Jak najlepiej poderwać chłopaka? Otóż wystarczy być Jojo, blondynką i paradować po ulicy z papierem toaletowym. No dobrze, gwoli uściślenia definicji: „mysią blondynką”, która pada na kolana przed wybrankiem, niekoniecznie specjalnie, z wielką paką papieru toaletowego w ramionach. Jaki powinien być on, by naruszyć kruchą równowagę nastoletniego serduszka? Cóż, oczywiście przystojny, aczkolwiek niekoniecznie musi prowadzić na smyczy pudla kulturystę z trwałą ondulacją, wielkiego jak pół wielbłąda... większe pół, jak w tym wypadku. Po prostu musi mieć to coś! Czegóż potrzeba więcej? Pewnie wzajemności, ale przypomnijmy sobie jak to bywa... Pierwsze spojrzenie, drżenie kolan, no i już po dziewczynie, szczególnie gdy ma trzynaście lat. Nawet dziwaczne imię ukochanego może nie stać na przeszkodzie wielkiemu uczuciu i permanentnej ślepocie na to, co oczywiste. Dla niego ona zrobi wszystko, nawet zostanie wyprowadzaczem psów. Tylko, czy naprawdę miłość jest aż tak ślepa?
Kolejna historia Hortense Ullrich, ze znaną już wielu, zwariowaną, przyciągającą kłopoty Jojo, to przedowcipna, nastoletnia opowieść, która zawiera wszystko to, co jest istotne. Mamy tutaj nastolatkę z problemami, ale wyposażoną w pewien dystans do życia oraz gigantyczną wyobraźnię; samotną mamę owej nastolatki, która ma własne problemy i, która może jeszcze bardziej skomplikować własnym dzieciom życie, oraz młodszą siostrę, która jest dowodem na to, iż dojrzewanie ogłupia. Zresztą nie tylko ono. Bo jak się okazuje, nawet miłość wymaga odrobiny własnej mądrości. Pewnego ogólnego spojrzenia.
Miłość koloru blond wykorzystuje nie tylko symbolizm blondynki, jako tej – mówiąc ogólnikowo – mniej mądrej, ale też udowadnia, że nawet zakochanie wymaga odrobiny siły własnej. Wrzuca główną bohaterkę w ramiona szaleństwa, ale na szczęście ofiaruje jej wciąż jeszcze niedojrzale spostrzegawczą młodszą siostrę, która wyciągnie ją z każdych problemów. Oczywiście jeżeli tylko Jojo pozwoli przemówić sobie do rozumu. Bo w rzeczywistości ta miłość, to jakaś dziwna sprawa... Ale ogólnie mówiąc, dojrzewanie po prostu czasem nie służy!!! Wszystko zaś razem, tworzy pogodną, letnią historię, którą warto przeczytać, nie tylko jeżeli jest się nastolatką, ale też wtedy, gdy takie porywy miłości ma się już za sobą. Gdy patrzy się na życie twardo i kalkuluje każdy krok. Bo może wtedy zrozumiemy, iż straciło ono barwę? A bez kolorów, życie jest bardzo smutne!