Pierwszy raz spotkałem książkę, dla której maksymalna skala oceny jest naprawdę niewystarczająca. Z jednej strony rozprawa naukowa, ale z drugiej kapitalna beletrystyka, którą czyta się jednym tchem. Nie przymierzając, jak powieść sensacyjną, czy niezły thriller. A przecież wszystko jest tylko o DNA. Czy naprawdę można powiedzieć w tym temacie jeszcze więcej? Czy naprawdę jest to tylko początek wielkich zmian? Właściwie o co w tym wszystkim chodzi? Czy nie są to tylko dwie splecione „nitki”?
„Jesteśmy wszyscy takimi samymi ludźmi. Eskimosi, Rosjanie, Nigeryjczycy. Ta sama krew. To samo DNA.
- DNA? Co to takiego?
- To jest coś, czego użył Bóg, jak stwarzał ludzi – wyjaśniła mma Makutsi. – Wszyscy jesteśmy zrobieni z DNA i wody.”
Taką rewolucyjną myślą w swojej powieści Moralność dla pięknych dziewcząt raczy nas jej autor, Alexander McCall Smith. Myślą prawdziwą, wybiegającą prosto z „prostego” umysłu. I wcale nie odbiegającą daleko od DNA. Tajemnicy życia. Ta na pozór wyjątkowo naukowa pozycja Jamesa D. Watsona i Andrew Berry’ego, już w trakcie czytania zaskakuje odbiorcę lekkością pióra, dowcipem, a z drugiej strony pełnym, wyczerpującym potraktowaniem tematu. Ale czego innego można się spodziewać, jeżeli jednym z autorów jest ten, który w 1953 roku rozszyfrował tajemnicę DNA? Książka jest właśnie jego opowieścią o drodze, która prowadziła do tego odkrycia, kolejnych naukowych etapach oraz o możliwościach, które oferuje nam dzisiaj zdobyta wiedza. O człowieku, który przecież jest jego „nosicielem” od zawsze.
Przewodniczką mojego spojrzenia na ten bogaty i świetnie wydany tom,była oczywiście Dolly. Właściwie wszystko przez nią. I pomyśleć, że mówią, iż owce to głupie stworzenia. Zawsze zbite w kierdel, oszczekiwane przez psa pasterskiego, zwyczajowa chodząca wełna. Jednak to jedna z nich została Matką Klonowania. Moim pierwszym spotkaniem z genetyką i DNA były kolorowe, pachnące groszki. Pamiętacie tę „zabawę” z groszkami w szkole na biologii? Takie właśnie były początki genetyki, choć i przecież wcześniej, ludzie uświadamiali sobie, iż coś takiego jak dziedziczenie czy geny, istnieje. Rodzice spoglądając na swoje dzieci, widzieli siebie, ale też często byli prawdziwie zaskoczeni ich postępowanie. Oznaczało to, że poza zwyczajowym dziedziczeniem, musi być coś jeszcze. Tylko co? Dlaczego nie są one idealnie takie same jak rodzice? Odpowiedzi na wszelkie pytania, odnajdziecie w tej książce. Pozycji naukowej, nawet w pewnym sensie „szkolnej”, choć to nie powinno nikogo odstraszyć.
Niestety prawda jest taka, że wynosimy ze szkoły koszmarne wspomnienia. Często jeden nauczyciel potrafi nas na zawsze zniechęcić do danej dziedziny. Jednak w przypadku naszego autora, pedagoga Watsona, zdawałoby się prawdziwego partnera Sherlocka Holmesa, który tropi tajemnice DNA, jest inaczej. Jego książka to z jednej strony dowcipna opowieść, a z drugiej przesycona naukowymi danymi podróż po drodze, która prowadziła ku odkryciu tajemnej struktury. W tym tomie nie tylko zawarto pięćdziesiąt lat, które przecież minęły od odkrycia podwójnej helisy, ale i szlak, który prowadził do tego czasu, od Darwina, od XIX wieku i pierwszych odkryć, od homunkulusa, który podobno siedział sobie w główce plemnika i innych, teraz często śmiesznych teorii, które zakończyły się w 2000 roku. W rzeczywistości tworząc bramę, która pozwoli zrozumieć. DNA to przepustka do lepszego życia, ale też ogromne możliwości, którym trudno się oprzeć. Stworzenie idealnego człowieka? Proszę bardzo. Oto ten punkt podparcia, który może
poruszyć ziemię... Od nas zależy, czy wykorzystamy go w słusznej sprawie. Jednak najpierw trzeba poznać temat, dogłębnie, a to naprawdę oferuje wam ta książka, którą z całym szałem swego sumienia, mogę polecić.