Jak dalece można się oddzielić od życia społecznego? Czy zamknięcie się w swojej pasji, ignorowanie dramatycznie szybko zmieniającej się rzeczywistości, wierność sobie i swoim zasadom jest możliwe w nowoczesnym świecie? Gdzie jest miejsce ludzi owładniętych niemodnymi pasjami, jak mogą uciec przed polityką? To nie są jedyne pytania, które stawia ta wspaniała powieść, która głównym bohaterem czyni mistrza fechtunku żyjącego w epoce wynajdywania karabinu maszynowego, człowieka na wskroś niemodnego, nienadążającego za gwałtownym rozwojem technologicznym, industrializacją i nieuchronnymi przemianami obyczajowymi. Asceta na wzór średniowiecznych świętych, którego religią był fechtunek, a zbawienie duszy mogło przynieść tylko poszukiwane bezskutecznie pchnięcie nie do obrony. Oto główny bohater kryminału, w którym pierwszy trup pada daleko za połową książki - Jaime Astarloa.
Fechtmistrz to również powieść płaszcza i szpady, z tym że zamiast płaszcza jest dziewiętnastowieczna peleryna, szpadę zaś pojedynki przy pomocy pistoletów. Prawdziwa walka to nie szlachetne starcie dwóch mężczyzn, którzy stają twarzą w twarz, lecz zabijanie na odległość, bądź, co Astarloę przeraża chyba najbardziej, obrzucanie się inwektywami poprzez bulwarowe gazety. Fechtmistrz, relikt epoki zasad i honoru, tak dalece nie pojmuje epoki zbliżającej się rewolucji, że absolutnie i programowo odcina się od polityki, zaś sceny z kawiarni, gdzie jego przyjaciele toczą zażarte spory polityczne dotyczące ówczesnej Hiszpanii obchodzą polskiego czytelnika tak, jak i Astarloę, co autor dam nam w dość zabawny sposób do zrozumienia.
Wspaniałość powieści nie ogranicza się jedynie do zręcznego poprowadzenia intrygi, zacieśniania pętli wokół mimowolnie wplątanego w rewolucję fechtmistrza, znakomitego zakończenia, czy wreszcie przepięknych, wręcz poetyckich opisów walk szermierczych. To również oddanie surowości postawy Astarloy poprzez purytańskie prowadzenie narracji - w książce nie znajdziemy zbędnego słowa, niepotrzebnej sceny czy artefaktu. Wszystko jest tak doskonałe, jak zapięty pod szyję surdut nieszczęsnego Jaime, albo tak precyzyjne jak jego pchnięcie za dwieście escudów.