Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:01

Nie chcemy już więcej Judyty

Nie chcemy już więcej JudytyŹródło: Inne
d1mxubq
d1mxubq

Jest trzecia część Gwiezdnych Wojen i trzecia Matrixa; jest Rambo pięć i 17 mgnień wiosny, pięć tomów trylogii Autostopem przez Galaktykę i siedem W poszukiwaniu utraconego czasu. Pancernych było czterech a rozbójników czterdziestu. Natomiast historii niejakiej Judyty, co to Nigdy w życiu - są sztuki trzy.

O ile pierwsze przykłady mają uzasadnienie i jakąś wartość niosą w swojej wielokrotności, a życie bez kolejnej przygody Hana Solo straciło by sens, o tyle spokojnie spać moglibyśmy bez czytania trzeciej części Nigdy w życiu. Przysięgam. Nie będę upierać się, że pierwsza część przygód Judyty powaliła mnie na kolana, bo nawet nie przygięła. Ot czytadło, wakacyjno-plażowe. Takie co to nie szkoda poplamić jajkiem na twardo w pociągu, czy też zachlapać oranżadą wyborową. Idealnie wpasowane w te wszystkie wrzaski na rynku o POLSKIEJ BRYDŻET i modzie na pamiętniki drukowane w „Twoim stylu”. Przeczytałam, pomlaskałam, wyplułam i zapomniałam. Gdzieś tam po drodze się pośmiałam, fakt, ale nie żeby mi jakaś żyłka pękła od rechotu nie do opanowania. I już.

A rynek oszalał, film nakręcił, wsadził aktorki, kampanie zrobił na pół kosmosu, a co czwartej książce przystawiać zaczął pieczątkę NOWA GROCHOLA czy też KOLEJNA GROCHOLA. I niech rynkowi będzie – takie jego prawo. Na zdrowie.

I było by się uspokoiło - ale nie. Szerokim krokiem, z fanfarami i przytupem wyszedł na rynek tom trzeci dzieła. Panie Boże, pomiłuj. Co prawda, zanim to nastąpiło, w międzyczasie, jakimś kompletnym gniotem objawił mi się zbiór opowiadań. Wyłypał okiem na rynek krzywym i lekko mdlącym wyrazem twarzy. Mogę się mylić, ale byle jakie to było, bez wyrazu i do zapomnienia. Pomyślałam sobie – i dobrze, i starczy. Niech już ta Judyta z Nigdy w życiu za wizytówkę autorki robi. Taki komercyjny sukces, kolorowy. Niestety. Wlazła ta nieszczęsna reaktywacja. Powiem szczerze, że sama się do niej dorwałam i ...... zdębiałam po pierwszych stronach.
HALO – chciało się krzyczeć i pukać w okładkę.
HALO? ALE O CO CHODZI??!!
Język i składnia nie śmieszyć zaczęła, a męczyć. Matko jedyna – zdania to jakieś niebotyczne tasiemce gulgoczące. Bohaterka, choć nigdy z niej ajnsztajn nie był, zdurniała kompletnie. Jakby jej kto głowę wsadził w pralkę i wirowanie włączył z opcją “ripit”. Sytuacje zaś, w których przyszło jej występować naciągane jak gumka do majtek w dobrych latach osiemdziesiątych – tak mocno, że siepać się zaczyna po brzegach. Ani to komiczne, ani filuterne. Jakieś takie a la niemieckie filmy z ukrytych kamer. OOOO WYWALIŁ się OOOOOO, ALE ŚMIESZNIEEEE. Kompletnie zagubiony wdzięk i resztki lekkości z tomu pierwszego. W połowie miałam dość. Autentycznie zmęczona chciałam grzmotnąć książka w kąt, aż... Wzięło się i zrobiło dramatycznie. Ooooo i w gruncie rzeczy jakby się pani autorce odetkało. Bohaterce w cudowny sposób zdjęła worek foliowy z głowy, w którym przez ostanie dwieście stron kazała jej latać obijając się od ściany do ściany. Od połowy książki koleżanka Judyta zaczyna mówić coś bardziej z sensem,
spokojniej, bez kretyńskiego chichotu.
Nie udaje też kompletnie pomylonej nastoletniej i zakochanej blondynki. Ośmielę się nawet zauważyć że MYŚLI I PRZEŻYWA na dodatek ciekawie. Zgrabniejsze zdania się robią i...

d1mxubq

... i potem znów wszystko się cudownie odkręca i hulaj dusza lecimy z reszta harlekina. Intryga na dodatek przewidywalna. Zakończenie wesołe – wszyscy tańczą przytupują i śpiewają. W tle radosny chór niemieckich drwali w pończochach, no aż się prosi, żeby był. I ja się tylko pytam – PO CO? Po kiego pisać ponad trzysta byle jakich stron, po to tylko po to by czytadło zaczęło być znośne. I szybko przestało. Po co tę biedną Judytą targać miotać, gdy można było zostawić po pierwszej części i niech się dziewczynie wiedzie. Bez sensu trochę. A jak znam życie zaraz mi ktoś wygarnie, że bez sensu to recenzować, skoro mi się tak nie podobało – a figę tam! Właśnie że będę! A nuż wśród tych co najmniej dwustu słów uda mi się wsadzić ze trzy z sensem. Jak widać, trend taki jest, co na to na rynku wydawniczym pozwala.

d1mxubq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1mxubq