Spotkałyśmy się. Tak przez przypadek, zrządzenie losu, przecież w rzeczywistości w ogóle do siebie nie pasowałyśmy. Każda z nas była inna fizycznie i psychicznie. A jednak zostałyśmy przyjaciółkami. Pomimo wszystko, na zawsze. Do końca. Dokładnie czterech końców, bo przecież było nas cztery. Cztery młode kobiety, zachwycone swoimi pociechami, mężatki, przed którymi było całe życie. Jak to się stało, że wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej? Co za fałszywy bóg, sprawił, że losy tak się poplątały, że życie, którym karmiły nas bajki, wcale się nie wypełniło? Jak to możliwe, że doszło do zabójstwa, nasze dzieci pobłądziły, a my same nie mamy się czym poszczycić?
Spójrzcie na nas. Oto my. Jeszcze młode matki, piękne, pełne zapału, na zawsze takie, utrwalone na taśmie. Gdyby była wtedy przy nas jakaś wróżka, może by nas ostrzegła? A tak, nikt nie wyczytał z naszych dłoni czego mamy się wystrzegać. Nikt nam nie powiedział – nie idźcie tą drogą. Nikt nas wtedy nie rozdzielił, ale potem, wszyscy się zmienili. Jakby ktoś pozmieniał pionki na boskiej szachownicy. Jakby zarzucił je nie płatkami radości, ale wiecznymi kamieniami problemów i niespełnionych pragnień. Czy naprawdę na to nie zasługiwałyśmy? My cztery: Susan, Vicki, Barbara i Chris. I nasze cztery córki. Wtedy, miałyśmy razem tylko czwórkę pociech, potem się to zmieniło. Jak wszystko. Jak nasze domy, mężowie... życia. Niestety, niektóre z nas były bardziej silne, inne, nawet sobie tego nie uświadamiając, hodowały na swych kolanach żmije. Żmije, które wiedziały, że nadejdzie ich czas. I doczekały się.
Susan spełniała się jako matka i ponownie studentka, trochę zakompleksiona. Dopiero teraz chciała odnaleźć swoją drogę i karierę. Vicki, najbardziej żywiołowa, była świetną prawniczką. Za to Barbara i Chris, najlepiej się rozumiały. Pierwsza, wiecznie żyjąca przeszłością najpiękniejszej, zawsze dążąca do perfekcji w swym wyglądzie. Druga, czyli Chris, najmniejsza, najchudsza, nigdy do końca nie otwarta, skrywająca najbardziej bolesne rany. Wiecznie jątrzące, które nigdy nie miały się zagoić. Spoglądając na nas, pewnie nikt by nie uwierzył, że będziemy mogły naprawdę ze sobą żyć, ufać i pomagać. Przynajmniej do pewnego czasu.
Gdyby wtedy ktoś spojrzał na nas, zauważyłby cztery różne charaktery: niespełnioną marzycielkę, groźną wojowniczkę, niewolnicę piękności i tajemniczą zniewoloną. Gdyby wejrzał w nas głębiej, zobaczyłby też cztery różne rodziny, domy, dzieci i mężów. Nasze życie, w którym było miejsce na miłość oraz namiętność, brutalność i okrutną zbrodnię, tajemnicę i wstrętną drażliwość. Problemy z dziećmi, kochanków i kochanki, odejścia najbliższych, a w końcu i na... nasze rozstanie. Niby nic nowego, ale to w końcu nasze życia. Prywatne uczucia czterech kobiet z Grand Avenue, które nigdy nie będą już takie same.