Trwa ładowanie...
recenzja
20-06-2016 13:20

Nuda na wsi, nuda w mieście

Nuda na wsi, nuda w mieścieŹródło: Inne
dx1no8c
dx1no8c

Banalna, prosta, infantylna – tak najszybciej i najtrafniej zarazem można określić powieść Krystyny Bartłomiejczyk.„Zawierucha w wielkim mieście” – i wszystko jasne.

Już na poziomie tytułu nie ma co spodziewać się cudów. W popkulturze już dawno i zapewne na długie, długie lata zadomowił się inny, bardzo podobny twór, z seksem zamiast Zawieruchy. I zdecydowanie lepszy, choć wcale nie wysokich lotów, ale mający zdecydowanie to słynne „coś”, czego brakuje wszystkim popłuczynom. Choć Bartłomiejsczyk chciała przy okazji zgrabnie zagrać słowami, wykorzystując nazwisko głównej bohaterki – wyszła karykatura, słaba powieść z gatunku ostatecznych. Bo tylko w ostateczności warto po nią sięgnąć.

Olga Zawierucha jednego dnia ma wszystko – świetną pracę, cudownego chłopaka, ambicje, plany marzenia, przyjaciół i wrogów, a następnego wszystko traci. Podejmuje więc spontaniczną decyzję o wyjeździe do Kanady, by znaleźć nową drogę, sposób na siebie i receptę na szczęście. Zamieszkuje z dawno niewidzianą siostrą, zawiera nowe znajomości i przy okazji odkrywa rodzinną tajemnicę. Ale czy znajduje to, po co wyruszyła…?

Wszystko w powieści jest słabe. Postaci są płytkie, ciężko o nich cokolwiek powiedzieć, zdawkowe informacje na ich temat nie wystarczają, by nakreślić konkretny profil i jakkolwiek się do nich ustosunkować. Po dialogach można wyciągnąć pewne wnioski. Olga jest irytująca i pretensjonalna. Niby zaniedbana, nie przywiązująca wagi do wyglądu, swoimi wypowiedziami manifestuje nie tyle swój mocny, niebanalny charakter, ile prostactwo i zagubienie. Ciągle atakująca, z zawsze ostatnim słowem, jest postacią ciężką do polubienia. I poniekąd przekreślającą całą powieść. Inni bohaterowie również nie należą do tych, których warto zapamiętać. Wszyscy są albo nijacy, albo irytujący. Powieści brakuje klimatu „wielkiego miasta”, nie ma nic odkrywczego, zdawkowe opisy miejsc nie wystarczają, by poczuć magię metropolii i przenieść się do innego świata. Czy to Kanada, czy Polska, wielkie miasto czy mała wieś – nie ma różnicy. No, może nieco więcej o ciuchach, może ciut więcej wina się przelewa, może inaczej wyglądają spotkania
ze znajomymi. Może i język inny, choć i to ciężko wyczuć w historii. Wszystko jednak jest jakby pozbawione klasy, wyobraźni, odpowiedniego stylu i wyczucia, miałkie i przezroczyste. Szkoda.

dx1no8c

Powieść Bartłomiejczyk poległa już na poziomie samego pomysłu. Wtórna do bólu, nie przyciąga niczym, niczym nie zatrzymuje i nie ma powodu, by została zapamiętana. Prosto napisana, z łatwością przyswajalna, daje poczucie straty czasu i znużenia. Wydaje się, że każda próba zbudowania polskiego odpowiednika „Seksu w wielkim mieście”, czy chociażby czegoś na kształt oryginału, jest skazana na porażkę. A perypetie Zawieruchy są tego kolejnym dowodem. Oczywiście, można być ciekawym, jak to potoczy się życie Olgi, czy jej nazwisko zobowiązuje, czy zmiana kraju wystarczy, by zmienić swoje dotychczasowe myślenie. Ale równie dobrze można sięgnąć po inne powieści o podobnej problematyce, ciekawsze i lepsze, nawet, jeśli równie wtórne.

dx1no8c
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dx1no8c