Pragniemy amuletów, czarów, magii, które rozwiązywałaby za nas nasze problemy. Ale przede wszystkim wierzymy w tę magię, która wiąże się z uczuciami. Miłosne napoje, amulety, sprawiające, że ukochany spojrzy na nas przychylnym okiem.
„Obracam się w świecie, gdzie podstawową regułą jest „coś starego, coś nowego, coś pożyczonego i coś niebieskiego”, a ponadto spotykam się z lekarzami, którzy badają zjawiska nadprzyrodzone, więc garstka płatków wcale nie wydaje mi się znamieniem obłędu.”
May sprawia, że kobiety stają się szczęśliwe. Współwłaścicielka „Ślubnej Gospody”, kobieta, która sprawiła, że ten jedyny dzień w życiu, staje się spełnieniem marzenia, sama nie potrafiła znaleźć szczęścia. Choć z drugiej strony przecież jest szczęśliwa. Ma u boku córkę, ciotkę i przyjaciółkę oraz pracę, która sprawia jej przyjemność. Która sprawia, że czuje się jak czarodziejka. Dając radość i szczęście, choć na tę chwilę zaślubin. A czasem i na dłużej. Ale prawdziwą czarodziejką jest jej córka. Sześcioletnia Kylie. Dziewczynka, która widzi anioły. Choć nie tylko to. Także spadający samolot... Ten, w którym siedzą. Ale bardziej w tej chwili zajmuje ją mężczyzna, taki dziwny, wielki, smutny, a jednocześnie, tak pasujący do roli, którą pragnie kogoś obdarzyć. Roli tatusia.
Martin Cartier jest słynnym hokeistą, filarem Boston Bruins, obłożonym dziwną klątwą. Gdy nagle przy swoim fotelu zauważa dziewczynkę, na myśl przychodzi mu zmarła tragicznie córka Natalie. To dlatego od razu godzi się pomóc dziewczynce i jej fascynującej mamie. Choć jeszcze nie wie, że samolot zaraz runie... Nie wie, że właśnie zgodził się, by przeznaczenie rozpoczęło pleść swą nić. To te dwie dziewczynki, umarła i żywa, łączą ich w parę. Ale szczęście zaślubin to początek problemów. Bo przecież tak naprawdę w ogóle się nie znają. A obydwoje obdarzeni są potężnym bagażem bólu i samotności. Może zbyt wielkim, aby potrafili stworzyć szczęśliwą i kochająca się rodzinę? I jeszcze Kylie? Czy jej wizje i ciągłe dążenie do rozdrapywania ran nowego tatusia, nie sprawią, że Martin porzuci je na zawsze?
Oto cudowna propozycja na wakacje. Przynosząca na myśl Totalną magię, pełna współczesnych czarów, oraz, niestety problemów. A jednocześnie wspaniała opowieść psychologiczna o poznawaniu się, gdy już się kocha. O rozpoczynaniu wspólnej drogi, gdy wcale nie zna się osoby, z którą przyjdzie dzielić życie. W końcu zgodnie ze ślubną obietnicą, aż po jego koniec. „Dopóki śmierć was nie rozłączy...” Tutaj śmierć, a dokładniej otarcie się o nią, staje się dopiero początkiem. Początkiem babskiej, ale bardzo sympatycznej powieści, zabarwionej fantazją. Fantazją dziecka, które nie dość dokładnie wie, jak wytłumaczyć dorosłym, co powinni teraz zrobić. I dlaczego powinni wybaczać i widzieć tylko sercem...