Mimo niewielkich rozmiarów (raptem dwieście niezbyt gęsto zadrukowanych stron) „Poziom zero” nie jest książką, którą można szybko przeczytać. W dodatku jest to nie tylko lektura wymagająca dużego skupienia uwagi, ale wręcz prawdziwe czytelnicze wyzwanie. Trzeba jednak przyznać, że z powieścią Sary Mannheimer warto się zmierzyć, gdyż autorce nie chodzi tutaj jedynie o eksperymenty formalne, lecz ma ona do przekazania wiele naprawdę interesujących przemyśleń.
Sprawiający wrażenie nieco chaotycznego początek „Poziomu zero” z jednej strony niewątpliwie dobrze oddaje stan ducha głównej bohaterki, z drugiej może wprawić czytelników w lekką konfuzję. Po jakimś czasie przyzwyczajamy się jednak do specyficznego zachowania narratorki, która najwyraźniej ma swoje codzienne rytuały związane z poszczególnymi, określanymi przez nią niezwykłymi nazwami, pomieszczeniami Domu, a jednocześnie czuje się ona zagubiona w otaczającej ją rzeczywistości. To właśnie powtarzalność pewnych prostych czynności w Kratce Reguł (czyli kuchni) pozwala zaś bohaterce osiągnąć minimalną równowagę duchową i przemierzyć Przedpokój, by dostać się do Pokoju z Grzbietami (biblioteki). W tym momencie możemy się przekonać, że kobieta ta marzy o zagłębieniu się w świat literatury, ale odczuwa jakiś trudno wytłumaczalny wewnętrzny opór przed otwarciem jakiegokolwiek tomu. W końcu sięga jednak po „Stopień zero pisania” i wkrótce możemy z rosnącym zainteresowaniem towarzyszyć jej w zmaganiach z tym esejem
Rolanda Barthes’a. Nie da się ukryć, że dzieło francuskiego semiologa nie jest łatwe w odbiorze, ale mimo to dla bohaterki właśnie ono staje się drogą prowadzącą do innych lektur, a ponadto dodaje jej sił do aktywności poza Domem. Okazuje się, że udział w zajęciach kółka czytelniczego czy rozmowy z różnymi ludźmi (a w szczególności z pewnym przypadkowo poznanym bezdomnym) mogą być naprawdę fascynujące, a także dostarczyć jej wielu różnorodnych emocji.
Z każdą kolejną stroną „Poziomu zero” obserwowanie poszukiwań i przemyśleń narratorki dotyczących literatury staje się dla nas coraz bardziej wciągające, a jednocześnie Sara Mannheimer kreśli tutaj intrygujący, a zarazem niepokojący obraz zagmatwanego świata uczuć i zmieniających się relacji bohaterki z jej życiowym partnerem oraz nowo poznanymi ludźmi. W dodatku po pewnym czasie przyzwyczajamy się do charakterystycznego stylu tej powieści i dajemy się zauroczyć jej niemal poetyckiemu językowi. Połączenie tych elementów sprawia zaś, że ta niewielkich rozmiarów książka to naprawdę urzekająca historia o poszukiwaniu istoty literatury i sensu własnego życia. Okazuje się bowiem, że to czytanie może być właśnie drogą do osiągnięcia wewnętrznego spokoju i stawienia śmiało czoła otaczającemu nas światu!