Nie zawsze białe jest białe
Alfred White jest dumny ze swego nazwiska, symbolizującego (przynajmniej w jego mniemaniu) niewinność, czystość, porządek – i ze swej niestrudzonej pracy na stanowisku parkowego dozorcy. Powinien być także dumny z trojga dorosłych dzieci, lecz żadne z nich nie spełniło jego oczekiwań: najstarszy Darren prawie nie odwiedza rodziców, szukając szczęścia na innym kontynencie (co jednak niezupełnie mu się udaje, zwłaszcza w sprawach osobistych...); średnia Shirley wiąże się po kolei z dwoma mężczyznami, na widok których ojciec dostaje piany na ustach (cóż z tego, że inteligentni, mili, zadbani i dobrze sytuowani, kiedy są... CZARNI!); najmłodszy Dirk podziela co prawda militarne upodobania ojca i jego przekonania o niższości „kolorowych”, ale nie grzeszy ani życiową mądrością, ani pracowitością. Dlaczego tej porządnej angielskiej rodzinie, z troskliwą i układną matką, ze zorganizowanym i robotnym ojcem, ze skromnymi, ale wystarczającymi na życie dochodami, coś się nie udało? Tego dowiadujemy się dopiero, gdy
stary White pada powalony niespodziewanym atakiem ciężkiej choroby. Przy jego łóżku gromadzą się żona, dzieci, obecni partnerzy Darrena i Shirley i ich przyjaciel z dzieciństwa... a każde z nich w swoim wewnętrznym monologu i w urywkowych rozmowach z pozostałymi uchyla rąbek tajemnicy. Jakże mało bieli ma w sobie wyłaniający się ze wspomnień najbliższych portret Alfreda!...
Ten dramat rodzinny, osadzony mocno i przekonywująco we współczesnych realiach, daje solidny wgląd w mentalność i obyczajowość Brytyjczyków, reprezentujących pod względem socjoekonomicznym pogranicze klasy średniej i niższej, na przestrzeni ostatniego półwiecza. Dotyka jednak i kwestii uniwersalnych, dających o sobie znać w wielu społeczeństwach krajów rozwiniętych. Jedną z nich jest przemoc domowa, jeszcze nie tak dawno postrzegana jako zjawisko typowe wyłącznie dla środowisk marginesu społecznego; dziś wiemy, że „to się może zdarzyć nawet w najlepszej rodzinie”, więc nie otwieramy już oczu z niedowierzaniem, podejrzewając autorkę o celowe wykoślawianie rzeczywistości – lecz analizujemy po kolei opisane wyraziście i przejmująco zdarzenia, poszukując w nich genezy niepowodzeń życiowych i zaburzeń charakterologicznych Darrena, Shirley i Dirka. Ten ostatni, pospołu ze swym ojcem, stanowią z kolei pretekst do zastanowienia się nad genezą tak częstej (nie tylko w Anglii - niestety!) ksenofobii, czy otwartego
rasizmu, od których tylko krok do wszechogarniającej, destrukcyjnej nienawiści; to przerażające, że Europejczycy, którzy aż nazbyt dobrze poznali smak jej zabójczych owoców, po niespełna 60 latach od położenia kresu ekspansji faszyzmu, pozwalają się temu chwastowi plenić bez przeszkód...
Niewiele czytałam ostatnio powieści, które zrobiły na mnie takie wrażenie. Nie tylko zresztą za sprawą tematyki; wyjątkowo odpowiada mi bowiem zastosowany przez autorkę sposób obrazowania – bez tendencji do przejaskrawiania i bez przesadnego faszerowania fabuły erotyzmem - oraz indywidualizacja języka poszczególnych postaci, w czym pewnie niemała zasługa i tłumacza. Sam tylko finał sprawia wrażenie dopowiedzianego w pewnym pośpiechu, trochę zbyt skrótowo; wolałabym chyba kontynuację losów bohaterów w kolejnym tomie...