Apokalipsa. Zło. Jeżeli tylko przeżyjesz, starasz się o tym zapomnieć. Taki już jest człowiek. Pragnie żyć, korzystać ze wszelkich dóbr, nie pamiętać o tym co było, o źle... nawet nie myśleć, że to może powrócić? Bo jak? Czy raz rozdarta czerń Apokalipsy może się powtórzyć? Przecież Nie-Bóg został pokonany. Jego klęska stała się życiem. Życiem następnych pokoleń. Ale w tym świecie wciąż jest ten, który pamięta. Żyją tacy, którzy wiedzą, że wszystko może się zmienić, że historia może zatoczyć koło, a w rzeczywistości zło tylko się przyczaiło. Czeka, zbyt cierpliwe. „Sny. Historia nie może się powtórzyć. Ten świat nie może zginąć. Tysiące niewinnych – tysiące tysięcy – nie są warte nadejścia Drugiej Apokalipsy.”
A jednak są wciąż ci, którzy pragną wojny, a sprawiedliwych jest zbyt niewielu, by im przeszkodzić. Zarazem generałowie, jak i duchowi przywódcy, pragną wojny i zmian. Pośród nich błąka się czarnoksiężnik, ten, który jako jedyny nie dość, że pamięta, to jeszcze wierzy, że zło, niby pokonane, tak naprawdę tylko się przyczaiło, i czeka, by ludzie sami w swej chciwości i nienawiści, przygotowali mu odpowiedni grunt. On wie, ale jak ma to przekazać innym? Spragnionym tylko krwi... Trzeba od razu powiedzieć, iż powieść Bakkera, nie należy do tych łatwych. To książka, której naprawdę trzeba się oddać, która, gdy tylko ktoś rozproszy naszą uwagę, będzie zmuszała nas byśmy przerzucone już strony czytali po kilka razy. Mieszają nam się w głowach nazwiska, zbyt podobne, zbyt trudne do zapamiętania dla Europejczyków, przynoszące ze sobą powiew Dalekiego Wschodu. Mamią nas wydarzenia, oraz bohaterowie, którzy mnożą się jak mrówki wybiegające z rozgarniętego kopca... A jednak już po chwili wszystko układa się w
logiczną całość. Świat zdaje się być bardziej przychylny, a sama fabuła wciąga.
Porównując pisarstwo Bakkera i dajmy na to Hobb, to są to dwa skrajne bieguny. Przy Mroku, który nas poprzedza stajemy się więźniami historii i trudności powieści, przy dziełach Robin Hobb, chociażby Uczniu skrytobójcy, nie tylko wkraczamy w świat, który rzadko nas zaskakuje, ale i książka pozwala z siebie nagle wyjść, co wcale nie znaczy, że za nią nie tęsknimy. Tu wciąga nas sama historia, a nie przymus zapamiętania wszystkich faktów i nazwisk. Jednak, pomimo wszelkich trudności, z niecierpliwością czekam na kontynuację Księcia Nicości, na kolejne wydarzenia dziejące się jakby w świecie Azji Środkowej, gdzieś na stepach, które zaludniły malownicze postacie. Zbyt wiele wątków rozpoczęto, zbyt wiele wciąż mnie intryguje, bym mogła tak po prostu sobie tę powieść odpuścić, tylko dlatego, że jest trudna. Jej skomplikowanie fascynuje, intryguje i wciąga. Problem będzie polegał na tym, iż nim wydadzą kolejny tom, te wydarzenia przykryją inne opowieści, i co wtedy?