Dlaczego Jerozolima? Bo to święte miasto dla trzech najważniejszych religii świata. Zgoda, lecz nim takowy status uzyskało dla chrześcijan istniała przynajmniej tysiąc lat, zaś muzułmanie uświęcili je dla swej religii ponad sześćset lat później. Zatem nie zawsze i nie od razu oblekła się w świętość, ślady archeologiczne zamieszkania są daleko starsze, niż pierwsza pewna informacja, że gród został zdobyty przez Izraelitów tysiąc lat przed Chrystusem. To tu Dawid przeniósł swoją stolicę, a jego syn Salomon pobudował Pierwszą Świątynię. Wypada zauważyć, że Jerozolima nie jest portem, handel bliskowschodni bez kłopotu mógłby ją omijać, klimat nie jest tu szczególnie łaskawy, a brak dobrej wody zawsze doskwierał mieszkańcom. Nie ma chyba dobrej odpowiedzi, dlaczego akurat to miasto zrobiło tak ważyło, przez całą historię ludzkości przykuwając jej uwagę.
Simon Sebag Montefiore polskiemu czytelnikowi znany jest głównie z bardzo dobrych książek historycznych, traktujących o Rosji końca caratu i początków komunizmu. Jego zainteresowanie Jerozolimą nie jest przypadkowe: zlaicyzowany Żyd sefardyjski, spokrewniony ze słynnym finansistą Mojżeszem Montefiore, który odegrał kluczową rolę we współczesnej historii Żydów, prędzej czy później musiał wykorzystać swoje historyczne wykształcenie i doświadczenie, aby zmierzyć się ze swoim dziedzictwem. Powstała książka zarazem monumentalna i ciekawa. Sebag skupia się na historii, rozumianej jako faktografia, dzianie się, dzieje. Bazuje na monografiach szczegółowych, rozpoczynając swą narrację od czasów przed Dawidem, kończąc na początku XXI w. Wskazuje na sześć kluczowych momentów w historii miasta. Pierwszy to oczywiście rządy Dawida i Salomona, zdobycie miasta i założenie w nim Pierwszej Świątyni. Drugi to powrót Żydów do Jerozolimy z niewoli babilońskiej i założenie Drugiej Świątyni – wtedy właśnie narodził się
judaizm. Trzeci –zniszczenie miasta przez Tytusa. Czwarty – zajęcie miasta przez wojska Omara i jego żołnierzy Allacha, piąty - zdobycie Jerozolimy przez krzyżowców. I wreszcie szósty – zdobycie miasta przez Izrael, najpierw części zachodniej w 1949 r., wschodniej w 1967 r. Fascynujące jest to, że każde imperium, które powstało od czasów Nabuchodonozora, nie było spełnione, dopóty, dopóki nie sprawowało jakiejś formy kontroli nad Jerozolimą. Nawet dziś, można złośliwie zauważyć, największe imperium, czyli Stany Zjednoczone, wspomagając otwarcie Izrael, pośrednio kontrolują miasto, nie pozwalając Arabom na jego odbicie.
Zadziwiające jest to, że spośród wszystkich właścicieli miasta: Żydów, Babilończyków, Persów, Greków, Rzymian, Arabów, Turków, Brytyjczyków, ci pierwsi wracali wielokrotnie. Zdobycie miasta przez Nabuchodonozora oznaczało wygnanie wszystkich Żydów z miasta. Kolejny taki eksodus miał miejsce po zdobyciu Jerozolimy przez Tytusa, podboju krzyżowców, a oni zawsze wracali, nawet gdy przez wiele lat nie było ich w Syjonie. Potężna siła drzemie w tym mieście, choć judaizm obchodzi się bez swojej Świątyni, to jednak diaspora wciąż i wciąż pozostaje czuła na oddziaływanie świętości Jerozolimy, ściągając ich do siebie, niczym magnes opiłki metalu. Nie chodzi nawet o religijność, wielu emigrantów z XIX i XX wieku otwarcie gardziło religią przodków, ale wierzyło, że to ich Ziemia Obiecana, którą dał im Bóg, w którego nie wierzyli. Montefiore posunął się nawet do stwierdzenia, że świętość jest jedyną prawdziwą atrakcją Jerozolimy, sensem jej istnienia. Niezależenie od tego, czy była ona jednym z największych miast
świata w czasach Heroda Wielkiego, czy prowincjonalną mieściną, niewiele większą od wsi, jak w XVIII w.
Czego mi w tej książce zabrakło? Dwóch rzeczy. Sebag Montefiore tak dalece skupia się na faktografii, że nie wystarcza mu miejsca na głębsze analizy, na kulturę, na społeczność miasta, jaka w danym okresie dominuje. Żałuję, że koloryt Jerozolimy mandatu brytyjskiego, odmalowany tak cudnie, jest tu w zasadzie wyjątkiem. Czytając, łatwo uchwycić zmiany polityczne, trudniej społeczne, skład narodowościowy , religijny czy majątkowy, dopiero dla czasów współczesnych autor mocno się na tym skupia, ale chyba tylko dlatego, że ma to silne implikacje polityczne. Drugi brak to mitologia Jerozolimy. Jest to temat na odrębną książkę, bo to chyba jedyne miasto na świecie, które żyje w świadomości milionów religijnych osób jako wzór, odniesienie, czasem centrum, jak i miejsce, gdzie skończy się nas świat. Jerozolima z masowej wyobraźni, miejsce śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, wniebowstąpienia Mahometa, miała przemożny wpływ na losy miasta, ale Montefiore skupia się bardziej na jego skutkach niż przyczynach.
Trudno bowiem wyjaśnić histerię wypraw krzyżowych czy masowy napływ Żydów do Palestyny w XIX i XX w. bez dokładnej analizy recepcji mitu Jerozolimy.
Są tacy językoznawcy, którzy tłumaczą nazwę Jerozolima jako Miasto Pokoju. Poznając historię tego niezwykłego miejsca nie mamy takiego wrażenia. Rzezie i wygnania trwają tu niemal bez przerwy od trzech tysięcy lat. Zmieniają się władcy, imperia powstają i padają, latamy w kosmos, a możemy być pewni, że w Jerozolimie leje się krew. Dziś wybuchają tam bomby terrorystów palestyńskich. Co będzie jutro? Historia pokazuje, że spokój nie jest pisany temu miastu. Nawet mnisi w Bazylice Grobu Pańskiego wciąż potrafią się pobić, bo któryś z nich przesunął nieswoją drabinę.