiek potrzebuje dwóch rzeczy: umiejętności asymilacji oraz różnorodności zainteresowań. Angel posiadał obydwa te atrybuty.

– Przyjechała! – wydziera się Jaime Suárez od drzwi gabinetu.

Właśnie przekazała mu tę informację dziewczyna z recepcji. Chwilę później redaktor naczelny pędzi co sił w nogach, by powitać długo oczekiwanego gościa.

Angel bierze głęboki wdech i także zmierza ku wejściu. Naprzeciw niego, w drzwiach redakcji, pojawiają się pogrążeni w przyjacielskiej pogawędce Jaime Suárez oraz menadżer wokalistki, Mauricio Torres, w marynarce i pod krawatem. Towarzyszy im Katia. Uśmiecha się, lecz nie uczestniczy w rozmowie.

– Wybaczcie nam spóźnienie. Udzielaliśmy wywiadu w pewnej rozgłośni radiowej na drugim końcu miasta i jakoś tak się zeszło. Ledwie zdążyliśmy zjeść po małej kanapeczce, jadąc do was.

– Proszę się nie przejmować. Wiemy aż za dobrze, jak to jest z mediami. Zresztą nawet sobie nie zdawaliśmy sprawy z upływu czasu.

Angel, który tymczasem dołączył do tamtej trójki, unosi wysoko brwi, pomimo iż bardzo stara się nie dać po sobie poznać niezadowolenia.

– Ach, Angel, jesteś tu. – Jaime ujmuje za ramię swego ulubieńca. – Przedstawiam Angela Quevedo, który przeprowadzi wywiad.

Chłopak wyciąga rękę do menadżera, a następnie, trochę stremowany, całuje dziewczynę w oba policzki, choć początkowo również i ją chciał powitać uściśnięciem dłoni.

W rzeczywistości Katia wygląda dużo ładniej niż na zdjęciach, które Angel studiował tego popołudnia. Sprawia wrażenie, jakby z całej postaci emanowało coś w rodzaju wewnętrznego światła; jej twarz tchnie spokojem. Prócz tego obezwładniający uśmiech oraz oczy koloru najbardziej niebieskiego z możliwych, zapewne dzięki odpowiednio dobranym soczewkom kontaktowym. Jej drobna sylwetka od razu przywodzi na myśl powiedzenie, że małe jest piękne. Jedyne, co mogłoby burzyć poczucie ogólnej harmonii, kiedy się patrzy na tę dziewczynę, to jej różowe włosy, chociaż w gruncie rzeczy tak jej z nimi do twarzy, jakby były naturalne. Mimo że podczas występów zwykła nosić kreacje dość infantylne, pasujące bardziej do Punky Brewster niż do odnoszącej sukcesy piosenkarki, na rozmowę w redakcji ubrała się w ciemne obcisłe dżinsy i czarno-czerwoną dyskretną bluzkę. Do tego, do kompletu ze spodniami, dżinsowa krótka kurtka, którą teraz trzyma w rękach.

– Dobrze, kochani. Zostawiamy was samych, żebyście mogli się skupić na wywiadzie – mówi szef, wskazując menadżerowi drogę do gabinetu. Wie, że warto zapewnić Angelowi odrobinę intymności przy tego rodzaju zadaniach. Chłopak potrafi wiele zdziałać, gdy zostawić go sam na sam z rozmówcą.

d1lcimm
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1lcimm

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj