Nie ma takich książek
Nie może powstać dialekt, gwara, spójny kod semantyczny, gdy nie ma kontaktu między mówiącymi; gdy każdy „wymyśla” język dla siebie i najbliższych, i gdy wraz z nimi ten język umiera.
1. Powieść o stanie wojennym.
Mocna, mięsista narracja rozpisana na wiele postaci odgrywających najróżniejsze role w ówczesnej Polsce, pokazująca na ich przykładzie rozmaite losy, punkty widzenia, wchodząca w różne ówczesne mechanizmy kulturowe, środowiskowe, polityczne. Przede wszystkim jednak - wciągająca, zasysająca w klimat, nastrój, ducha tamtego czasu, że i czytelnik pamiętający stan wojenny, i czytelnik zbyt późno nań urodzony przeżyje teraz w lekturze grudzień 1981 i realia późniejsze, a sama powieść odbije się w powszechnej świadomości jak odbiły się popularne książki mitologizujące dawniejsze epoki: II wojnę światową, Międzywojnie, zabory.
2. Powieść psychologiczna o załamaniu etosu inteligencji przedkapitalistycznej.
Nie chodzi tu o przejście z PRL-u do III RP, ani z III RP do IV RP, ani nawet nie o proste przejście z socjalizmu do kapitalizmu. To inne zjawisko. Część wychowanych w PRL-u osób określających się jako inteligencja, nie ceniąc wcale socjalizmu, siłą rzeczy żyła w tamtym ustroju w anielskim zawieszeniu ponad sprawami pieniądza, budując nieraz bardzo szlachetne charaktery altruizmu, bezkompromisowego intelektualizmu, wiecznej bohemy. Po przejściu do „prawdziwego świata” (prawdziwej ekonomii, prawdziwego rynku pracy, zwyczajnych problemów życiowych) doświadczały one przedziwnego kalectwa mentalnego. Nie jest to nawet problem moralny - tacy ludzie nie potrafili się zyskownie ześwinić, nawet jeśli chcieli. Nie byli głupi, zagubieni, nieporadni czy leniwi; rozumieli, co się wokół nich dzieje, rozumieli kapitalizm i demokrację. Pętał ich jednak tajemniczy czar.
Multum dramatów ludzkich i pokrętnych fabuł uliczno-gabinetowych skupiających w sobie charakterystyczne fenomeny - ekonomiczne, kulturowe, pokoleniowe - naszej przemiany cywilizacyjnej.
3. Polska proza religijna.
Ale nie telenowela kościelna, nie książkowe odpowiedniki „Plebanii” i „Ojca Mateusza” - tylko rzecz szczerze rozgrywająca specyficznie polskie przeżycie religijności, współczesną wiarę, a także współczesne zwątpienie, bo niewielu jest przecież ludzi (w tym agnostyków i ateistów), którzy pozostają wobec Boga całkowicie obojętni.
Taka proza musiałaby wprowadzić (wymyślić) nowy język religii: oderwany wreszcie od tradycji pasterzy palestyńskich sprzed dwóch tysięcy lat czy średniowiecznej estetyki. A to ich konsekwencję stanowią wszystkie kalki oraz uproszczenia chrześcijańskich pop-narracji (również niestrawność narracji wewnątrzkościelnej).
Projekt wielofasetowy - różne gatunki, różne ideologie, różne settingi.
4. Popularne powieści przygodowe oplecione na najnowszej przeszłości.
Czytadła budujące popkulturowy PRL w literaturze, tak jak zbudował go w kinie Bareja. Żeby „wejść w PRL”, oglądamy właśnie komedie Barei albo „07 zgłoś się”. W literaturze najbliższy odpowiednik stanowią tu wciąż niestety kryminały milicyjne.
To samo zresztą można powiedzieć o powieściach obyczajowych, psychologicznych osadzonych w realiach PRL-u. A kiedy piszę: „realia”, to nie mam na myśli tylko scenografii, lecz także ówczesną mentalność i język.
Ostatnia komedia Machulskiego to kolejna próba zapełnienia tej pustki. (Machulski wykorzystał zresztą modę na popkulturowe emulatory niedawno minionych epok, jaka zapanowała na Zachodzie w telewizji: „Mad Men”, „Swingtown”, różne wersje „Life on Mars”).
5. Powieść „światowa”: wyprowadzająca Polaka z perspektywy mieszkańca kraju nad Wisłą w perspektywę mieszkańca Ziemi na początku XXI wieku.
Dlaczego tylko Amerykanin, Francuz czy Anglik może przeżywać kluczowe problemy i dylematy globalizacji? Dlaczego dramaty protagonisty polskiej powieści muszą być "dramatami Polaka” - a nie po prostu dramatami współczesnego człowieka, dziecka kultury postchrześcijańskiego Zachodu, obywatela demokracji liberalnej, który na dodatek akurat żyje w Polsce (bo GDZIEŚ żyć musi)?
Nie idzie mi oczywiście o naśladownictwo i produkowanie polskich kopii Couplandów, Palahniuków, Houellebecqów. (Kopie mamy). Idzie o inną, oryginalną literaturę raportującą z frontu ogólnocywilizacyjnego, a równie szczerą i prawdziwą, co tamte.
6. Erotyka napisana językiem współczesnych rozmów intymnych.
Nie może powstać dialekt, gwara, spójny kod semantyczny, gdy nie ma kontaktu między mówiącymi; gdy każdy „wymyśla” język dla siebie i najbliższych, i gdy wraz z nimi ten język umiera. A tak się przez wieki działo z językami alkowy - ponieważ sprawy intymne naprawdę pozostawały intymne. Dopiero w ostatnich kilkudziesięciu latach zaczęliśmy - najpierw poprzez literaturę właśnie - poznawać cudze leksykony poduszki i prześcieradła. W końcu wypłynęły one na wierzch w popkulturze, w pornografii. Powstał wspólny tygiel - i wytopił się z niego nowy język erotyki, indywidualizowany na potrzeby konkretnego związku już nie bardziej niż inne języki sytuacyjne.
Wulgaryzmy w nim rozmiękły, straciły siłę, ostrość, doszedł humor, bardzo wiele słów i zwrotów z dialektu internetowego, także anglicyzmy i kalki językowe z pism kobiecych.
Nowa literatura erotyczna czeka na odkrywców.
7. Powieść idei.
Traktująca nie o jednych układach towarzyskich spiskujących przeciwko innym, nie o manewrach środowisk medialno-biznesowo-sejmowych, nie o reliktach mentalności pokoleniowej - ale o czystej, nowej idei politycznej czy filozoficznej, która prześwietla całą rzeczywistość i której podporządkowana jest fabuła, stylistyka, psychologia postaci, klimat świata.
Zapomnieliśmy - a to powieści bywają nośnikami idei, które napędzają świat. W powieściach Turgieniewa, Dostojewskiego, Manna, Orwella, Camusa objawiały się - nierzadko z wyprzedzeniem - siły wynoszące i obalające imperia, systemy społeczne, kulturowe hegemonie.
Arcydzieła oczywiście nie można się domagać, więc nie mówię o DOBREJ powieści idei - mówię o jakiejkolwiek polskiej powieści idei, o próbie polskiej powieści idei.
8. ...
(dopisz swoje)