Trwa ładowanie...
recenzja
17-07-2015 22:51

Nie do opisania, a jednak…

Nie do opisania, a jednak…Źródło: Inne
d1oq5aq
d1oq5aq

Czy miłości można się nauczyć? Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista – nie, to się po prostu czuje. A jednak każdy rodzic, każda matka i ojciec doskonale wiedzą, że wcale tak nie jest. Bo dopiero dziecko pokazuje, co to znaczy naprawdę kochać. Pokazuje siłę miłości, której nie sposób objąć ani sercem, ani rozumem, jej istotę, jej sens.

„Lekcja miłości” to zbiór rozmów o rodzicielstwie z osobami powszechnie znanymi. Trudno omawiać go w kategoriach literackich, trudno też go interpretować. Ale z łatwością można się wzruszyć, roześmiać, zaskoczyć. Jakim ojcem jest Roman Polko? Jak zareagował kilkunastoletni syn Katarzyny Bosackiej na wieść o młodszym rodzeństwie? Dlaczego Magdalenę Łyczko – prowadzącą wywiady – rozczarowała Renata Przemyk? Jak po stracie córki Julii radzi sobie Bartłomiej Bonk? Kilkanaście różnych spojrzeń na rodzicielstwo, kilkanaście spowiedzi o dumach i porażkach, o blaskach i cieniach bycia rodzicem. I chwila na to, by zastanowić się nad swoją najważniejszą życiową rolą.

Zazwyczaj przy takiej formie, jaką jest wywiad, szczególnie o ściśle określonej tematyce, pojawiają się pytania o to, jaki sens ma uzewnętrznianie się, dopuszczanie kogoś do swojej intymności, pozwalanie na publiczną dyskusję nad swoimi zachowaniami i rozmyśleniami milionom ludzi. „Lekcja miłości” porusza delikatną, niezwykle indywidualną kwestię rodzicielstwa. Nie są to sprawy zawodowe, nie są to też fakty, które prędzej czy później przytoczy telewizja, prasa czy portale internetowe. Są to szczere odpowiedzi czasem na trudne, a czasem na banalne pytania, odpowiedzi dyktowane sercem czy rozsądkiem, a na pewno niezwykłym doświadczeniem życiowym. Bycie rodzicem to sprawa niezwykle osobista, dla wielu niedająca się opisać słowami, będąca swego rodzaju antymaterią, abstrakcją, siłą, której nie jest się świadomym do chwili narodzin dziecka. Czy można o niej mówić tak wprost, otwarcie, do setek odbiorców? Cóż, można. Pytanie tylko, czy powinno się, czy nie lepiej pozostawić to dla siebie, dla dziecka, w zaciszu
własnego „ja”. Takie rozmowy są więc pewną formą ekshibicjonizmu, sprzedaży swojej prywaty, wychodzącej poza zwyczajowo utarte granice. I choć poruszające, odwołujące się do wyższych wartości, to jednak nie są potrzebne, bo pewnych kwestii, odczuć, stanów nie sposób opisać, a wszelkie próby nabierają formy frazesów, stają się zlepkiem uniwersalnych, głębokich zwrotów, wytaczanych jak działa przy każdej tego typu rozmowie. Rodzicielstwo nie jest uniwersalnym tematem, nie da się o nim rozmawiać jak o sztuce czy zdrowiu. Do szczerości, która poprzez świadomość publicznego udostępnienia swoich zwierzeń dochodzą pewne ograniczenia, wkrada się też trudna do powstrzymania kokieteria, gra z czytelnikiem, gra na emocjach. Nie sposób tego uniknąć przy wywiadach, ale w przypadku rozmów o rodzicielstwie jest to nie tyle niepotrzebne, co niewłaściwe.

Nie mniej, „Lekcja miłości”, choć wartości dydaktycznej nie ma żadnej, jest przyjemną lekturą o tym, jak różne bywają podejścia, różne wrażenia i różne formy przeżywania jednego stanu. Można dyskutować, czy powinna w ogóle zostać napisana, czy o rodzicielstwie faktycznie da się odpowiedzieć w kilku zdaniach, trzymając się zadanego pytania, dbając o formę, o ograniczone czas i miejsce. Ale cóż, skoro kilkanaście osób potrafiło i najwyraźniej chciało się tym dzielić, z ciekawości można się z nią zapoznać.

d1oq5aq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1oq5aq