Bywają takie dni, które warto byłoby wykreślić z kalendarza, bo bez nich świat wyglądałby zupełnie inaczej. Wieczór, kiedy Diana Spencer wsiadła w Paryżu do zbyt szybkiego samochodu, mieszkańcy niemieckiej wioski Altenhain zamierzali spędzić na lokalnym festynie. Wieczór się nie udał. Starsi wrócili do domów, przed telewizory, młodzi się popili, Tobiasowi Sartoriusowi urwał się film, a dwie siedemnastolatki nie wróciły do domów. Nigdy już nie wróciły.
Chociaż nie wyjaśniono do końca, co stało się z dziewczętami, nigdy też nie odnaleziono ciał, w procesie poszlakowym Tobias został skazany na dziesięć lat więzienia. Zasłaniał się niepamięcią, ale poszlaki były poważne, a zaginione to jego była i aktualna dziewczyna. Tobias Sartorius, lokalna gwiazda, przystojny i inteligentny syn właścicieli gospody, który po wakacjach wybierał się na dobry uniwersytet, studia rozpoczął po paru latach, korespondencyjnie, zza krat. W dziesięć lat po tamtej nocy pod bramą więzienia czekała na niego dziewczyna-kumpel, przyjaciółka z dzieciństwa, Nathalie. Teraz mówią na nią Nadja, to znana aktorka, jedyna z dawnej paczki, która zrobiła karierę, choć nikt by się tego po niej nie spodziewał. Tobias jedzie do domu i po tej wizycie nie chce już korzystać z gościny Nadji. Uważa, że powinien pomóc ojcu, złamanemu niepowodzeniami, postarzałemu, porzuconemu przez żonę, dotkniętemu ostracyzmem lokalnej społeczności. Ale wieś nie chce widzieć Tobiasa, mordercy sąsiadek. Wieś zbiera
siły: zaczyna się od drobnych afrontów i napisów sprayem, ale atmosfera gęstnieje, wieś szykuje się do linczu.
Pierwsza opublikowana w Polsce powieść Nele Neuhaus jest naprawdę świetna, i to z wielu powodów. Notka na okładce zapowiada „nagłe zwroty akcji”. Rzeczywiście, dawno nie czytałam thrillera, w którym czytelnik tyle razy wodzony byłby na manowce. Nele Neuhaus wykorzystała pomysły, które oszczędniejszemu autorowi wystarczyłyby na co najmniej sześć powieści, i kiedy już nam się zdaje, że wiemy w którą stronę potoczy się akcja i co będzie kluczowym dowodem, autorka spokojnie rozbraja kolejną bombę i wchodzimy na następny poziom łamigłówki.
Interesujące jest także to, że Śnieżka zaczyna się tam, gdzie inne kryminały zwykły się kończyć: podejrzany osądzony, sprawa zamknięta, wyrok odsiedziany. Chociaż policjantce Pii Kirchhoff, przeglądającej stare akta, nasuwa się kilka wątpliwości.
A poza wszystkim, policjanci u Nele Neuhaus zaprzeczają stereotypowi zapracowanego gliny, który rujnuje sobie życie osobiste i towarzyskie, ale zawsze może liczyć na niezawodnych kumpli z pracy. Owszem, kryminalni ze Śnieżki są zapracowani, a ich życie osobiste pozostawia wiele do życzenia, ale ich wzajemne relacje wyłamują się ze schematu: jedni się przyjaźnią, inni szczerze nie znoszą, jedni tyrają, inni się obijają, jedni romansują, inni na siebie donoszą… Kolejny, umiejętnie przełamany schemat.
A w zapowiedziach druga powieść z Pią Kirchhoff i Olivierem von Bodensteinem, Głębokie rany. Już na mojej liście „do przeczytania”.