Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:07

Nowa powieść, nowy przewodnik, stare definicje

Nowa powieść, nowy przewodnik, stare definicjeŹródło: Inne
d2m9ofi
d2m9ofi

Jeszcze nie zdążyły wyschnąć „krwawe” plamy po pojedynkach pomiędzy Kościołem, dziennikarzami, autorem, a resztą świata, a już pojawiła się kolejna opowieść o najnowszej książce Dana Browna... Powieści, która u nas, dopiero ma się ukazać, czyli Klucza Salomona. I tym razem, jak przy bestsellerze Browna, inny autor, czyli Greg Taylor, wziął na swoje barki ukazanie kulisów jego kolejnego dzieła; wytłumaczenia trudniejszych zagadek, tudzież nauczenia maluczkich. Jakbyśmy byli za głupi, by zrozumieć, albo samemu odnaleźć odpowiedzi na pytania? Klucz Salomona, który ma być kontynuacją Kodu Leonarda da Vinci, oczywiście ze znanym nam Robertem Langdonem w roli głównej, jeszcze daleko przed nami. Na razie rzucane są nam tylko ochłapy i krótkie wzmianki. Jednak sięgając po tę książkę, od razu narzuca się pytanie: po co czytać przewodnik po powieści, która jeszcze się nie ukazała? Czy naprawdę trzeba się aż tak podszkolić, by zrozumieć „dzieła” Dana Browna? Zdaniem autora tego „podręcznika” i wydawców: by
poznać świat „alternatywnej historii, tajnych stowarzyszeń, spisków...”, musimy przejść najpierw szkolenie. Da Vinci w Ameryce ma być podręcznikiem pomagającym nam przeczytać i zrozumieć Klucz Salomona. Jednak otwierając go, od razu czytelnik łapie się na tym, że to już wie. Okazuje się, iż otrzymujemy w rzeczywistości książkę, ale o... „Kodzie Leonarda da Vinci.

Znowu? Powtórzenie materiału, ale po co? Czyżby Brown rzeczywiście potrzebował inteligentniejszych czytelników? Czyżby się na nich zawiódł? Czyżbyśmy nie spełnili oczekiwań? Oczywiście, nie można nie zauważyć subtelnych nutek, wrzuconych gdzieś pomiędzy zdania wychwalające Kod, które lekko rysują fabułę Klucza. Tej subtelnej manipulacji, która jednak spływa po skórze, nawet nie zaszczycając jej wilgocią. Tego tchnięcia intrygującego aromatu, bez potrawy. Ale to tylko kropla. Bo oczywiście dowiemy się, iż najnowsza powieść Dana Browna będzie dziełem o tajemnicach, które kryją założyciele USA, o masonach, Kryptos w Langley, a nawet „oku Horusa”. Jednak tego by było na tyle. Reszta „podręcznika” to rozprawa o „symbologii” Dana Browna, która odgrywa zasadniczą rolę w jego powieściach, zarówno w Kodzie, jak i Aniołach i demonach. O nim samym, niczym o jednym z największych naukowców, którzy odkryli... cóż, wydawać by się mogło, iż wszystkie tajemnice historii.

Na całe szczęście dla wielbicieli Dana Browna Greg Taylor na pewno nie zepsuje wam oczekiwania na Klucz Salomona. A przynajmniej nie do końca. Rzeczywiście dla bardzo słabych z historii USA (choć czy tacy sięgają po takie książki?), będzie to mały łyk podstaw, na których bazuje Klucz Salomona. Niewielki rys historyczny świata, w którym toczyć się będzie sensacyjna treść. Ale też treść, którą odnajdziemy w pierwszym lepszym podręczniku historii, czy internecie. Spoglądając na wyrastające, jak te przysłowiowe grzyby, tego typu „podręczniki”, narzuca się pytanie, czy rzeczywiście potrzebne są takie książki, jak ta autorstwa Grega Taylora? W końcu do dzieł Browna mamy ich (co najmniej) kilkanaście. Czyżbyśmy naprawdę tak byli „niekumaci”, by nawet nie wiedzieć gdzie szukać odpowiedzi na własne pytania? A może tylko Amerykanie wszystkich za takich uważają? Może jednak po prostu wszystko robi się dla pieniędzy, zarabiając na sukcesie innych? Bo czy ta kolejna próba wyjaśnienia nam pewnego fenomenu zbioru
szyfrów, kodów i zagadek, która wtopiona w rzeczywiste tło historyczne zdaje się nam tak uprzyjemniać życie, nie jest po prostu kolejnym, i to kiepskim, chwytem marketingowym? Czymś, co można sobie darować!

d2m9ofi
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2m9ofi

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj