W niedzielę w hali sportowej Warszawianka przy ulicy Puławskiej zakończyła się pierwsza edycja Jesiennych Dni Książki - nowej inicjatywy targowej w stolicy. Impreza trwała w dniach 20-22 września.
Honorowy Patronat objął nad nią minister kultury. Sekretarz Stanu, Rafał Skąpski, dokonał nawet oficjalnego otwarcia imprezy, wyrażając przy tym nadzieję, iż nie jest to jej ostatnia edycja. Do niego także należy autorstwo hasła Jest także książka, towarzyszącego Jesiennym Dniom Książki.
Na pomysł kiermaszu spontanicznie wpadli przedstawiciele wydawnictw ABA oraz Interspar. Od początku nie kryli, że inspiracji dostarczyła im Ars Polona, która w tym roku po raz pierwszy postanowiła nie organizować Krajowych Targów Książki we wrześniu, przenosząc je na grudzień.
Nie mogliśmy pozwolić, aby we wrześniu nie było w Warszawie kiermaszu książki. To przecież wieloletnia tradycja - uzasadniał sens nowej imprezy Andrzej Jucewicz, prezes oficyny Interspar i zarazem dyrektor biura organizacyjnego JDK. Z pomocą przyszła mu znana z organizacji Targów Medycyny Naturalnej firma Arai. Nazywając siebie Mistrzem Improwizacji, jej szef, zapewniał wydawców, że nawet jak będzie 20 wydawców, to będzie wyglądało tak, jakby ich było 50.
I to się chyba najbardziej udało. Nawet pomimo faktu, że oficjalny katalog targowy wymieniał ponad 50 oficyn, odnosiło się wrażenie, że jest ich co najmniej setka. Niewielkie, nieznane szerzej firmy (Agencja Literacka Helfa, Kemot, Waneko) miały czasem większe stoiska niż wystawiający się kilka metrów dalej potentaci. Bywało, że ekspozycja jednego tylko tytułu zajmowała całą półkę.
Nie oznacza to jednak, że organizatorzy ponieśli totalną klęskę. Na plus należy bowiem zapisać to, że w krótkim czasie, wynoszącym zaledwie kilka tygodni, udało im się namówić na udział takie firmy jak Rebis, Zysk, Książnica, Wydawnictwo Literackie oraz Prószyński i S-ka. Jakby nie patrzeć - bestsellerowych liderów. Dzięki temu czytelnicy mogli kupić najnowsze książki Williama Whartona i Jonathana Carrola. Nie zabrakło także wydawców albumów (Bosz, Arkady, Kőnemann), słowników i kursów językowych (Langenscheidt), a nawet - choć już trochę po sezonie - podręczników (Res Polona, Pracownia Pedagogiczna i Wydawnicza).
Z drugiej jednak strony dziwić powinna absencja PWN-u, Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, Ambera, Muzy czy Świata Książki. Wydawców, których na udział w Jesiennych Dniach Książki na pewno było stać.
Tym, czego brak także dawał się odczuć, były spotkania z pisarzami. Na kiermasz przyciąga czytelników możliwość taniego zaopatrzenia się w książki, a także zdobycia autografu ulubionego autora. Tej przyjemności od uczestników Jesiennych Dni Książki warszawiacy nie otrzymali. Szkoda, ponieważ organizatorzy stworzyli ku temu warunki lokalowe, a także - w co nie każdy chyba wierzył - spełnili obietnicę aktywnego reklamowania imprezy na ulicach stolicy. Żółto-czerwone plakaty można było zobaczyć naprawdę wszędzie (inna sprawa, że szef firmy Arai otwarcie przyznawał, że część z nich wisi nielegalnie).
Nie pomogło to, niestety, w osiągnięciu przyzwoitego wyniku frekwencyjnego. Andrzej Jucewicz przyznaje, że w trakcie soboty i niedzieli sprzedano 2000 biletów, a mniej więcej drugie tyle młodzieży weszło bezpłatnie w piątek. Cóż, nawet jeżeli jest to prawdą, 4000 osób nie daje powodów do satysfakcji (dla porównania Targi Wydawców Katolickich odwiedza co roku 7000 osób, a sierpniową edycję EDUKACJI XXI aż 15 000). Sam Jucewicz, zapowiadając przyszłoroczną edycję, deklaruje Nie poddajemy się. (jfk)