Trudno mi oceniać książkę pod względem poprawności użytego w niej języka, czy zastosowanych stylów. Omawiać formę, zasady, czy analizować słownictwo. Zwyczajnie brak mi merytorycznej wiedzy. Każdą z czytanych pozycji bardziej „czuje” niż „analizuję” i jeśli chodzi o wyjątkowość, czy piękno stylu zdaje się raczej na intuicyjne wyczucie niż encyklopedyczną wiedzę. Zgrzyt gdzieś w głębi gardła, bolesny ścisk zębów, czy opadające z beznadziei szczęka – to moje jedyne metody oceny.
Czy to dobrze?
Czy daje to prawo publicznego wypowiadania się? Nie wiem. Będę się jednak upierać, że konstytucja w sumie nie zabrania. Mam tylko nadzieję, że parę osób podobnie „pochłania” książki. Podoba się, nie podoba. Po cichu liczę jeszcze, że nadal dane będzie mi wchodzić do księgarni nie wrzucając w przód tam buta, sprawdzając czy piorun w niego jeszcze nie wali.
Moja przygoda z Panem Piątkiem Tomaszem również zaczęła się bardziej od uczucia, niż merytorycznego rozpoznania. Ot, zwyczajnie znalazłam adres bloga na którym publikował kawałki Heroiny. Ciachając je i tnąc okrutnie.
Oho – pomyślałam kolejny nawiedzony. Kolejny z dworca zoo, co mu się synapsy otwierają po dawce otumaniacza. Kolorowe sny, wizje transcendentalne, warszawka, kręgi biznesu, wszystko bardzo trendi dżezi i fanki.
Dziękuje postoje – zadecydowałam, a Pan Piątek publikować w necie zaprzestał i poinformował świat iż się wydaje. I tyle by było w temacie Pana autora.
Do czasu, okazuje się.
Do czasu, kiedy poprzez Żmije i krety w ręce wpadło mi Bagno.
Teraz kończąc je, wiem już, że w sumie lubię Pana, Panie Piątek Tomaszu. I do tej Heroiny wrócę, i do Paru nocy też.
Przez cały czas okazuje się szukałam w panu na siłę maniery, której na całe szczęście nie udało mi się odnaleźć. Tak, Bagno na pewno jest dziwną pozycją, ale nie wydaje się być napisanym na siłę, pod publikę, dla rozgłosu. Ta historia architekta, który w zasadzie jest przede wszystkim spokojny, w jakiś przedziwny sposób tworzyć wydaje się jedność z postacią autora. W obliczu zbrodni, okrucieństwa i bezsensu. Jest spokojny.
I jeszcze opowieść druga – tak absurdalna jak śniący się koszmar. Zupełnie inna od pierwszej, a jednocześnie jej idealne dopełnienie. Sen wariata? Próbował ktoś wytłumaczyć logicznie senny koszmar? Nie da się, prawda? Kiedy się jednak śni elementy z trzaskiem wskakują na swoje miejsca tworząc układankę. U Piątka jest ona okrutna i brutalna. Nie ma kompromisów czy łagodnych zaokrągleń. Taka jest...
Wszystko zaś kończy się króciutką puentą. Historia miniaturka, scalająca dwie wcześniejsze.
Świat Bagna ociera się jak kot o wieki średnie. Autora niemiłosiernie ciągnie w kierunku przeżywania silnych i czystych doznań. Choćby miały być one najbardziej bolesne, choćby kolos chwiać miał się na glinianych nogach. Właściwym wydaje się być tu - zapach róż i krwi. Opowieść Piątka jest do bólu zwyczajna. Prozaicznie brutalna i krwawa. Jednocześnie wytłumaczalna najprostszymi rozwiązaniami. Zasady, które wydają się być skomplikowane, sprowadzają się w rezultacie do prostych mechanizmów. Spotykamy się by zadać sobie ból, mordujemy by zmniejszyć własny. Nie ma różnicy czy chodzi o ból zębów, czy wewnętrzny stan rozbicia. Tylko po to by osiągnąć spokój, tak jak bohater który już jest spokojny.
Książka pachnie, powala, szturcha słowem. Wszystko językiem nie silącym się na manierę indywidualności, ani też ordynarnie prostackim. Dzięki, panie Autor, tym bardziej że dzieje się to w chwili, kiedy popularność zdobywa się poprzez jak najbardziej niewyszukane i naturalistyczne opisy. Szokujące wyznania, koniecznie mówione w szokujący sposób. Całe szczęście ktoś umie jeszcze pisać nie popadając w przesadę .
Bo po co?
Bagno jest świetnym dowodem na to, że otaczające nas wydarzenia wystarczająco szokują prostotą, najbardziej prostymi tłumaczeniami niewytłumaczalnych zdarzeń. Brutalnością i okrucieństwem pozbawioną fajerwerków i karkołomnych opisów. Czy przeraża mnie pan Panie Tomaszu? Chyba nie.... Chyba w idiotycznie bezsensowny sposób uspakaja. Daje wrażenie, że to i tak się dzieje i dziać będzie. A jeśli to skandal to czemu trwa od zawsze?
Nie wyskakuje Pan przecież z ciemnego kątka i krzycząc stara przerazić. Pan tam jest, ja tam jestem w sumie wszyscy w tym ciemnym kącie siedzimy od zawsze. Opowiada nam Pan tylko o paru dziwnych budowlach, kilku morderstwach, wielkich korporacjach i małych ludziach. Silnych uczuciach i chlebie z wyjedzonym środkiem. Tak pustym jak większość opisywanych rzeczy, tak bardzo przypominającym wiele innych, jeszcze nie opisanych...
Jestem spokojna jak Pan. Do zobaczenia na Bagnach.