Znam lekarza, który ma za przyjaciela, a zarazem pacjenta wampira. Człowieka często przechodzącego transfuzje, cierpiącego na światłowstręt, albinosa. Widziałam go kiedyś. W tramwaju. Coś zmusiło mnie, żebym się odwróciła. Coś, a raczej ktoś. Dokładniej czyjeś dziwne, nurtujące spojrzenie. Spojrzenie zimnych, stalowych oczu o prawie białych źrenicach było koszmarne, a jednak przyciągało.
Chciałam się odwrócić, a jednocześnie nie mogłam. Przyciągał mnie burząc wewnętrzny spokój, wtłaczając lęk... ale jednocześnie wnosił tym spojrzeniem wielki smutek. Jakby prosił o zakończenie jego tułaczki po tym świecie. A przecież był człowiekiem. Jest?
Tego nie wiem. Nie wiem czy jeszcze żyje? Czy przetrzymał samotność, brak wschodów słońca, ciepła plaży? Czy nazwalibyście go wampirem? Wynieśli na piedestał w książkach Anne Rice, przebadali wraz z Marią Janion? Czy raczej z dziwaczna dozą romantyzmu staralibyście się stać takimi jak on? Tak jak w dzisiejszych czasach likantropia, czyli wilkołactwo nie byłyby problemem dzięki przeróżnym kremom do depilacji, tak wampiryzm jest jednak zbyt „widoczny”. Może oczy da się przykryć soczewkami, cerę „opalić” kremami, ale jednak pewnych spraw nie można przeskoczyć - wilkołactwa jednak nie „wydepilujemy” księżycowego chodzenia na czworaka, w przypadku wampiryzmu apetytu wprost krwiożerczego. Boimy się, wszyscy, strach jest nieodłączna częścią nas samych. Strach prawdziwy, wynikający z widocznych, realnych bodźców, ale i ten nazywany: napadami lękowymi. Podświadomy, który krępuje członki. Niszczy myśli i człowieczeństwo.
W nocy, nie mogąc zasnąć rozsnuwamy pajęczynę ciemności wokół nas i poszukujemy ich – potworów. Tych z czasów dzieciństwa, mieszkających w szafach i pod łóżkami i tych, które produkuje przesycona wyobraźnia, oraz nauka, podsuwająca nowe rozwiązania. Strach...
„(...) nie ma kultury, której byłaby obca mitologia przemiany ludzi w zwierzęta, do dziś zachowująca aktualność lub obecna w formie szczątkowej, jako relikt przeszłości przeniesiona w sferę baśni, folkloru lub fikcji, także kinowej.” - czytamy we wspaniałym wstępie do tej książki autorstwa Alfonso M. Di Noli. Rzeczywiście obecne czasy pełne są fikcji, którą określono nazwą fantastyki. Święcą tryumfy: Buffy pogromca wampirów i Sabrina nastoletnia czarownica, ale jednak nie przenosimy tego w życie codzienne jak niegdyś.
Nie widzimy potworów na każdym kroku. Metamorfoza ludzi w zwierzęta, może dzięki rozwojowi nauki, nie jest obecna w naszym życiu. Nie bronimy się przed wilkołakami i innymi stworami, które są lub były ludźmi. A może tylko tak mówimy? Przecież na każdym wózeczku dopiero co narodzonego dziecka, wisi obok medalika czerwona wstążeczka, odpędzająca złe uroki i tzw. „złe oko”. Jacy jesteśmy naprawdę. My ludzie?
Przecież i wilkołak i wampir to „też człowiek”. Pierwszy jest nim przez cały czas, tylko pod wpływem księżyca zmienia swoją zewnętrzność, drugi, był człowiekiem, ale nie zaznawszy prawdziwego odejścia, „przejścia na druga stronę”, powstaje by nadal żyć. Ta książka jest tak naprawdę mieszaniną mitów, bajek, legend i opowieści, bogato ilustrowanych starymi rytami. Przytacza nam imiona tych, którzy mogli być przodkami wampirów, pragnących krwi – nośnika życia, jak: empuzy, lamie, lilith, strzygi, larwy, lemury, syreny i inne.
Romantyczne historie wilkołaków oraz ich genezę i odmiany. Podaje różnice między tymi, których spotkała kara bogów i tymi, którzy są dumni ze swojej inności. Zahacza o granice szamanizmu, totemizmu, definicje wędrujących dusz, krążące po odpowiednich geograficznie zwierzętach, hieny chłepczące krew, reinkarnację. To mieszanina zdarzeń, często popartych historycznymi zapisami, zaczerpniętymi z pierwszych zbiorów o potworach, bezboleśnie wtłaczająca wiedzę i pozwalająca się nią bawić.
Rozdziały są jasne i przejrzyste, wędrujemy najpierw po świecie klasycznym, zahaczając o pierwowzory, by następnie odszukać właściwe stwory w świecie: północy, anglosaskim, a potem w podzielonej już bardziej drobiazgowo Europie: Francji, Rumunii, na Węgrzech, świecie słowiańskim, we Włoszech. Poznamy definicje tych, którzy pierwsi zajmowali się tematem wampiryzmu i wilkołactwa, oraz tymi, którzy rozpowszechnili go w literaturze i filmie.
Poznamy zdanie kościoła i świeckich na temat ludzkich dziwactw, oraz metody, jakimi karano ich za odszczepieństwa. Dowiemy się dlaczego wampiryzm jest tak bardzo rozpowszechniony dopiero od XV wieku. I dlaczego JEST? Kim był Dracula? Bogata bibliografia, świetne przypisy umieszczają książkę w dziale naukowym. Zabawa, która są opowieści, dziwność i magia... wszystko to sprawia, że nie mogę w to uwierzyć. I nie chcę. Wolę czytać i poznawać, nie zmuszać się do wyskrobywania wiedzy spod zbyt zawiłych opisów. Zastanawiać się tylko, dlaczego szukamy prawdy? Czy chodzi głównie o strach przed umarłymi? Mimo wiary, nigdy ten żyjący nie jest pewny co się dzieje z przodkami. Czy raczej o sprawdzenie, co stało się z tymi, którzy nie wypełnili przeznaczenia na ziemi? Z małymi dziećmi, którym odebrano życie raptownie, nie pozwalając dopełnić żywota. Jaki jest tamten świat?
Dzisiejsza psychologia i psychiatria oznacza wampiryzm i wilkołactwo jako majaczenia, wytwory ludzkiej wyobraźni: schizofrenia, paranoja, sadyzm. Te nazwy nie tchną ani romantyzmem ani bajkowością, ale przecież każdy może mieć swoje zdanie.