Od momentu, w którym Wojciech Kuczok otrzymał Literacką Nagrodę Nike 2004 za książkę Gnój, zaczął być pisarzem ogólnie znanym i powszechnie dyskutowanym. Jego wypowiedzi masowo pojawiały się na łamach niemal wszystkich mediów, a znajomość Gnoju (według niektórych Gnoja) obowiązywała każdego, komu wydawało się, że jest jakoś z kulturą związany i w nią zaangażowany. Stało się to zwłaszcza wtedy, gdy okazało się, że do swoich triumfów literackich Kuczok może dodać również sukces filmu „Pręgi”, ponieważ, jako scenarzysta, przyczynił się do niego w znacznym stopniu. W sytuacjach takich jak ta dotycząca Kuczoka, gdy jedna książka wyłania młodego pisarza z niebytu księgarń, bibliotek i spotkań literackich, warto zawsze sięgnąć po wcześniejsze teksty, które pokazują, jak kształtowała się jego droga do swoistego „sukcesu”. To przekonanie skłoniło mnie do sięgnięcia po niewielką książeczkę, zawierającą osiem Opowieści słychanych. Opowieści są uznawane za prozatorski debiut Kuczoka. W 1996 roku wydał on tomik
poezji pt. „Opowieści samowite”, dwa lata później opublikował Larmo, ale swoją prozę zebrał dopiero w roku 2000 i powierzył ją krakowskiemu wydawnictwu Zielona Sowa oraz Adamowi Wiedemannowi, który wystąpił tutaj w roli redaktora tomu. Wyszedł z tego całkiem ciekawy kawałek literatury, do dzisiaj intrygujący formą, licznymi nawiązaniami intertekstualnymi i swoistym ujęciem rzeczywistości.
Każdy z tekstów zamieszczonych w książce, opowiada o innym bohaterze. Właśnie – opowiada – ponieważ poetyka języka mówionego, opowieści powstającej w trakcie wypowiadania słów, jest dla formy Kuczoka niezwykle znamienna. Autor czerpie pełnymi garściami przede wszystkim z bliskiej mu gwary śląskiej, bawi się językiem, tworząc poszczególne idiolekty oraz nawiązując w tym do Gombrowicza. Wydaje się, iż zabawa językiem, wypróbowywanie jego możliwości, poddawanie rozmaitym zabiegom, jest dla Kuczoka istotną częścią pisania. Nie tylko to, o czym pisze, ale przede wszystkim, jak pisze, staje się znamienne i przyczynia do stopniowego tworzenia stylu, który bardzo szybko staje się rozpoznawalny.
Po tom Opowieści słychane warto sięgnąć nie tylko dlatego, iż tam widzimy początki prozy Kuczoka, jesteśmy u źródeł stylu i języka. Tych kilka opowiadań jest publikacją istotną również ze względu na, powracające także w nowo powstających utworach, tematy. „Dioboł” – opowieść o chłopcu, który był maltretowany przez ojca i gdy założył rodzinę nie mógł odnaleźć się w swoim ojcostwie – to prosta droga do Gnoju i scenariusza filmu „Pręgi”. Sama Magdalena Piekorz w wielu wywiadach podkreślała, że pierwszym impulsem do myślenia o przyszłym filmie było właśnie to krótkie opowiadanie, otwierające „Opowieści”, a dopiero potem książka nagrodzona Nike. Z kolei „Impromptu” – czuła wariacja na temat tęsknoty za zmarłą matką – mogłaby świetnie wkomponować się w nowy tom opowiadań Kuczoka „Widmokrąg” i zaistnieć między Interludiami.
Opowieści słychane – podsłuchane, zasłyszane, wysłuchane – charakteryzują się tym, że każde ze zgromadzonych w tomie opowiadań odznacza się podobnym stylem, konstrukcją językową czy formalną. Również tematycznie oscylują one wokół jednego problemu – miłości, erotyzmu i towarzyszącej tym doznaniom, różnie upostaciowanej, śmierci. Jednak w przypadku czytania tych tekstów nie można mówić o żadnej monotonii czy znużeniu. Wszystko za sprawą konceptu, pomysłu, w który ubiera swój tekst autor. Gombrowiczowskie opowiadanie pt. „Ttadzik” w groteskowym wyolbrzymieniu pokazuje chłopaka, który pragnie przeżyć swój pierwszy raz z „kobiecą kobietą”, zaś wyczekiwana „kobieta” okazuje się być podlotkiem, który wystawia swoich wielbicieli na szczeniacką próbę zjedzenia muchomora. Ciekawe jest też opowiadanie pt. „Fetor”, którego bohater posiada niezwykły dar – potrafi „wywąchać” śmierć. Jego umiejętności zanikają, kiedy się zakochuje, ale odejście miłości równa się zarażeniu zapachem śmierci.
Wiele w tych opowiadaniach oryginalnych pomysłów, sporo epatowania erotyką, dużo zabawy językiem i trochę odkrywania podskórnych szaleństw człowieka. Henryk Bereza pisał do Wojciecha Kuczoka 28 stycznia 1999 roku: „Opowieści słychane” są znakomitym debiutem w prozie, zbiór opowiadań jest artystycznie przemyślny, pokazuje on, z czym Pan w prozie zaczyna, do czego Pan może zmierzać.” Obecnie wiemy już do czego zmierza Kuczok, warto więc sobie czasem przypominać, od czego zaczynał, ponieważ były to początki bardzo ciekawe i wpływające na obecny obraz prozy laureata Nike.