Żartowniś, kobieciarz i kokieciarz, nieświadomy dziadek i ojciec, kochanek, a przede wszystkim dobra dusza. Oto Donald Sullivan, czyli „Naiwniak” Sully. „Łańcuchy, które dźwigamy, wykuwamy sobie sami...” On sobie wykuł łańcuch gruby i przeraźliwie ciężki. I tak naprawdę nie wiadomo dlaczego? „Wyniki jego testów na inteligencję ujawniły pokłady możliwości, których kliniczne zaprzeczenie wydawał się stanowić jako uczeń.
Modelowy przykład nieudacznika, gdy idzie o życiowe dokonania, Sully, jak zawsze powtarzano, był nie w ciemię bity i nikomu za nos wodzić się nie dał. A tak naprawdę nic mu nie wychodzi. Chociaż? Czy naprawdę jest nieszczęśliwy mieszkając u panny Beryl i sprawdzając, codziennie czy staruszka jeszcze żyje? Ciesząc się kawą „U Hattie” i świętym spokojem, bo przecież: „Jednym z nielicznych plusów bycia samotnym, sześćdziesięcioletnim facetem, bez formalnych zobowiązań wobec kogokolwiek, jest fakt, że nie musisz się nikomu tłumaczyć, jak to jest.”
Ale w końcu ma i kochankę. Dość przyjemną, ale z tak bolącą nogą... Właśnie kolano. Przez to kolano to wszystko. Nie może pracować, ma problemy z tabletkami przeciwbólowymi, a sąd nie chce uznać jego stałej utraty sposobności do wykonywania zawodu... Czyli same problemy. A przecież świat wokół niego taki piękny.
Samo North Bath, gdzie rosną malownicze wiązy, jest piękne. To typowe małe miasteczko, gdzie wszyscy wszystkich znają, a pośród nich Sully jest po prostu duszą do towarzystwa. Bo nie można go nie pokochać. Tylko, tylko, że niestety wszystko się zmieni, gdy nagle upomni się o niego jego własny potomek. Doktor historii, a w rzeczywistości taki sam nieudacznik jak on...
Książka jest potężna. To spora dawka poetyckiej narracji, przesycona obrazami. Fascynujące postacie małomiasteczkowej społeczności, jak: głównodowodzący, dwaj prawie królowie miasta, stara Hattie, której nie spieszy się umierać i jej córka Cassandra, prawdziwa wyrocznia. Jest też głupkowaty Rub, przyjaciel Sully’ego, no i przede wszystkim pani Peoples, czyli panna Beryl.
Powieść czyta się przyjemnie, chociaż dość powoli. Trochę przytłaczają wspomnienia i opisy, ale są niezbędne. Może miejscami odrobinkę nudnawa, ale w końcu nie zawsze czytamy tylko sensacje. Niby życie małego miasteczka, zamknięte między dwoma okładkami, a jednocześnie filozoficzna rozprawa na temat życia kilku rozmaitych postaci. Na poły miejscami bajkowa, dziwnie nie realistyczna, ale w końcu nie zawsze wszystko jest tylko smutnym życiem.