Polski papież nie żyje. Na scenie pokazano śmierć Jana Pawła II - minuta po minucie
Papież ma cewnik i pampersa, charczy, krztusi się i bełkocze. Umiera. A to jest dalekie od eleganckiego mitu. Spektakl o jego śmierci jest brutalnie naturalistyczny i dosłowny, ale to może być ostatni taki hołd dla Jana Pawła II, zanim dyskursem publicznym na dobre zawładnie pokolenie robiące o nim wulgarne memy.
Oto #HIT2022. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
W sobotę 5 lutego w poznańskim Teatrze Polskim odbyła się premiera spektaklu Jakuba Skrzywanka, jednego z najbardziej cenionych, ale i mocno kontrowersyjnych, twórców teatralnych młodego pokolenia. Już sam tytuł mówi bardzo dużo o tym przedstawieniu. "Śmierć Jana Pawła II" to rzeczywiście mocno wychodząca poza ramy tradycyjnie pojmowanego teatru rekonstrukcja umierania polskiego papieża. Umierania jak żadne wcześniejsze tak mocno obecnego w mediach, a zarazem - jak twierdzi w swoim spektaklu Skrzywanek - tak bardzo przez media zakłamanego.
Dokument z umierania
Pierwsza część spektaklu to bardzo drobiazgowe, pełne fizjologicznych i medycznych szczegółów, odtworzenie ostatnich godzin życia Jana Pawła II, Karola Wojtyły, a może po prostu: człowieka. Bo Skrzywanek, zgodnie ze swoimi zapowiedziami, nie analizuje i nie ocenia jego działalności i dorobku, skupia się wyłącznie na jego umieraniu.
W oparciu o raporty medyczne i konsultacje z osobami pracującymi w ośrodkach medycyny paliatywnej, tworzy naturalistyczną wizję agonii w jej całym, czysto ludzkim wymiarze. Umierająca osoba charczy, rzęzi, sapie, dyszy, krztusi się, dławi, pluje - Michał Kaleta odtwarza to wszystko w sposób niezwykle poruszający i przekonujący.
Drugą stroną umierania jest, pokazany w spektaklu równie naturalistycznie, aspekt medyczny. W bardzo dosłownej scenografii, której głównym obiektem jest szpitalne łóżko, odbywa się cały rytuał podtrzymywania życia za wszelką cenę, przeciw któremu papież zresztą głośno protestował długo przed własną chorobą - Skrzywanek przypomina o tym planszą z cytatem z jego encykliki. Cewnik, wenflon, strzykawki, aparatura, pampersy, waciki - to wszystko atrybuty dzisiejszego umierania, które zna każdy, kto miał kiedykolwiek okazję obserwować je z bliska.
A że w micie o papieżu nie było na nie miejsca? Wyraźnie widać, że Skrzywanek chciał w tym spektaklu skonfrontować medialny i symboliczny wymiar śmierci papieża z prawdą.
Ale to prawda nie tylko o umieraniu papieża, ale o umieraniu w ogóle. Reżyser daje publiczności możliwość przejścia przez ten trudny proces, imitując go w sposób tak bliski rzeczywistości, jak to tylko możliwe. Tak samo, mało estetycznie, w męce, bólu i smrodzie, umierali i będą umierać bliscy widzów. I będzie o wiele trudniej niż w teatrze przymknąć na to oczy. Jeśli jednym z zadań teatru ma być oswajanie z rzeczywistością, ten spektakl oswaja z jej szczególnie bolesnym fragmentem. I robi to w niezwykle poruszający sposób.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Surowi mężczyźni, poetyckie kobiety
Druga część przedstawienia jest nieco bardziej teatralna, choć to teatr bardzo specyficzny - bo inaczej niż "specyficzny teatr" nie da się określić watykańskich rytuałów pośmiertnych. Skrzywanek odtwarza je niezwykle wiernie: są modlitwy, chóralne śpiewy, rozbijanie papieskiego pierścienia, zabiegi zachowujące i upiększające ciało. Jest cała celebra i powaga, która choć udawana, wciąż może robić wielkie wrażenie.
Wijący się przed chwilą w brutalnej agonii papież staje się artefaktem, symbolem, przedmiotem kultu, podmiotem mitu kreowanego na gorąco, ale w pełni świadomie.
Obie części spektaklu, choć zupełnie inne, mają w sobie potężny ciężar znaczeń i sensów. Skrzywanek celowo go potęguje, starannie unikając typowych teatralnych środków i odchodząc od scenicznej metaforyzacji. Operuje niemal wyłącznie na płaszczyźnie daleko idącej dosłowności.
Ale w obu częściach są sceny, które w subtelny sposób rozładowują napięcie i dają moment oddechu. Co znamienne, w obu najważniejszą rolę odgrywają kobiety: zakonnica, grana przez Monikę Roszko, w rzadkiej chwili odpoczynku zdejmuje czepek i bardzo kobiecym gestem rozpuszcza włosy. Potem, już po śmierci papieża, malująca go makijażystka - w tej roli: Kornelia Trawkowska - włącza muzykę italo disco i nieco frywolnie buja się w jej rytm nad zwłokami. Te dwa momenty wnoszą do tego surowego spektaklu mnóstwo poezji.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Ostatni taki hołd
Ważny klucz do "Śmierci Jana Pawła II" przynoszą swego rodzaju przerywniki, zabawne, znamienne i bardzo ważne. To nagrane wcześniej, pokazywane na ekranie wypowiedzi zwykłych mieszkanek i mieszkańców Poznania wspominających papieża i dzień jego śmierci. Najmocniej brzmią słowa młodych ludzi, dla których papież w zasadzie nic już dziś nie znaczy. Nie pamiętają go, nie znają jego pism, jest dla nich memem, często wulgarnym i obrazoburczym, sprowadzają go do najbardziej banalnych skojarzeń: "Barki", kremówek i symbolicznej godziny 21.37.
To pokazuje bardzo nieoczywistą, ale wyraźną linię podziału w polskim społeczeństwie: dla większości starszego pokolenia papież wciąż jest nienaruszalną świetnością, dla jego dzieci i wnuków nie stanowi już żadnego punktu odniesienia i jest raczej tylko źródłem żartów. Wraz z przejmowaniem przez młodzież narzędzi prowadzenia dyskursu publicznego papież - choć nie sposób już dziś zliczyć ogromnej liczby jego pomników i instytucji pod jego patronatem - może zeń zupełnie zniknąć. Spektakl Skrzywanka może się więc niespodziewanie okazać ostatnim hołdem - nawet jeśli bardzo swoistym: nieoczywistym i nieortodoksyjnym dla tej postaci, powstałym poza środowiskiem katolickim.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Profetyczny skandalista
Kontrowersje wokół nowego spektaklu Skrzywanka rozpoczęły się już długo przed premierą. Reżyser udzielił wywiadu portalowi onet.pl, w którym opowiadał o swoim odejściu z Kościoła - bezpośrednim powodem miał być fakt, że bierzmowania udzielił mu Henryk Gulbinowicz, który molestował nieletnich. Ksiądz Łukasz Romańczyk, dziennikarz katolickiego tygodnika "Niedziela", oskarżył reżysera o kłamstwo, twierdząc, że to nie Gulbinowicz udzielał mu sakramentu. Okazało się, że pomylił Skrzywanka z jego bratem, a to, że wiedział o sakramentach obu braci, oznaczało, że uzyskał informacje z naruszeniem zasad RODO. Na razie skończyło się na przeprosinach na stronie "Niedzieli", ale wciąż niewykluczone jest wejście na drogę prawną.
Jakub Skrzywanek swoimi wcześniejszymi spektaklami wywoływał kontrowersje i dyskusje: tak było w przypadku "Main Kampf" z warszawskiego Teatru Powszechnego z 2019 roku, adaptacji programowego manifestu Adolfa Hitlera czy późniejszych o prawie trzy lata "Opowieści niemoralnych" z tej samej stołecznej sceny. Jedną z części tego spektaklu jest bardzo dosłowna, oparta na zeznaniach sądowych, rekonstrukcja gwałtu dokonanego przez reżysera Romana Polańskiego na 13-letniej dziewczynce.
Dziś niemal proroczo brzmią natomiast jego dwa wczesne, ale wciąż pokazywane spektakle zrealizowane w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu: w "Cynkowych chłopcach" opowiadał o rosyjskim militaryzmie, a w "Kiedy mój tata zamienił się w krzak" poruszył problem wojny i uchodźctwa.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Organizować wizyty, a nie protesty
Czy najnowsze przedstawienie Skrzywanka to materiał na skandal? Jak wiadomo, w Polsce można go wywołać nawet nie oglądając spektaklu, jak było niedawno w przypadku krakowskich "Dziadów". Ale jeśli osoby z organizacji religijnych, kółek różańcowych czy - zajętego ostatnio zgoła innymi sprawami - Ordo Iuris zechcą go zobaczyć, okaże się, że trochę trudno jest go oprotestowywać bez ośmieszenia się.
Bo ani papież, ani uczucia religijne ośmieszane w nim z pewnością nie są. Mało tego - nigdzie indziej nie da się zobaczyć tak profesjonalnie i poważnie przygotowanej rekonstrukcji śmierci i uroczystości pogrzebowych papieża. Zamiast więc przygotowywać protesty, organizacje religijne i władze szkolne powinny raczej organizować wycieczki na ten spektakl. Bo nigdzie indziej nie można dziś usłyszeć tyle prawdy o papieżu.
Trwa ładowanie wpisu: facebook