Trwa ładowanie...
recenzja
18-05-2015 10:56

Nie porzucajcie nadziei, wy, którzy tu wchodzicie...

Nie porzucajcie nadziei, wy, którzy tu wchodzicie...Źródło: Inne
dr3b6bv
dr3b6bv

Sięgając po nowy album Mike’a Mignoli, chciałoby się zakrzyknąć wzorem dawnych marszałków dworu, ogłaszających sukcesję tronu: „Umarł król, niech żyje król”. Ten przypadek jest jednak o tyle szczególny, że mamy do czynienia nie z nowym monarchą, ale wciąż z tym samym. Okazuje się bowiem, że nawet po spektakularnej śmierci Hellboy ma się całkiem dobrze, choć trafia do innego świata. No, może nie tak całkiem innego, bo jednak – bądźmy szczerzy – nasz świat i piekło mają ze sobą wiele wspólnego. A dla samego bohatera, który podczas swojej kariery na Ziemi eksplorował jej najbardziej mroczne zakątki, zmiana miejsca pobytu wcale nie jest aż tak zauważalna. Co więcej, jak by nie patrzeć, Hellboy wrócił do swojego rodzinnego domu. W końcu – jak sama nazwa mówi – przyszedł na świat diablęciem, a przynajmniej półdiablęciem.

Od swoich komiksowych narodzin w 1994 roku rogaty heros zdobywa zastępy miłośników, a jego uniwersum wciąż się rozrasta. Po polsku ukazała się główna linia jego przygód (w 14 tomach) oraz trzy tomy powiązanego z nimi cyklu „B.B.P.O.”, antologia „Opowieści niesamowite” z pracami innych autorów, a także tom będący adaptacją serialu animowanego „Hellboy Animated. Czarne zaślubiny i inne opowieści”. Albumem „Zstąpienie” Mignola otwiera nowy rozdział historii Piekielnego Chłopca, noszący wiele mówiący tytuł „Hellboy w piekle”. Mistrz sam napisał scenariusz i go zilustrował, jedynie położenie koloru oddając w ręce etatowo współpracującego z nim na tym polu Dave’a Stewarta.

W zamykającym główny cykl albumie „Burza i pasja” bohater walczy ze smokiem, a duch Nimue wyrywa mu serce. Te sceny otwierają też „Zstąpienie”. Hellboy spada do piekielnych otchłani, aby kolejne przygody – jak by to paradoksalnie nie brzmiało – przeżywać po śmierci. A ma co przeżywać, bo przecież wcześniej posłał do piekła niejedno obrzydliwe monstrum. Teraz niektóre z nich spotyka i nie są to przyjemne, towarzyskie spotkania. Otrzymawszy kolejną szansę, dawni adwersarze nie ustają w wysiłkach, aby zrewanżować się Hellboyowi za doznane krzywdy i uprzykrzyć mu piekielną egzystencję.

Na szczęście natrafia on również na istoty bardziej mu życzliwe, które stają się dla niego swego rodzaju przewodnikami po czeluściach piekielnych. Niczym Dante w „Boskiej Komedii” odwiedza w ich towarzystwie kolejne kręgi królestwa ciemności i poznaje tutejsze tajemnice. Podobnych nawiązań kulturowych Mignola nie skąpi czytelnikom. W komiksie pobrzmiewają echa utworów także innych gigantów literatury, dość wspomnieć Karola Dickensa, Williama Szekspira czy Johna Miltona. Pojawiają się też postacie o historycznych korzeniach, takie jak Edward Grey – niegdysiejszy agent królowej Wiktorii do spraw okultyzmu, albo Jules Eugene Dulot – oficer napoleoński, który zdezerterował z pola bitwy i zaprzedał duszę diabłu.

dr3b6bv

Jak na piekło przystało, bogato reprezentowane są tutaj postacie z infernalnej mitologii. W tej liczbie również... najbliższa rodzina Hellboya: jego ojciec, stryj Astaroth, bracia Gamon i Lusk. Bohater musi stawić im czoła w upiornym mieście Pandemonium, znanym z „Raju utraconego” Miltona. To spotkanie ostatecznie przekonuje go, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Okazuje się bowiem, że jego przeznaczenie w piekielnym królestwie zostało już jasno określone: ma zamordować swojego szatańskiego ojca, wstąpić na jego tron, stanąć na czele przygotowywanej do walki z dobrem armii potępieńców. Ci, którzy chcą mu to przeznaczenie narzucić, nie przewidzieli jednak, że nawet po śmierci bohater ma na każdy temat własne zdanie, niekonieczne zgodne z opinią interlokutora. I że nigdy nie waha się tego zdania użyć, a czyni to – jak zwykle – posługując się prostym i konkretnym, amerykańskim językiem. Swoją wypowiedź popiera zwykle również argumentami siły, której w jego zwalistym, czerwonym cielsku nie brakuje.

Wbrew mottu umieszczonemu nad wejściem do dantejskiego piekła („Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie”), Mignola nie pozbawia swoich bohaterów, z Hellboyem na czele, tego, co umiera ostatnie. Piekielny Chłopiec może nie ma się w królestwie potępionych tak dobrze, jak na Ziemi, ale nadal nie godzi się na bycie pionkiem w cudzej grze i na stanie się „złym”, na ulegnięcie swojej szatańskiej naturze i przyjęcie z całym dobrodziejstwem inwentarza swojego rodzinnego dziedzictwa. Nie czuje się w piekle jak w domu i wciąż próbuje opierać się jego zgubnemu wpływowi. Upór i trzymanie się własnych wartości, które w naszym świecie tak często przynosiły mu kłopoty, w tym przypadku należy uznać za zalety trudne do przecenienia.

Hellboy nawet nie podejrzewa jednak, jak podstępnie potrafią działać istoty z piekła rodem, gotowe dokonywać najohydniejszych zbrodni cudzymi rękami, nawet jeśli właściciel tych rąk sobie tego kategorycznie nie życzy. Jak skądinąd prostoduszny bohater poradzi sobie z taką perfidią? Zapewne czas – i kolejne albumy relacjonujące jego wizytę w piekle – pokażą. Tymczasem wszystkie zbłąkane dusze mogą z jego przygód czerpać inspirację i natchnienie. I dzielić z nim przekonanie, że nie należy porzucać nadziei nawet w sytuacjach beznadziejnych, nawet znalazłszy się na dnie otchłani, nawet zanurzywszy się w swoim osobistym piekle.

W najnowszym komiksie Mignola, podobnie jak we wcześniejszych dziełach, jako scenarzysta z lubością oddaje się postmodernistycznym zabawom, a niesamowity, mroczny klimat opowieści rozjaśnia rozbłyskami... czarnego humoru. Występując w roli rysownika, szafuje panoramicznymi, często nieuzasadnionymi fabularnie, ale znakomicie budującymi nastrój kadrami. Komponuje kolejne plansze, nad ekonomikę wydawniczą przedkładając siłę przekazu i wyrafinowaną estetykę. Jego oniryczne, wyraziste obrazy piekielnej scenografii przykuwają uwagę i mocno zapadają w pamięć. Dominują w nich barwy ziemi, sepia, głęboka czerń i krwawa czerwień. To wszystko składa się na reprezentatywną próbę charakterystycznego dla Mignoli stylu, w którym twórca doszedł do perfekcji.

dr3b6bv
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dr3b6bv