Wywiad z Charlaine Harris
Joanna Kułakowska: Jako jedyna wprowadziłaś siedem tytułów serii na listę bestsellerów New York Times. Chodzi zapewne o serię Sookie Stackhouse. Podobno od ukończenia pierwszego tomu do jego wydania upłynęły aż trzy lata. Intrygujące, zważywszy na fakt, że teraz to twój najpopularniejszy cykl, na podstawie którego zrobiono świetny serial. Skąd takie opóźnienie?
* Charlaine Harris*: Sądzę, że gdyby Martwy aż do zmroku był moją pierwszą powieścią, nie pojawiłby się problem z publikacją. Tymczasem byłam pisarką specjalizującą się w mystery – redaktorzy i wydawcy po prostu przywykli do tego, że tworzę inne książki i w związku z tym mieli wątpliwości. Powieść spodobała się w Ace Books, gdzie redaktor zajmujący się fantasy i horrorem nie miał konkretnych oczekiwań wobec mojej książki. Seria o Sookie Stackhouse sprzedawała się całkiem nieźle, ale tak naprawdę dopiero serial sprawił, że wszyscy nagle zapragnęli dowiedzieć się, co będzie dalej. Dlatego w pewnym momencie wiele tomów znalazło się na liście bestsellerów. Czemu aż tak się podobają? Trudno powiedzieć, ale na pewno bardzo mnie to cieszy (śmiech). Przyczyną może być kontrast między człowieczeństwem Sookie a nieludzkością wampirów.
J.K.: To bardzo interesujący wątek.
Ch.H.: Chyba najciekawsze jest to, że Sookie to mimo wszystko zwykła osoba, która musi się zmagać z codziennymi problemami, finansowymi, rodzinnymi i emocjonalnymi. Aż tu nagle w jej życiu pojawia się niecodzienny dodatek – wampiry – i z nimi też musi się borykać.
J.K.: Kiedy rozpoczęłaś ten cykl, wampiryczna tematyka była dość popularna, ale nie aż tak modna jak teraz. Teraz co krok można spotkać wampira na kartach powieści, zwłaszcza w romansach paranormalnych i w książkach dla młodzieży. Czy nie obawiasz się, że to zaszkodzi twoim utworom?
Ch.H.: Seria umocniła się już na rynku, ma wielu wiernych czytelników. Mam nadzieję, że kiedy moda na wampiry przeminie, moje książki nadal będą czytane.
J.K.: Zwłaszcza że wampiry w twoich książkach to w zasadzie rekwizyt. Cykl o Sookie Stackhouse nie jest też typowym romansem ani serią dla dzieciaków.
Ch.H.: Zdecydowanie są to książki przede wszystkim dla dorosłych. Wampiry nie są tu najważniejsze – to książki o Sookie.
J.K.: Czytelnicy, recenzenci, wszelkiej maści krytycy uwielbiają gatunkowe etykietki, a jak ty sama określiłabyś to, co piszesz?
Ch.H.: (śmiech). To książki dziejące się na Południu, z wampirami w tle, kryminalno-sensacyjne, romansowo-przygodowe.
J.K.: (śmiech). Czułam, że powiesz coś w tym stylu. Od kilku lat szalenie modny jest trend, do którego pasuje robocze określenie „paranormalna codzienność”. Jako pisarka odnosząca sukcesy, jako czytelniczka, jak myślisz, dlaczego taka moda powstała? Skąd takie zapotrzebowanie u czytelników?
Ch.H.: Ludzie stale marzą o wzbogaceniu szarej codzienności czymś niezwykłym. Paranormalne zjawiska oraz istoty są niewątpliwie czymś bardzo atrakcyjnym. Rozumiem ludzi, którzy chcieliby mieć coś takiego w swoim życiu.
J.K.: No tak, ale dawniej w fantastycznych opowieściach występowali głównie magowie, wiedźmy, odbywała się podróż zwykłego śmiertelnika do innego wymiaru, do klasycznych światów fantasy, a teraz nagle wystąpił boom na zmiennokształtnych, wampiry, potwory skryte pod pozorami człowieczeństwa…
Ch.H.: W kolejnych tomach mojej serii pojawiają się osoby, o których wspomniałaś. Dlaczego czytelnicy chcą potworów? Może chodzi o dreszczyk emocji. Poza tym wampiry dają receptę na pragnienie wiecznej młodości, co wydaje się istotne zwłaszcza dzisiaj – w świecie, w którym żyje się w biegu. To odpowiedź na strach przed zmianami, przed śmiercią.
J.K.: Jak każdy twórca, inspiracje czerpiesz z życia. Czy wydarzyło się coś szczególnego, co posłużyło jako katalizator do projektu, któremu można by nadać kryptonim „kelnerka-telepatka i jej nadnaturalni wielbiciele”?
Ch.H.: Chciałam stworzyć postać, która pochodzi z nizin społecznych, a w każdym razie nie zalicza się do elity, i ma pracę dającą stosunkowo niski status społeczny. Uznałam, że wtedy umawianie się z wampirem stanie się bardziej realistyczne w oczach czytelnika, obudzi więcej empatii i okaże się ciekawsze. Sookie ciągle boryka się z losem, wampiry z kolei są niezbyt akceptowane społecznie. Poza tym ma niezwykły dar, przez który czuje się odmieńcem. A wampiry i inne nadnaturalne istoty to przecież także odmieńcy.
J.K.: Wyobraziłam sobie, że przypatrywałaś się ludziom i nagle na widok pewnej kelnerki pojawiła się myśl: A co by się stało, gdyby ta dziewczyna spotkała wampira? Spotykałaby się z nim? Dlaczego miałaby to robić? (śmiech).
Ch.H.: Coś w tym rodzaju (śmiech). Ważna była kwestia „dlaczego”. Mnóstwo ludzi nie chciałoby takiej relacji.
J.K.: Muszę przyznać, że ta „niezwykła zwykłość” bardzo mi się podobała zarówno w Sookie Stackhouse, jak i w Czystej krwi. Na ogół w powieściach relacje z wampirami ma właśnie elita – ludzie wybitni, piękni lub zamożni, artyści czy arystokraci. Wybierane są osoby, które przykują czymś uwagę nieśmiertelnego krwiopijcy. A tu wampiry obracają się w kręgu roboli drogowych, barowych kelnerek, pijaków, małomiasteczkowych szaraczków, co prowadzi do przezabawnych sytuacji.
Ch.H.: Wydawało mi się, że jeżeli dla mnie jest to śmieszne, to i dla czytelnika też takie będzie (śmiech).
J.K.: Polscy czytelnicy poznali zaledwie dwa twoje cykle – na razie po trzy tomy z serii o Sookie Stackhouse i Harper Connelly. Obie bohaterki są odmieńcami ze względu na swe zdolności i chcą żyć normalnie, ale nie mają na to wielkich szans. Oczywiście, że tego typu postacie same z siebie stanowią atrakcję dla czytelnika, ale czy oprócz dostarczenia nam rozrywki chciałaś coś uwypuklić, coś przekazać za pośrednictwem tych bohaterek? Tknęło mnie to, że ludzie źle się do tych kobiet odnoszą. Widać strach, małostkowość, dyskryminację.
Ch.H.: Dla mnie bardzo ważne było, żeby pokazać ich odwagę, podkreślić, jak potrafią przezwyciężać wszelkie przeszkody. Mogłam im dać inne problematyczne zdolności albo nawet jakieś kalectwo, ale i tak chodziłoby o sposób przezwyciężenia tego, z czym się urodziły.
J.K.: Bardzo ważną częścią twoich książek jest obyczajowość. Pokazujesz codzienne życie. Portretujesz uparte, raczej twarde kobiety, które działają impulsywnie, czasami zachowują się trochę głupio, ale zawsze walczą o swoją niezależność. Na pewno nie pasują one do stereotypu „białogłowy w opresji”. Mam wrażenie, że zarówno Harper, jak i Sookie nawet bez swoich dziwnych zdolności nie pasowałyby do stereotypowego obrazu kobiety – choćby przez to, że rzucają się innym na ratunek i nie czekają, że ktoś je uratuje.
Ch.H.: Oczywiście, że nie pasują do takiego stereotypu, bo to jest tylko stereotyp. Harper i Sookie mają silną wolę i odwagę jak wiele realnie istniejących kobiet. Czasem podejmują głupie decyzje, bo są przecież tylko ludźmi szukającymi własnej drogi życia.
J.K.: Kiedy czytam o ludziach z różnych stron świata, z reguły interesuje mnie sytuacja kobiet. Czy na Południu są duże różnice w wychowaniu chłopców i dziewczynek? Czy są różne oczekiwania wobec mężczyzn i kobiet? A jeśli tak, czy to wpłynęło na konstrukcję twoich bohaterek i na treść twoich utworów?
Ch.H.: Zdecydowanie tak! Kiedy dorastałam, dziewczynkom było wolno mniej niż chłopcom, a kobiety uczono, że powinny prezentować się otoczeniu takimi, jakimi mężczyźni chcieliby je zobaczyć. Kiedy kobieta spotykała się z mężczyzną, rozmawiała tylko o tym, co jego interesuje. Jeśli była od mężczyzny inteligentniejsza i miała większą wiedzę, musiała to ukrywać – przecież chodziło o to, żeby mu się spodobać. To mężczyzna kształtował kobietę i o wszystkim decydował. Takie oczekiwania bardzo długo się utrzymywały. Muszę powiedzieć, że bardzo się ucieszyłam, gdy przekonałam się, że mężczyzn interesuje jednak coś innego. Potulna kobieta wcale nie budzi zachwytu. Mężczyźni też byli poddani społecznej presji. Bardzo cieszę się z tego, że teraz świat się zmienił – że jest zupełnie inaczej i nie uczy się już dziewczyn takich rzeczy.
J.K.: Przynajmniej nie w takim stopniu. Mam wrażenie, że zależało ci na ukazaniu kwestii dyskryminacji. W twoich książkach występuje religijny fanatyzm, homofobia, rasizm, chociaż w serialu dużo mocniej to zaznaczono.
Ch.H.: Tak, to istotna część naszego świata, więc znalazła się i w moim. Serial rzeczywiście położył na te kwestie większy nacisk, widowisko telewizyjne musi cały czas przykuwać uwagę widza, szokować.
J.K.: Skoro już jesteśmy przy Czystej krwi… Wiadomo, że film to inne medium niż książka. W serialu trzeba wszystko zrobić trochę inaczej, pokazać wydarzenia z różnych perspektyw. To oczywiste. Widzę jednak, że Alan Ball bardzo zmienił fabułę, dodał nowych bohaterów, zmodyfikował wcześniej istniejących. Jak się czujesz, obserwując taką operację plastyczną robioną twoim „dzieciom”?
Ch.H.: Dokonał wielu zmian, ale nie uważam, żeby którakolwiek zmieniała ducha i wymowę książki. Nic nie jest sprzeczne z moim oryginalnym przesłaniem. Od początku wiedziałam, że Alan Ball zmieni wiele rzeczy, ale ze wszystkich ofert ta wydała mi się najlepsza – wizja Alana była najbliższa mojej wizji.
J.K.: Poza tym to znakomity artysta.
Ch. H.: Tak, jest wspaniały. Sześć stóp pod ziemią, American Beauty mówią same za siebie.
J.K.: Wciąż à propos Czystej krwi: na spotkaniu w warszawskim Empiku powiedziałaś, że serial ci się podoba, ale to, co naprawdę cię w nim zaskoczyło, to ilość nagości. Mnie z kolei zaskoczyło, że ciebie to zaskoczyło (śmiech), ponieważ w twoich książkach jest dużo erotyki, ostrego seksu.
Ch.H.: Dziękuję! (śmiech).
J.K.: Niewątpliwa zaleta (śmiech). Dlaczego więc byłaś zaskoczona?
Ch.H.: Pisanie o czymś, a zobaczenie czegoś, to trochę co innego. Wielu z tych scen nie było w moich książkach, szczególnie jeśli chodzi o wątek Jasona, jego lekkości obyczajów i łatwości nawiązywania relacji z kobietami [książki pisane są z punktu widzenia Sookie – przyp. J.K.]. Wiedziałam, że w serialu robionym przez HBO trochę nagości będzie, jednak to, że wiedziałam, nie znaczyło, że nie zaszokuje mnie to, co zobaczę. Zresztą aktor grający rolę Jasona, Ryan Kwanten, skomentował, że przez pierwsze dwa tygodnie zdjęć jego jedynym strojem na planie były skarpetki (śmiech).
J.K.: No, teraz, w trzecim sezonie, podobno ma być jeszcze więcej nagości… A czy miałaś jakikolwiek wpływ na scenariusz Czystej krwi?
Ch.H.: Jedynym moim wpływem było napisanie książek na tyle dobrze, że zainteresowały producenta i scenarzystów.
J.K.: Na pewno teraz mnóstwo osób dzieli się z tobą wrażeniami na ten temat. Czy ich wrażenia, sugestie mają jakikolwiek wpływ na to, co tworzysz?
Ch.H.: To, co mówią czytelnicy, raczej nie ma wpływu na to, co piszę. Oczywiście interesują mnie ich opinie, jak to odbierają, ale sama wiem, co chcę napisać. Jeśli chodzi o moje książki, to ja jestem królową, to ja decyduję, co się stanie z bohaterami.
J.K.: I bardzo dobrze, nie ma nic gorszego niż słuchanie ślepo zakochanych czytelników.
Ch.H.: (śmiech) Ja bym aż tak tego nie ujęła…
J.K.: Ale ja mogę sobie na to pozwolić (śmiech).
Ch.H.: Gdybym słuchała sugestii, następna książka byłaby wyłącznie o seksie (śmiech).
J.K.: W jaki sposób pracujesz nad powieścią? Czy robisz konspekt, czy może postacie żyją własnym życiem, a ty usiłujesz za nimi nadążyć i spisać ich poczynania?
Ch.H.: Raczej spontanicznie podążam za tym, co się dzieje. Nie jestem dobra w tworzeniu konspektów. Ostatnio wydawca naciska, żebym informowała, o czym będą następne tomy, dlatego teraz staram się przynajmniej opisywać, jak rozwiną się podstawowe wątki – co wydarzy się w polityce wampirów, w świecie wilkołaków, w życiu osobistym Sookie…
J.K.: Musisz pisać szybko, zastanawia mnie więc, czy kiedyś znajdziesz czas, żeby przejrzeć całą historię i poprawić niezgodności? W polskim wydaniu można co nieco znaleźć.
Ch.H.: To zdecydowanie jest problem. Popełniałam drobne błędy i wierz mi, że były mi one wytykane, natomiast teraz każdą książkę przed wydaniem czyta co najmniej pięć osób. Jest jakby pięć stadiów poprawek. Wynajęłam specjalną redaktorkę do spraw ciągłości i w każdym kolejnym wydaniu postaramy się, żeby nieścisłości czy błędy wyłapywać, wymazywać i zmieniać. Nie wiem, niestety, jak to będzie w zagranicznych wydaniach.
J.K.: Praca nad cyklem jest ciężka, zwłaszcza jeśli kontynuuje się jeszcze inne serie.
Ch.H.: Jest mi głupio z powodu błędów i nieścisłości, natomiast rzeczywiście pisałam te książki szybko, pracując jednocześnie nad innymi seriami. Być może właśnie dlatego nie mogłam dotrzymać tempa i skupić się na samej Sookie. Wtedy starałam się porządnie zaistnieć na rynku, umocnić swoją pozycję, pisząc dwie powieści rocznie. Okazało się to trudne dla mnie jako pisarki i jako osoby. Z perspektywy czasu, wydaje mi się, że to nie był najlepszy pomysł, bo przez to książki nie są tak dobre, jak mogłyby być.
J.K.: I tak się je przyjemnie czyta. Czy czerpiesz inspiracje tylko z życia, czy również z dorobku innych twórców fantastyki?
Ch.H.: Ogólnie bycie pisarką oznacza zdolność przetwarzania tego, co cię spotyka, tego, co widzisz i także czytasz. Utrzymuję kontakt z innymi autorami, sądzę wręcz, że możliwość poznania innych pisarzy to jedna z ciekawszych stron bycia pisarką. W życiu pisarzy najważniejsze jest pytanie: Co by było gdyby?. Czytając książkę, człowiek często się zastanawia: Jak ja bym opisała taką historię?. Nie da się ukryć, że to wpływa na przyszłe utwory, lecz kwintesencją pisarstwa jest tworzenie opowieści w taki sposób, że są wyjątkowe, charakterystyczne dla danego autora.
J.K.: Poza tym książka i film dla wielu osób są ważną częścią doświadczenia życiowego. Co lubisz czytać najbardziej?
Ch.H.: Bardzo lubię klasykę – książki Dickensa, sióstr Bronte, Jane Austen.
J.K.: Czytasz również opowieści, gdzie występują wampiry?
Ch.H.: O tak! Jestem ciekawa, co inni autorzy robią z takim rekwizytem jak „wampir”.
J.K.: Domyślam się, że generalnie zamierzasz pisać o przygodach Sookie Stackhouse tak długo, jak utrzyma się zainteresowanie nimi, ale zastanawiam się, czy myślałaś już o nowym uniwersum z nowymi bohaterami?
Ch.H.: Właściwie nie będę pisała o Sookie, dopóki inni będą się nią interesować, tylko dopóki nie przestanie ona być interesująca dla mnie. Opisywanie jej przygód, pomimo że już mnie znudziła, traktowałabym jako zdradę czytelników. Oczywiście planuję już nowe rzeczy i mam nadzieję, że prędzej czy później będę mogła je przedstawić czytelnikom.
J.K.: Ze swojej strony mam nadzieję, że będę mogła to przeczytać i że polscy wydawcy przedstawią też inne twoje cykle – o Aurorze Teagarden i Lili Bard. Bardzo dziękuję za rozmowę.
Charlaine Harris – amerykańska pisarka, autorka bestsellerowej serii o Sookie Stackhouse (oryg. The Southern Vampire Mysteries). Seria przedstawia perypetie kelnerki obdarzonej kłopotliwą zdolnością telepatii, na dodatek uwikłanej w równie kłopotliwe relacje z wampirami i innymi nadnaturalnymi istotami. Na jej motywach HBO wyprodukowało serial Czysta krew (według pomysłu Alana Balla). W Polsce ukazały się trzy tomy cyklu: Martwy aż do zmroku (MAG, 2009), U martwych w Dallas (MAG, 2009) i Klub martwych (MAG, 2010). Inne znane polskim czytelnikom książki autorki to Grobowy zmysł (Fabryka Słów, 2008), Grób z niespodzianką (Fabryka Słów, 2009) i Lodowaty grób (Fabryka Słów, 2010) – trzy tomy cyklu opowiadającego o Harper Connelly, kobiecie, która potrafi „odczytać” ostatnie chwile nieboszczyka.