Trwa ładowanie...
recenzja
13-04-2015 14:36

O Ukrainie dla wytrwałych

O Ukrainie dla wytrwałychŹródło: Inne
d455dpl
d455dpl

Trzecia wojna światowa na pewno wybuchnie – przed tym nie ma ucieczki. Jedyne, co można zrobić, to wybrać datę: albo wrzesień 2020 roku (co wydaje się jeszcze odległą przyszłością), albo… wrzesień roku bieżącego. Dla Jurija Felsztinskiego, współautora książki Trzecia wojna światowa? Bitwa o Ukrainę, rychła wojna jest rzeczą najzupełniej oczywistą. Nie tylko dlatego, że inna jego książka, Wysadzić Rosję z roku 2000, okazała się prorocza. Rzeczywiście po kilku latach od jej wydania władzę w Rosji przejęli całkowicie ludzie ze struktur służb specjalnych. Natomiast Aleksander Litwinienko, główny autor owej książki, został otruty. Ale swoją pewność przyszłych wydarzeń Felsztinski opiera nie tylko na doświadczeniu związanym z Wysadzić Rosję. Aneksję Krymu i poczynania Putina widzi jako jasną analogię do aneksji Czechosłowacji i Sudetów przez Hitlera w 1938 roku.

Te same motywy „ochrony rdzennych Niemców/Rosjan mieszkających w Sudetach/na Krymie”, to samo senne i niedowierzające nastawienie Europy, mającej nadzieję, że na tych dwóch incydentach gdzieś tam na nieznanych i mało znaczących obrzeżach się skończy. I prawdopodobnie teraz jak i wtedy ta sama dotkliwa kara za tchórzostwo i obojętność; wtedy – wybuch wyniszczającej dla wszystkich drugiej wojny światowej, teraz – nowa wojna, której pierwsze ofiary już padły wraz z zestrzeleniem malezyjskiego samolotu w lipcu 2014 roku. Jedyną różnicą, mówi Felsztinski, jest to, że w przeciwieństwie do lat 30-ych ubiegłego wieku obecnie świat demokratyczny dysponuje potencjałem militarnym, czyli jedynym, co tak naprawdę może powstrzymać agresora Putina. Agresora można powstrzymać tylko siłą – nawołuje we płomiennym wstępie i takimż zakończeniu książki.

Między tą sugestywną klamrą spinającą początek i koniec Trzeciej wojny światowej rozpościera się jednak żmudny i bardzo szczegółowy wywód o Ukrainie, który nie każdego może ciekawić. Przedstawiona jest jej historia od samego początku uchwyconego w dziejopisarstwie o tym kraju, jej władcy, kształtowanie się kolejnych miast, kolejne wieki spędzone pomiędzy wpływami rosyjskimi i osmańskimi. Poruszany jest temat wielokulturowej tożsamości Krymu, walki o zachowanie ukraińskiej kultury w XIX. wieku, powstawanie miast zaludnionych w większości przez Rosjan, a także temat nadal żywy dla Polaków – genezę powstania UPA. Szkic historii Ukrainy zmienia się w drobiazgowy opis postaci i zdarzeń w momencie, w którym autorzy docierają do odzyskania przez nią niepodległości w 1991 roku. Felsztinski i drugi autor – Michaił Stanczew – nie mają litości dla rządzących, którzy zaprzepaścili dwadzieścia cztery lata wolności, poczynając sobie z krajem jak z prywatnym folwarkiem. Opisują sprytne wykupywanie przedsiębiorstw przez
byłych kagiebistów, zrastanie się władzy z biznesem i dzielenie się strefami wpływów w kraju przez kolesiowskie grupy biznesmenów. Ten stan rzeczy w połączeniu z brakiem rozwoju państwa obywatelskiego sprawił, że wyrażana co jakiś czas chęć przystąpienia do NATO czy Unii Europejskiej była przez Europę traktowana jako mrzonki pozbawione podstaw. Wraz z XXI. wiekiem przychodzi dla Ukrainy czas kilku rewolucji, które jednak do tej pory nie przyniosły owoców, a tylko rozczarowanie, przedłużając status quo – marnowanie potencjału społeczeństwa oraz skupienie władzy i bogactwa w wąskim gronie polityków-biznesmenów. Krytyka dosięga wszystkich z tego grona, z pewną ulgą jest w książce traktowana jedynie „gazowa księżniczka” Julia Tymoszenko, do której autorzy w widoczny sposób żywią sympatię. Nieudolne rządy i degeneracja nie usprawiedliwiają jednak agresji Rosji na osłabiony kraj – perorują autorzy – putinowskie marzenia o imperium to anachronizm, a izolowana na scenie światowej Rosja jest w swych zapędach skazana
na porażkę. To nie czasy drugiej wojny światowej, wsparcie aliantów to przeszłość, która nie wróci, natomiast Chiny mają zbyt wiele własnych problemów, by angażować się po stronie rosyjskiego awanturnictwa. Wszakże oczywistość tej niekorzystnej dla Rosji sytuacji nie ma szans wobec fantazji Putina i jego zwolenników, dlatego na zwycięstwo rozsądku i uniknięcie wojny nie ma co liczyć – twierdzą Felsztinski i Stanczew. Między innymi dlatego Trzecia wojna światowa ukazała się na Ukrainie bez znaku zapytania obecnego w polskim wydaniu.

Kto wytrwały, ten skończy lekturę z dużą wiedzą o historii i teraźniejszości naszego sąsiada, kraju, z którym część z nas czuje się solidarna, inna część jednak patrzy nań z nieufnością, a czasem nawet z nienawiścią wylewaną na forach internetowych pod każdym artykułem dotyczącym aktualnej sytuacji na Ukrainie. Prawdopodobnie jedni i drudzy opieramy nasze sympatie i antypatie nie na gruntownej wiedzy o tym kraju, a na mglistych wyobrażeniach i okruchach informacji o „banderowcach” czy „naszych braciach Ukraińcach”. Trzecia wojna światowa mogłaby zasypać tę lukę i pomóc spojrzeć na Ukrainę obiektywnie, a nie tylko emocjonalnie, niestety Felsztinski i Stanczew nie ułatwiają tego zadania – większość tekstu jest napisana w sposób drewniany, niewiele różniący się od podawania suchych faktów historycznych. Przebrnięcie przez drobiazgowe opisy kolejnych rządów i struktur biznesowych, przez dodatki i aneksy wymaga dużo cierpliwości i świadomości celu. O co trudno, gdy grzęźniemy w skrupulatnych opisach struktur
przedsiębiorstw, których znaczenie nie jest dla nas do końca znane. Przejście od zaangażowanego wstępu przez kronikarski środek do równie zaangażowanego zakończenia odbywa się w sposób wyjątkowo niezgrabny. Szkoda, bo Trzecia wojna światowa oferuje solidną porcję wiedzy na temat, który nie powinien być nam obojętny, ale napisana jest w taki sposób, że mało kto dobrnie do jej końca.

d455dpl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d455dpl