Polski konsulat we Lwowie niechętnie wydaje wizy Ukraińcom, nawet jeśli mają zaproszenie od polskich instytucji państwowych, pisze „Gazeta Wyborcza”.
Kilka tygodni temu wybuchł tam skandal, gdy polskiej wizy nie otrzymał znany ukraiński pisarz Taras Prochaśko , zaproszony do Krakowa przez państwowy Instytut Książki. Urzędniczka w konsulacie nie uznała jednak tego zaproszenia i zażądała dokumentów potwierdzających, że Prochaśko jest pisarzem. Twierdziła, że z zaproszenia wynika jedynie, że Prochaśko to Prochaśko , i nic więcej.
Po nagłośnieniu incydentu przez lokalne media konsul generalny RP we Lwowie Wiesław Osuchowski wyraził ubolewanie i obiecał wyjaśnienie sprawy.
Do „Wyborczej” napłynęły jednak sygnały, że takie praktyki są nagminne.
„Podobne problemy miałam przy składaniu wizy 25 września” - napisała w liście do gazety ukraińska pisarka Hałyna Kruk, która starała się o wyjazd na IV Krakowskie Dni Literatury. Urzędniczka kazała udowodnić Ukraince, że rzeczywiście jest pisarką. Gdy ta stwierdziła, że może pokazać swoją książkę z dużą fotografią na okładce, padła odpowiedź, że to nie żaden dowód, bo mogła wydrukować książkę specjalnie, żeby dostać wizę.
Polscy dyplomaci pracujący na Ukrainie anonimowo przyznają, że sytuacja w konsulacie we Lwowie nie jest normalna, ale szef tamtejszej placówki ma bardzo mocną pozycję w centrali w Warszawie.