Neologizmy, które weszły do języka bułgarskiego w ostatnich 20 latach, stwarzają nowe podziały; ludzie z różnych grup społecznych i wiekowych mają trudności z porozumieniem się, gdyż używają odmiennego słownictwa.
Język nasycony terminologią techniczną i zwrotami ze slangu młodzieżowego jest niekiedy zupełnie niezrozumiały dla dziadków, w których tradycyjnej mowie zachowały się pozostałości dawnej propagandy komunistycznej, niezrozumiałe z kolei dla wnuków urodzonych po 1990 roku.
Do języka bułgarskiego weszło od tego czasu na stałe 3500 nowych słów i około 700 zwrotów frazeologicznych - obliczyła Bułgarska Akademia Nauk. Słownik neologizmów właśnie ukazał się w księgarniach. Autorzy postarali się odsiać tymczasowe zjawiska leksykalne, słowa zrodzone z konkretnej sytuacji i zanikające wraz z wydarzeniami i ludźmi - najczęściej były to wyrazy związane z aferami politycznymi.
Mało kto pamięta symboliczną dla początku lat 90. nazwę fundacji, która dopuściła się pierwszego po upadku komunizmu oszustwa celnego na dużą skalę, związanego z finansowaniem pewnej partii politycznej. Nie ma jej w słowniku. Natomiast wszyscy, nawet dzieci, wiedzą, że "zima Łukanowa" to bieda, brak prądu i kolejki po chleb, chociaż rządzący w 1990 roku premier Andrej Łukanow nie żyje od ponad 13 lat. Ten zwrot znalazł miejsce w słowniku.
Wśród neologizmów na pierwszym miejscu znalazło się słownictwo polityczne: czerwoni, niebiescy, lustracja, elektorat, klientelizm, rating. Do politycznej leksyki zalicza się cały wachlarz słów związanych z polityką zagraniczną: europarlament, eurosceptycyzm, natowski.
Wiele neologizmów ma związek z nowymi technologiami i zawodami; pisane cyrylicą, niektóre z nich brzmią dziwnie lub wręcz śmiesznie: supervisor, imagemaker, ombudsman. Jednocześnie słownictwo to staje się czymś w rodzaju kodu, używanego przez część społeczeństwa w określonej grupie wiekowej czy zawodowej lub o określonym wykształceniu. Wtedy właśnie babcie nie rozumieją wnuków. Z kolei wnuki mają kłopoty z klasycznym słownictwem obowiązkowych lektur szkolnych, w których jest na przykład sporo słów tureckich.
Mnóstwo nowych słów do współczesnego języka bułgarskiego wniosła mafia, przestępczość i popkultura. Kluczowy jest wyraz "mutra" (dosłownie: morda), oznaczający członka gangu przestępczego. Pojawił się na samym początku lat 90. Kilka lat później powstała "mutresa" - towarzyszka życia bandyty. Walka z przestępczością zorganizowaną nazywana jest "demutryzacją".
Politycy wnieśli do słownictwa ostatnich lat wiele barwnych zwrotów. Za symbol korupcji politycznej posłużyły słowa lidera tureckiej partii Ruch na rzecz Praw i Swobód Achmeda Dogana, że każda partia ma wokół siebie "obręcz firm". W 2005 r. Dogan mówił, że "obręcz firm" finansuje kampanie wyborcze, a potem otrzymuje zamówienia publiczne. Tak też się działo po wejściu jego partii do koalicji rządzącej.
Szczególnie barwnym językiem wyróżnia się obecny premier Bojko Borysow, który nierzadko podczas zagranicznych wizyt stawia tłumaczy w trudnej sytuacji. Niedawno, będąc w Niemczech, określił stanowisko swoich oponentów politycznych zwrotem, pochodzącym z języka potocznego lat 60., który można przetłumaczyć jako "dyrdymały". Zapomniany zwrot przeżywa istny renesans.
Według jednej z autorek słownika neologizmów prof. Emilii Perniszkiej, współczesny Bułgar, którego można scharakteryzować na podstawie neologizmów, jakich używa, jest szeroko otwarty na świat, lecz pozbawiony poczucia wartości własnego języka i przyjmuje zbyt bezkrytycznie wszystko, co nowe, we wszelkich dziedzinach. Brak szacunku do specyfiki własnego języka i jego tradycji narusza, według prof. Perniszkiej, dostępność komunikacji, powoduje trudności w wymowie i pisowni, obniża też kulturę pisemną.