I co z tego, że powieści Browna są schematyczne? Że i tym razem mamy do czynienia z dwójką bohaterów: kobietą, analitykiem wywiadu, Rachel Sexton i mężczyzną, naukowcem, Michaelem Tollandem? Że będą oni usiłowali zdemaskować osoby czy też organizacje stojące za jednym z większych spisków w historii, że spróbują rozwiązać zagadkę niezwykłego odkrycia dokonanego przez NASA, że będą przeżywać mniej lub bardziej nieprawdopodobne przygody, uchodzić z życiem z poważnych opresji i że wszystko skończy się dobrze – zatriumfuje prawda, dobro i inteligencja? To wszystko nie ma większego znaczenia, kiedy zdamy sobie sprawę, że nie każda książka musi skłaniać do głębszych przemyśleń, do odmiany swojego losu, do zbawiania świata czy czego tam jeszcze. Niektóre mają po prostu za zadanie dostarczyć solidarnej dawki rozrywki i dreszczyka emocji.Książki Browna, jeśli nie traktuje się ich zbyt poważnie, świetnie spełniają swoje zadanie.
Zwodniczy punkt to duża porcja sensacji podana w świetnym stylu, który jest niewątpliwą umiejętnością autora. Tym razem akcja obraca się wokół niezwykłego odkrycia na skalę światową. Podupadająca agencja NASA odkrywa na Arktyce meteoryt, prezydent angażuje zespół specjalistów mających zweryfikować prawdziwość znaleziska, które jest bardzo nie na rękę senatorowi Sextonowi, starającemu się o fotel prezydencki – tyle w największym skrócie o samej fabule, żeby niee zdradzać kolei zdarzeń i nie psuć przyjemności z rozwiązywania zagadki.
Książki Browna można kochać, można ich nienawidzić, ale niezaprzeczalne jest to, że są naprawdę wciągające, sugestywnie i z dużą dbałością o nawet najdrobniejsze detale napisane. Mimo natłoku naukowych idei i terminologii, mimo rozbudowanej intrygi, traktowania może zbyt serio rzeczy, o których pisze i szerokiego wachlarza postaci biorących udział w akcji, całość czyta się jednym tchem, z przejęciem i dużym zaangażowaniem osobistym ze strony czytelnika w niebezpieczne i momentami niewiarygodne przygody bohaterów, zmierzające ku z góry przewidzianemu, szczęśliwemu finałowi. Nawet w tej fikcyjnej historii są elementy prawdy, celne nakreślenie ludzkich charakterów, pragnień, słabości, ukazanie mechanizmów, które kierują ludźmi, pokazanie możliwości, przed jakim stają i dróg, jakie wybierają. Całość godna polecenia, choć takich emocji jak Kod Leonarda da Vinci budzić nie powinna.