Tegoroczna laureatka literackiej Nagrody Nobla Herta Müller zaapelowała we wtorek do państw Zachodu o twardszą postawę wobec Chin, którym wciąż daleko do demokracji.
56-letnia pisarka podkreśliła, że kwestia praw człowieka w Chinach już zbyt długo była spychana na dalszy plan, a prześladowanie dysydentów nie ma nic wspólnego z demokracją.
Urodzona w Rumunii Herta Müller sama była przez wiele lat prześladowana za dyktatury Nicolae Ceausescu, ponieważ odmówiła współpracy z tajnymi służbami.
- Jeśli chodzi twierdzenia Chin, że są one na drodze do demokracji, nie jest to prawdą ani w połowie, ani w jednej czwartej, ani nawet w jednej dziesiątej - powiedziała Herta Müller w Sztokholmie na dwa dni przed odebraniem Nagrody Nobla.
- Doświadczyłam lęku, jaki budzi prześladowanie. Wciąż odbija się on na moich emocjach, uwiera mnie i złości - powiedziała Herta Müller dziennikarzom.
Jak podkreśliła, rewolucja kulturalna z lat 1966-76, przemoc w okresie radykalnego komunizmu i zdławienie prodemokratycznych manifestacji w 1989 r. wciąż są w Chinach tematami tabu.
- Gdyby na Zachodzie było to w mniejszym stopniu akceptowane, kierownictwo Chin musiałoby się zastanowić nad tym, jak to zmienić - dodała.