Na okładce książki fotografia starej władczyni. Ciemne włosy uczesane gładko, z przedziałkiem, na nich ozdobny czepiec. Czoło bez zmarszczek, poważna twarz, znużone oczy, które widziały zbyt wiele. Przez ponad pół wieku władała bezkresnym imperium, a kiedy umarła (na początku XX wieku), wraz z nią zmarła epoka, skończył się stary świat. Królowa Wiktoria? Nie, to Cixi zwana Jehonalą, cesarzowa Chin. Władczyni Krainy po Drugiej Stronie Lustra. Kraina po Drugiej Stronie Lustra sięga niemal po krańce świata. Poza nią istnieją podobno ziemie Zamorskich Diabłów, nieważne i niewarte zainteresowania. Nikt z poddanych Jehonali nie wybrałby się tam, bo i po co? Tutaj tradycja sięga tysiącleci, w cesarskich pałacach perłami i rubinami wypełnia się skrzynie, złotem okłada ściany, a srebrem napełnia stare studnie aż po brzeg cembrowiny. Cesarski harem liczy setki konkubin, dwór setki eunuchów. Jehonala jest tylko jedna i wydaje się być wieczna – jak świat.
Ostatnia cesarzowa napisana została przez historyka-amatora, a naprawdę filmowca-dokumentalistę, który we współczesnych Chinach realizował filmy przyrodnicze. Keith Laidler, zafascynowany dawnym życiem cesarskiego dworu i, nade wszystko, postacią Jehonali, stworzył wspaniałą biografię. Świetnie napisaną, z epickim rozmachem, krwistymi postaciami, zgrabnymi dopełnieniami tła historyczno-obyczajowego. Nie krępował go warsztat historyka, więc mógł sobie pozwolić na to, by jedne postacie obdarzać sympatią, innych wyraźnie nie lubić, ponad mieliznami źródeł przerzucać mostki śmiałych (ale zawsze logicznych) hipotez, nie przejmować się miarą (skromną) roli jednostki w historii, głoszoną przez zawodowych historiografów. Zdaniem Laidlera przez pięćdziesiąt lat, przez całą drugą połowę XIX wieku Chiny były takie, jakimi chciała je widzieć Jehonala. Młodziutka córka prowincjonalnego oficera, później konkubina niskiej rangi, jedna spośród kilkuset cesarskich nałożnic, stała się, jako jedyna, matką cesarskiego
syna, a w kilka lat później – regentką. Raz zdobytej władzy nie oddała nigdy, broniąc jej intrygą, manipulacją, trucizną, tytaniczną pracą, erudycją, urodą, mocą tradycji, siłą armii. Czterokrotnie sprawowała regencję, posądzano ją o otrucie dwóch cesarzy (własnego syna i wnuka), udaremniła próbę modernizacji kraju i otwarcia go na wpływy z Zachodu, zamykając cesarza (swego wnuka) w areszcie pałacowym i odwołując wydane przez niego dekrety, u schyłku życia doprowadziła do powołania na tron, z pominięciem dynastycznych reguł dziedziczenia, trzyletniego Pu-Yi (z tego kryzysu bezkrólewia dynastia mandżurska już się nie podniosła). Epoka cesarstwa odeszła w przeszłość, zadość czyniąc starej przepowiedni, że kres panowania Mandżurów w Chinach nastąpi za przyczyną kobiety z plemienia Jeho-Nala.
Ostatnia cesarzowa opowiada głównie o życiu cesarskiego dworu, ale ukazuje też szerszą panoramę Chin, a szczególnie różnice w mentalności Chińczyków i ludzi Zachodu, w rezultacie których spotkanie obu kultur przyniosło wzajemne niezrozumienie, umacnianie izolacji, konflikty zbrojne. W wieku pary i elektryczności, wypraw do źródeł Nilu i na oba bieguny, w czasach, gdy świat dało się okrążyć w 80 dni, białe plamy na mapach kurczyły się z każdym rokiem. A jednak Chiny, jedna trzecia największego z kontynentów, aż do początków XX stulecia żyły w całkowitej izolacji od świata Zachodu. Książka Keitha Laidlera pozwala choć trochę uchylić zasłonę haftowaną w smoki, skrywającą ten fascynujący, tajemniczy świat.